Etykiety

pidżi (35) ptaki (30) gęsi (23) motyle (23) Turawa (22) dolina odry (22) niszczenie przyrody (22) ważki (22) bociany (21) drapole (20) mewy (20) stada (19) góry (16) siewki (14) dewastacja (10) owady (10) rajd ptasiarzy (10) stado (10) zmiany klimatyczne (10) gogolin drzewa (9) przeloty (9) księżyc (8) rolnictwo (8) dzierżno (7) las (7) migracja (6) myślistwo (6) plaskowyż głubczycki (6) Utrata (5) osadniki Strzelce Op (5) stawy tułowickie (5) osadniki (4) parki narodowe (4) storczyki (4) łabędzie (4) żołny (4) żuraw (4) biegus zmienny (3) bocian (3) błotniak łąkowy (3) cyraneczki (3) gogolin kamieniołomy (3) las naturalny (3) modliszki (3) piotrówka (3) rzeka (3) sokół wędrowny (3) wróble (3) wycinki (3) zrównoważony rozwój (3) Jesioniki (2) Park Narodowy w Austrii (2) Rogów Opolski (2) biała (2) dziki park (2) dęby (2) kotlarnia (2) mppl (2) nietoperze (2) ochrona przyrody (2) orlik (2) park w Rogowie (2) raniuszek (2) rybołów (2) rzekotka (2) wydmy (2) łączki A4 (2) Białowieża (1) Strzeleczki (1) ambona (1) bagno (1) bewiki (1) blotniak stepowy (1) brzegówki (1) budki dla jerzyków (1) czapla (1) drapolicz (1) erozja (1) gąsiorowice (1) jemioła (1) kotewka (1) krasowa (1) krynica morska (1) kumak (1) kurhannik (1) kwiecień (1) mamidło (1) mochów (1) ochrona (1) ojcowski park narodowy (1) opryski (1) oprzędy (1) postrzałek (1) rozlewiska (1) rybitwa (1) siwerniak (1) stepowienie (1) storczyk blady (1) strach na ptaki (1) szpak (1) słowacja (1) trzmiele (1) uhla (1) wejmutka (1) widmo brockenu (1) zabezpieczenia antykolizyjne dla ptaków (1) zaćmienie słońca (1) znaczki skrzydłowe (1) znaki (1)

poniedziałek, 25 maja 2015

Różowy koniec maja

Tia, maj już prawie zakończony, roboty w terenie moc a pogoda nie pomaga zaplanowanym wcześniej akcjom z ptakami w roli głównej.
Na szczęście w piątek całkiem znośne popołudnie (choć bez szału) wiec wziąłem rowerek na "spacer". Pojechałem na żwirownie koło Kosorowic - teren znany i dość bogaty w różne przyrodnicze atrakcje. W czasie tego wypadu policzyłem kolonie brzegówek - prawie 300 norek to dosyć fajna "cyfra" na ten mapowany na śląsku gatunek.
brzegówka w locie
w norce musi być przytulnie :-)
Sobota to już wypad na stawy Tułowickie, bardzo urozmaicony i ciekawy teren zamieszkiwany przez szereg gatunków co to pospolitymi na śląsku na pewno nie są.
Na jednym ze stawów tokowały 3 pary perkoza rdzawoszyjego a kolejne 4 próbowały przejąć terytoria wraz z potencjalnym partnerem/ką. Głosy wydawane przez podniecone perki na pewno ucha nie pieszczą, ale słowik toto przecie nie jest :-)
toki
wokalnie 3 = ale uroda tego gatunku na pewno zasługuje na kilka ciepłych słów (lub fotek:-)
 
