Etykiety

pidżi (35) ptaki (30) dolina odry (23) gęsi (23) motyle (23) niszczenie przyrody (23) Turawa (22) ważki (22) bociany (21) drapole (20) mewy (20) stada (19) góry (16) siewki (14) dewastacja (10) owady (10) rajd ptasiarzy (10) stado (10) zmiany klimatyczne (10) gogolin drzewa (9) przeloty (9) rolnictwo (9) księżyc (8) dzierżno (7) las (7) migracja (6) myślistwo (6) plaskowyż głubczycki (6) Utrata (5) osadniki Strzelce Op (5) stawy tułowickie (5) osadniki (4) parki narodowe (4) storczyki (4) łabędzie (4) żołny (4) żuraw (4) biegus zmienny (3) bocian (3) błotniak łąkowy (3) cyraneczki (3) gogolin kamieniołomy (3) las naturalny (3) modliszki (3) piotrówka (3) rzeka (3) sokół wędrowny (3) wróble (3) wycinki (3) zrównoważony rozwój (3) Jesioniki (2) Park Narodowy w Austrii (2) Rogów Opolski (2) biała (2) dziki park (2) dęby (2) kotlarnia (2) mppl (2) nietoperze (2) ochrona przyrody (2) orlik (2) park w Rogowie (2) raniuszek (2) rybołów (2) rzekotka (2) wydmy (2) łączki A4 (2) Białowieża (1) Strzeleczki (1) ambona (1) bagno (1) bewiki (1) blotniak stepowy (1) brzegówki (1) budki dla jerzyków (1) czapla (1) drapolicz (1) erozja (1) gąsiorowice (1) jemioła (1) kotewka (1) krasowa (1) krynica morska (1) kumak (1) kurhannik (1) kwiecień (1) mamidło (1) mochów (1) ochrona (1) ojcowski park narodowy (1) opryski (1) oprzędy (1) postrzałek (1) rozlewiska (1) rybitwa (1) siwerniak (1) stepowienie (1) storczyk blady (1) strach na ptaki (1) szpak (1) słowacja (1) trzmiele (1) uhla (1) wejmutka (1) widmo brockenu (1) zabezpieczenia antykolizyjne dla ptaków (1) zaćmienie słońca (1) znaczki skrzydłowe (1) znaki (1)

środa, 28 września 2022

Zdębiały... prawie cały

 Tak, dlatego, że bardzo duża część posta będzie o tematyce okołodębowej. Fotki zrobiłem przy okazji sobotniej eskapadki wzdłuż Odry koło Obrowca. W sumie 10 km pykło. Zacnie sobie połaziłem. 

dęby bezszypułkowe 

Miejsce jest dość ciekawe bo rosną tam w polach szpalery bardzo okazałych drzew. Wyróżniają się pośród nich dęby. Najgrubszy jaki znalazłem ma prawie 7 m obwodu! To na pewno jest najokazalszy dąb rosnący w naszej gminie i dawno powinien być objęty ochroną. Na pobliskim Tempelbergu rok temu władze Gogolina zrobiły dwa pomniki przyrody (też dęby) ale przy tym to są maleństwa.            W okolicy Odry w Obrowcu jest na co popatrzeć jeśli chodzi o dorodne okazy. I piękny szpaler jesionowy (nie raz pokazywany) i topola nad Odrą o prawie 10 metrowym obwodzie, i urokliwe dęby rosnące na wale... naprawdę, jest na co patrzeć i do czego się przytulać. Tylko nie mówcie mi , że się nie przytulacie do drzew ;-) Ja w każdym razie lubię to robić.

Opisałbym jeszcze intelektualną szarżę jednego baaaardzo utytułowanego pracownika Gminy Brukolin o tym dlaczego nie warto robić z drzew pomników przyrody, ale to może kiedyś wrócę bo opowieść godna uwiecznienia dla potomnych. I nie kuście mnie na razie ;-)))

rosnące na wale ziemowity jesienne i dęby

aleja jesionowa wczesną jesienią
Warto nadmienić, że ten gatunek mocno obrywa od grzyba zawleczonego przez nas z Ameryki. Oby aleja przetrwała jak najdłużej.