W sumie zajrzałem na 5 stawów i tylko na tym jednym stwierdziłem perki. Za to na innym bujała rodzinka gęgaw z trójeczką pullusów.
gęgawy i łyska
Na pniach starych drzew  spotkałem siarecznika - fajny ma kolorek ten grzybi pasożyt (ponoć jadalny po odpowiedniej obróbce).
siarecznik
Odwiedziłem także niecke kopalni bazaltu gdzie jeszcze nie byłem.
w pobliżu jest jeszcze inna duża kopalnia bazaltu

strażnik kopalni czy ostrzeżenie dla ofiar małego rzeźnika :-)
Na łączce koło rzeczki Ścianawy Niemodlińskiej łanowo kwitła firletka - to właśnie tytułowy róż :-)

punkt widzenia skrzata

firletkowy odmieniec
łąki o tej porze roku to poezja
Przy rzeczkach i mokradłach kwitną kosaćce, niestety u nas jest dość sucho w tym roku i rośliny szybko przekwitają.
inny kolor wiosny
Powrót do dom z jednym tylko przystankiem - niedaleko drogi para żurków kusiła by im zrobić fotke.
jeden z dwóch
W niedzielne popołudnie zarezerwowałem sobie 3 godzinki na teren - wytypowany cel to dolina Osobłogi.
Zanim jednak wyruszyłem na skraj płaskowyżu to podjechałem jeszcze na koszone właśnie łąki koło autostrady - boćki w liczbie 10 osobników dostojnie dreptały w poszukiwaniu pożywienia. Ciekawe skąd wiedzą gdzie dają żarełko skoro gniazda oddalone są od siebie po pare kilosów.
zielony akcent w różowym wpisie :-)
Potem godzinka spędzona na przedeptywaniu wyschniętych już niestety łąk w dolinie Osobłogi koło Racławic Śl. Podczas kwietniowego mego pobytu tam obiecałem se sprawdzić kto zamieszkuje wzmiankowaną okolice. 
gdyby tam była woda to eldorado murowane :-)
W pewnym momencie usłyszałem znajomy gwizd - no teren wprost idealny dla tego gatunku. Jak mocniej popada i podleje łąki można podjechać jeszcze raz -a nuż coś fajnego doleci.
A tymczasem dziwonia wpisuje się kolorystycznie w tytuł posta (no może to bardziej karminowy niż róż, ale...)
piękny samiec dziwonii......

...z zapałem wyśpiewywał swoje trzysylabowe "dzi_wo_nia"
 Na koniec wpisu jeszcze widoczek na dolinę Osobłogi i pożegnany róż w pionowym kadrze.
arocenozy dominują na skraju krainy nazwanej przez Waldka "PiDżi"
jeszcze raz firletka poszarpana.
I tak kończę ten szybki różowy pościk - do następnego i życzę ciepłego (tu se można wpisac czego:-)

niedziela, 17 maja 2015

Majowe uzależnienie

Chyba się uzależniłem od piątego miesiąca w roku, a jeszcze bardziej od tych tabunów kwitnących habazi. Nie no, na punkcie ptaszorów też mam letkiego hyzia, ale w czasie ostatnich majówek jednak dużo używam nosa bo bzy i kwitnące w mojej okolicy głogi nie tylko wyglądają cudownie, ale jeszcze dostarczają innych wrażeń esencjonalno-zapachowych :-)
zaśnieżone kwieciem głogi
 też głóg nietypowo ubarwiony
dwukolorowy
W ciągu tygodnia miałem 2 wolne dzionki; w jeden obrabiałem swój kwadrat i połaziłem trochę po Ance nasłuchując muchołówki małej (niestety bez rezultatu) a w drugi razem z Waldkiem "oraliśmy" w mewiej koloni w Januszkach. Jak każe tradycja "melka" się nie objawiła, za to ładny choć wredny ptasi chwast tak - gęsiowka egipska na jednej z wysp zrobiła se gniazdo i ma w nim 11 jajec.Niedobre to wieści dla ptaków wodnych zamieszkujących Januszkowickie zbiorniki :-(
para wredniczków z podbitymi oczami;-)
Podczas penetracji wysp nie zauważyliśmy "helmuta" - może z powodu gęsiówek postanowił zmienić adres pobywania. Za to ładnie pooglądaliśmy pare bączków - te małe czapelki nieczęsto wychodzą z trzcin tak by nimi oczy napaść.
bączki dwa
Do tej pory podczas szukania "melki" zawsze jakieś odczyty na śmieszkach czyniliśmy - tym razem też tak było. Najciekawsza mewka to "holenderka" prawdopodobnie popełniona przez srogiego niderlandzkiego blacharza: Franka Majora.
plastik i blacha z Holandii
a to już "polka"
W wielu mewich gniazdach już po kluciu a i trupków małych śmiech niezbyt wiele czyli pogoda nie najgorsza i oby tak dalej. Oprócz drapieżników aura to najgorszy wróg mewich dzieci : 2-3 dniowe ochłodzenie potrafi zgładzić często większa połowę pullusów śmieszki (i nie tylko tego gatunku oczywista).
Skoro dość ciepło to i rowerek wykorzystywany był do jazd terenowych. Podczas takowych słyszałem ortolany, przepiórki i inne polno łąkowe ptaszory.
ortolan
 Szukałem także ciekawych roślinek na łąkach pod Korfantowem - tychże nie uświadczyłem, ale teren ciekawy i bogaty w ptaki.
muchołówka białoszyja
a podczas Rajdu to koleżanka szara gdzie była? :-)
Wracając do domu zahaczyłem o żwirownie w Mokre. Tamże spora kolonia brzegówek, pan białorzyć  i zupełny niespodziewajek: zielonka. Co prawda tylko odzywający się, ale że to raczej rzadki na śląsku gatun to musi wystarczyć "obserwacja słuchowa" .
białorzytka
 Dziś przez 2 godzinki z zapraszającym mnie kolegą Jurkiem próbowaliśmy pływać po Turawie. Niestety huraganowy wiatr pozwolił tylko sprawdzić mini kolonie kormorana - młodych jeszcze nie widać, ale lada chwila powinny być. Po powrocie na suchy ląd popatrzyliśmy sobie na siewki. Tych może niebyt wiele, ale za to bardzo urozmaicony zestawik: łęczaki (tokujące! :-) sieweczka obrożna, biegusy małe ( 5 os) i bataliony i jeden z rzadziej na śląsku obserwowanych wiosną biegusów: płaskodzioby. Poczyniliśmy słabe foto-dokumenty, ale takimi obrazkami oczu męczyć nie będę :-)
Po południu podjechałem se jeszcze na PiDżi i moglem obserwować 2 pary błotniaka łąkowego. Samce karmiły samice, kopulowały i odganiały inne ptasie drapieżniki. Super ciekawostką była samica ze znaczkiem naskrzydłowym (nie, nie lufthansa :-) Szkoda, że pani błotniakowa nie zechciała współpracować, jej partner był zdecydowanie bardziej "tejm" :-)

zawis ala łąkówka
ta samka znaczka nie miała
na prawym skrzydle widać po powiększaniu foty szary znaczek
samiec łąkówki - bez obrączek czy inszej biżuterii
ejr_combat dwóch gatunków błotniaków
akcja "szpony dla cudzej żony" :-)
Tak bym i powoli kończył bo mi dziś weny brakuje - dla niektórych akurat to dobrze bo komu się chce czytać takie "wynurzenia" jak ostatnio zapodałem, prawda? :-)
To żegnam kolorowym kolegą co melodyjnie gwizda. Ja też gwiżdżę z radości bo maja jeszcze kawałek ostał i będzie cosik jeszcze posłuchać, polukać i wywąchać :-)
wilga

Tymczasówka.





niedziela, 10 maja 2015

Ptasia "olimpiada"

Strzałeczka.
Jeden dzień w roku pozwalam sobie z brygadą zaprzyjaźnionych ptasiarzy (płci obu: -) na sportowe podejście do tematu obserwowania ptaków. Jak łatwo zgadnąć chodzi o Rajd Ptasiarzy którego siódma edycja w tym roku została przyśpieszona o tydzień. Słynnych 3 ogrodników tak dawało popalić w zeszłych edycjach, że rada rajdu przychyliła się do wniosku kapitanów drużyn o przesunięcie daty i teraz startowaliśmy koło końca pierwszej dekady maja.
Plan obmyślaliśmy z Waldkiem któren wziął na siebie obowiązek dowodzenia i organizacji części logistycznej przedsięwzięcia. Postanowiliśmy, że naszą tajną "wunderwaffe" zostaną okolice Biskupiej Kopy. W schronisku na tejże górce spędziliśmy nocke licząc na odzywającego się w nocy puszczyka i hektary rozśpiewanego leśnego towarzystwa podczas schodzenia w dół w optymalnym dla drobnicy czasie czyli krótko przed i po wschodzie słońca.
Kapitan przygotował też "opowieści dziwnej treści" o tematyce statystyczno-podróżniczej z których dowiedzieliśmy się o ilości gatunków w poszczególnych edycjach, o tak fascynujących wskaźnikach jak "par_ekselans" kilometroptak :-), "hour'o_ptak" itp..... Zaiste nasz szefuncio lubi statystyke i nie próbuje tego ukrywać :-) - jak to mówi Przemo "pisarczyk": no i fajnie :-))))
Jeszcze dobrze nie ruszyliśmy na szlak w górę a naszym oczom ukazały się dwa pluszcze, pliszki górskie, śpiewały zniczki w ilościach wręcz hurtowych - jak wiec nietrudno zgadnąć nasze apetyty były bardzo rozbudzone. Kolejne kilometry tylko potwierdzały pomysł Waldiego - jak mogło być inaczej  skoro po 15 latach wypatrywania w końcu zobaczyłem  ( a w sobote również słyszałem) samca muchołówki małej bujającego przy samym szlaku  i jeszcze mogąc zrobić mu pamiątkowego fociaka!

najmniejsza europejska muchołówka przylatuje jako jeden z ostatnich migrantów
Przy szlaku żerował "bociuś czarny" - bankowo ma gdzieś w okolicy gniazdo. Po dotarciu do schroniska i szybkim "zrobieniu" kuflowego bronka poszliśmy na polane z widokiem na zachód. Kolor zachodzącego złotego kolegi nie zwiastował może zbyt optymistycznego następnego dzionka, ale na pewno klimacik był :-)
podwójnie jarzębinowy zachodzik
dumający kapitan
Krótko po północy wyszliśmy na spotkanie z puszczykiem słyszanym przez nas koło 21. Jak zawiedzeni byliśmy po półgodzinnym łażeniu i gwizdaniu na skurczybyka za nic mającego nasze starania! Cóż za fatalistyczna wróżbencja na rozpoczęty o godzinie 00:00 rajd!
Kładąc się spać ktoś zaproponował aby otworzyć okno i ke sorpressa! - wszyscy słyszymy głośno i wyraźnie nadającego poszukiwanego chwile wcześniej pana puszczyka - supereks!
O godz 4:20 wychodzimy ze schroniska na polane gdzie godzin pare nazad podczas zachodu słonka widzieliśmy samca gila - niestety o poranku brak tego gizda (co tak fajnie gwizda) za to mamy pleszke, kopciuszka, zniczki, myśikróliki i inne pospolitsze na niżu gatunki. Co paredziesiąt metrów drze jape strzyżyk prawie zagłuszając inne gatunki - ten mikrus ma odwrotnie proporcjonalną do swych gabarytów moc w gardle.Na szczęście pojawia się gil najpierw "wysłyszany" przez Monike i zobaczony przez wszystkich uczestników.
Docieramy do parkingu koło godziny 6:30 wpisując na listę obecności 3 gatunki muchołówki ( w tym słyszaną i nagraną małą) - oprócz nieobecnego "czarnuszka" mamy wszystko co kilkanaście godzin wcześniej odnotowaliśmy podczas wchodzenia pod górke.
pluszcz tak jak i "góralka"był obecny tak wieczorkiem jak i rajdowego poranka
Podczas spożywania gorącego teju  przy samochodzie śpiewają nam ptaszki ogrodowe jak pleszka, kulczyk czy makolągwa.
parkingowa pleszka
Lecim na Szczecin a dokładnie na chaszczowe ptaszki w okolicach wieży widokowej koło Dębowca. Po drodze kilka przystanków bo godziny po wschodzie słonka to najlepszy czas na "obserwacje" słuchowe i żal było by to zmarnować siedząc w tym czasie w aucie.
na małym zrębie przy drodze śpiewa se "drewniak"
Na zrębie są obecne nasze pierwsze: turkawka i cierniówka, chwile wcześniej słyszymy wilgi i świerszczaka a pokonując przejazd kolejowy naszego patrona (nazwa zespołu od zeszłego roku pozostała ta sama).
Przejeżdżając przez Prudnik mamy kwiczoły - to wielki babol z zeszłego roku więc zacieszamy mocno. Pokazują nam swe ciała szczygły i w tym miejscu znajdujemy gniazdo zaganiaczy. Na pobliskim ogrodzonym stawie do którego nie ma dostępu śpiewa trzciniak i brzęczka -  świetnie!
Docieramy na wieżę już z lekką czasową obsuwą, ale jeszcze przed samym wejściem na nią słyszymy strumieniówke i turkawkę. Z wieży piękna panoramka z żółto kwitnącymi połaciami rzepaku w tle, ale nas bardziej eksajtuje para ganiających się i odzywających terkoczącym głosem ostrzegawczym jarzębatek.
idealny teren na pokrzewki i turkawke - strumieniówka lekko mnie zdziwiła
Czas to pieniądz? Absolutnie nie w dzień rajdu - dla nas czas to kolejna ptasia pozycja odhaczana w "rejs_pejperach" :-) przez naszego sprawdzonego i sprawnego sekretarza.
Jedziemy więc w stronę zbiornika Nyskiego robiąc pierwszy przystanek na kawusie i rohlika z pakrou (hot-dog po czesku) a drugi chwile później gdzieś w połowie drogi na zbiornik przy górskiej rzeczce Białej Guchołaskiej. Tu "wpadają nam w oczy zimek i łozówka ( w uszy). Robimy sobie chyba jedyną wspólną rajdową focie - ja czuje jakąś dziwną presje i zapierdzielamy przez teren jak robokopy nieprzymierzając. Kapitan próbuje mnie stopować, ale czarodziejska kawa z pasującym do naszych nastroi  hasłem chyba mnie tak napędza  :-)
Biała Głuchołaska ma miejscami dzikie koryto a to lubi wiele stworzeń.
"100% pewności" to hasło z orlenowej kawy dotyczy wykonania naszego planu :-)
Na zbiornik Nyski docieramy ok 9. Tu zaczynamy czesać od strony Sietrzechowic - widzimy trochę nowych ptaków, ale szału nie ma. Najbardziej cieszą dwie gęsi zbożowe bo na pewno o tej porze roku nikt z nas na nie nie liczył i ładnie krążący nad głową trzmielojad. Jest godzina za parę dziesiąta a nasz skryba melduje głośno i wyraźnie iż setnym gatunkiem rajdu jest kormoran - rekord pierwszej setki pobijamy więc o ponad godzine w stosunku do poprzednich edycji dlatego nastoje są wręcz euforyczne :-)
trzmiel
Widzimy coś jak czarnowron ale ciężko wykonać zalecaną przez organizatorów rajdu dobrą dokumentacje foto (lub fono) trudnych do ID lub rzadkich gatunków - ptak leci w stronę słońca a hybrydka pożyczona od rodziciela (lustro za bardzo mnie meczy podczas takiej "orki") nie łapie ostrości niestety. Na szczęście Monice udaje się coś cyknąć. Dzięki temu wiem już że to nie był czarnowron tylko kruk, leciał w tak dziwnej pozycji i tak oświetlnony, że ulegliśmy zbiorowemu zludzeniu! Waldek przeglądając foty w domu na szczęście był bardzo czujny i nie dopuścił do wpadki jaką na pewno było by złe oznaczenie i dopisanie do listy rzekomego czarnowrona. Tak więc sugestia organizatorów jest całkowicie uzasadniona a uczestnicy muszą być mega ostrożni o co czasem ciężko w ferworze walki o dobry wynik :-)
Wsiadając do samochodu widzimy dość blisko na jednym drzewie kląskawkę i krętogłowa - eee tam, to już było :-)
zdjęcie z ujęciem obu gatunków nie wyszło dobrze, więc inne ujęcie.
Teraz czas na wizytę od strony Bukowa. Tu witają nas śpiewające (ale także widziane) na skraju mieszanego lasu gajówki - mamy komplet pokrzewek, hurra!
Ponad dwugodzinna penetracja brzegów zbiornika to obserwacje gatunków spodziewanych w tym rejonie jak rybitwy czarne, białoczelne, "hybrydki", piskliwce, łęczaki itp. Tu następuje także kumulacja "ostrooczności" kapitana - wyhacza kilka rodzynków w tym parę markaczek i kamusznika!
kamusznik
para markaczek - to ci dopiero wyczes!
on i ona powinni być już na lęgowisku a nie tutaj.
Ucieszony Waldemarrr :-)
czarnogłowa od tylca plus rybitwie skrzaty plus śmiechy
Wracamy do samochodu w dobrych nastojach, ptaki dopisują, pogoda okiej i choć wiemy, że będzie coraz ciężej o dojrzenie czegoś "nowego" to wszyscy są dobrej myśli.
Lecimy na Stawy Tułowickie -docieramy z prawie dwugodzinną obsuwą co do założonego planu, ale są derkacze, pokląskwa (jedyna podczas rajdu) i gągoły. Te ostatnie widzimy tylko na jednym jedynym stawie nieznanym przez resztę towarzystwa - mam więc i ja swój wkład w wyszukiwanie ptaszków :-)
Na stawach Loża, Zofia. Olszowy i Ławnik widzimy gęgawy, czaple białe i odzywa się kilka razy bąk wygwizdany przeze mnie na opróżnionej przez chłopaków chwile wcześniej (oczywiście tylko w tym celu)  butelce małego żywca. Wiem, że brzmi to dziwnie ale wziąłem bąka żywcem :-) Następnym punktem programu jest piaskownia w wiosce Mokre. Kolejne kilka gatunków, ale przelicznik "ptak na godzinę" i "kilometroptak" leci na łeb na szyje:-)
Czas na PiDżi i jego atrakcje ale już po drodze zanim nawet osiągamy  Mokrą widzimy samca łąkówki i słyszymy śpiewającego ortolana. Po co więc mimo wszystko jedziemy w okolice Głogówka? Ano po pójdźkę która w czasie rajdu zawsze nas olewała (słynna klątwa pójdźkowa) po kuropatwę, przepiórkę i może srokosza.
Koło Hudoby na kilkanaście minut zatrzymują nas błotniaki łąkowe - widzimy samca z pomarańczowym plastikiem i próbujemy go odczytać.
czas czasem, ale takie sytuacje to rzadkość.
samica w telegraficznym skrócie :-)
pójdźkowa klątwa dzięki dobrej pogodzie przełamana
rundka w okolicach Kórnicy, Agnieszczyna i Hudoby niestety nie przynosi upragnionych kuraków
Po obserwacji pójdźki już wszyscy wiemy, że pobiliśmy ubiegłoroczny wynik, ale stawiamy sobie pytanie czy okrągła cyferka na końcu jest możliwa do osiągnięcia? W tym momencie raczej nikt w to nie wątpił, i choć musieliśmy z żalem zrezygnować z wizyty w Januszkowicach (za daleko i za bardzo w plecy z czasem) to liczyliśmy na stwierdzenia wymienionych kuraków i paru innych baboli.
W tym celu zafundowaliśmy sobie przejazd doliną Osobłogi, wizytę koło Żywocic, Szachte i pobliski łęg.   
W okolicach Łowkowic drogę na pola zagrodziła Mućka - za chiny nie chciała nas przepuścić, ale kapitan ją spacyfikował i ruszyliśmy w dalsze poszukiwania.
gdzieś w dali czeka na nas srokosz a ta bestyja mecyje wyprawia :-)

czaro-biały ale jakoś na srokosza nie pasuje :-)
Kurka, jakiś niefart nas pod wieczór dopadł, nic czego szukamy a szukamy w bardzo odpowiednich środowiskach nie chce nam się pokazać.
Kuropatwe znajdujemy, ale w takich okolicznościach, że łzy same do oczu napływają; kolo Żywocic leży na jezdni świeżo potrącony przez samochód ptak.
a może i na nas czekała........... a tu taki dups :-(
kuropatwa była jeszcze ciepła.......:-(
Szkoda tego ptaszka - teraz to już rzadkość na śląsko-opolskiej ziemi.......... 
W celu odwrócenia złej karty konsumujemy po 2 "szoko-bon-bonsy" na głowe z przekonaniem graniczącym z pewnością iż tak właśnie będzie. Pomaga, ale stwierdzenia kolejnych dwóch następnych gatunków zajmują nam już prawie 2 godziny! Dzięki dobremu słuchowi Moniki wreszcie słyszymy przepiórkę! A jeszcze chwile wcześniej Waldi twierdził a zna "swój" teren dobrze, że przepióra koło Łangu to wielka rzadkość. Jak to czasem dobrze nie mieć nosa.
Apropo tej właśnie części ciała to srokosz dalej ma nas tam ma. No ni huhu, zobaczyć go to misja niemożliwe.
Nic to, lecimy na skraj Borów Niemodlińskich celem wylukania/wysłuchania świergotka łąkowego,kszyka, słonki i włochatki której terytorium znaleźliśmy miesiąc wcześniej.
Przypomina se jednak o nas ZŁY i abyśmy za bardzo nie cwaniaczyli nasyła psowaciela pogody. Zaczyna padać i wiać (na szczeście nie mocno). Nasze nadzieje na jakieś odzywające się po godzinie 20 czubatki czy lerki są także niestety niespełnione :-(
Kszyki też nie tokują a miny na naszych facjatach troszkę rzedną - kureczka a jeszcze 4 tydnie temu tokowały tu 4 samce! Czy to przez pogodę czy przez suchą wiosnę jakoś ich jednak nie ma.
Ostatnia deska ratunku to włochatka - czy będzie czy będzie? To pytanie w zasadzie retoryczne - no jak nie będzie jak będzie, musi być! Morale podnosi trochę tokująca słonka, ufff, choć ona nie przygrała w kulki.
Po pokonaniu ponad 3 kilometrów z buta (jest już ok 21 czyli siedemnasta godzina rajdu)  włochatki jednak ani widu ani słychu, za to w oddali słychać kilka razy grzmoty - uj, a miało być tak różowo..........
Stoimy dłuższa chwile w ciemnym lesie, sowy jednak dalej nie słychać. Wracając nasłuchujemy co jakiś czas bo a nuż może lelek zechce otworzyć pasze? Jedyne co nam wpada w ucho to lekko demoniczne odgłosy bujajacej gdzieś w okolicy dziczej watachy.
Pod samochodem jesteśmy krótko przed 22 i lecimy na pożegnalną uczte do Waldka - tu przy pysznościach przygotowanych przez ładniejszą połowę naszego "el kapitano" dodajemy sobie animuszu i dziękujemy za bombastyczną dobę spędzoną na ptaszeniu. Co prawda tempo rajdu w tym roku mocno nas wyeksploatowało, ale przecie pogoda dopisała a i  ptaki do późnego popołudnia też.
Wynik założony przez naszego dowódce został osiągnięty, własny rekord z przed roku pobity (2014 - 134, 2015 - 137 gat)  i świadomość dobrej organizacji i sprzyjającej pogody dają nam mocne podstawy by myśleć o ponownym poprawieniu w przyszłym roku wyniku :-) oby!
Tymczasem żegnam i do następnego wpisiku.

Już w poniedziałek 11.05.2015 wieczorem na profilu Rajd Ptasiarzy obejrzałem wyniki i stwierdziłem z satysfakcją, że 137 gatunków dało nam 9 miejsce a "generalce". Za to inna drużyna z Opolszczyzny miała  tzw : dzień konia" (sportowcy pewnie wiedzą o co kaman) i z wynikiem 150 gat zajęła miejsce na podium.
Będzie więc co pobijać za rok a tymczasem wracam do "normalnego" obserwowania przyrody i pracy w terenie bo sport sportem, ale ktoś ptaszorom i paczamamie pomagać musi ,co nie? :-)