 A to już fotka z Tempelbergu. Wody w pozostałościach fos sporo, szkoda, że na wiosnę tak nie było.

grzyby (chyba łuskiewnik) rosnące na pniu ściętego deba na Tempelbru. 
Choć ze dwa lata temu zgłaszałem wszelkim możliwym służbom fakt dewastowania wpisanego do listy konserwatorskiej stanowiska archeologicznego dalej jeżdżą tam "terenówki" i ludzie zostawiają swoje śmieci. Obiecano publicznie założenie tam  foto pułapek pilnujących porządku i nie zrobiono tego. Za dużo chyba wymagamy od służb biorących kasę za ochronę dziedzictwa historyczno-przyrodniczego. Oni chronią tak , żeby nic oprócz swojego zadu nie ochronić o czym mogą świadczą ostatnie głośne katastrofy ekologiczne. Jak nie bambry to quadowcy albo zwykli syfiarze i tak to koło samozagłady kreci się mieląc przyszłość swoich dzieci....
Chcę już jednak wrócić na szlak przyG/Rody.. Poniżej dwie fotki ptakenów spotkanych w śródpolnej alei dębowej.
modraszka sonduje zawartość jakiegoś oprzędu - smacznego 

a kowalik się przygląda 
Gdzieś ostatnio wyczytałem że stary dąb może być domem kilku tys. różnych stworzeń ; od mchów i porostów, przez rośliny, owady, ptaki i ssaki. Na początku października wejdzie do kin film o dendrofilskiej tematyce pt : Serce Dębu. Chciałby zobaczyć choć nic mi nie zastąpi kontaktu z prawdziwymi drzewami i naturą. A im dzikszą tym lepsiejszą :-)
kwietnica - także spotkana tego dnia na korze dębu

zarastające starorzecze między stawami w Krępnej a Obrowcem

Jego brzegi także porośnięte są okazałymi drzewami i choć widać na nich ślady działalności bobrów to lepsze to niż waryjoty wymachujące piłami. No i bobry przecież powstrzymują naturalną sukcesję i zatrzymują wodę której często i długo tak bardzo brakuje.
Chciałem jeszcze pokazać rów w polach i nawiązać do obecności wody.
rów odwadniający
A teraz kolejny obrazek już nie tak słodki. 
w tle Tempelberg

Dawki różnorakiej chemii którą producenci żywności "częstują" ziemię jest porażająca. Związki chemiczne pozwalają produkować taniej wygodniej większe ilości jedzenia, ale chyba nikt nie ma złudzeń, że odbywa się to kosztem  zdrowia natury i finalnie naszego. Chciałem jeszcze zwrócić uwagę, że pola powinny mieć naturalne ekrany roślinności zapobiegające przedostawaniu się chemii na sąsiednie tereny czy do wody. Właśnie w jej sąsiedztwie powinny być robione naturalne filtry z roślinności. Niestety, nie raz widziałem przy rowach czy ciekach wysuszone glifosatem wąskie skraje spontanicznej roślinności. Okropieństwo i totalna głupota.
A teraz już kolorki września na zakończenie:
samiczka czerwończyka (chyba żarka) z łączek koło kapliczki


kolejowy kulczyk - był w stadku 11 innych koło przejazdu kolejowego w str Obrowca


w niedzielę nad Gogolinem leciało na S trochę drapoli

I to już kolorowy finał zdębiałego wpsiu.
moje przytarasowe słoneczka


I to na razie tyle. Jakby ktoś chciał się spotkać to w niedzielę 02.10 będę prowadził ptasi spacerek w ramach Europejskich Dni Ptaków. Start godz 9 park na ul Ligonia 

No to kolorowej jesieni dla wszystkich. 



środa, 21 września 2022

Interior por favor

Taki "mundry" tytuł wpisu se wymyśliłem do kontynuacji wspomnień z urlopu. Bedzie głównie o ptakach i sytuacjach uwiecznionych troszkę dalej od wybrzeża. Zacznę od fotek poczynionych podczas trzeciego i czwartego dnia urlopu kiedy to wypożyczonym autem objeżdżaliśmy Sewillę, El Rocio i Aracenę. Zacnie przeżylim te dwie doby a przcie to nie były jedyne wędrówki do końca trwania urlopu. Zacznę od wrażeń krajobrazowo-florystycznych. Co pierwsze rzuciło mnie się w oczy podczas przejazdu z Faro (Portugalia_ do Punta Umrii to olbrzymia ilość terenów rolnych. Nawet ciężki (pagórkowaty) teren i ograniczona dostępność do wody nie zniechęcają farmerów do produkcji żywności. Natomiast niezbyt wiele jest obszarów pozostawionym przyrodzie. Z takowych najbardziej rzucają się w oczy lasy piniowe - przykuwają uwagę pięknym wyrazistym pistacjowym kolorem. Inne popularne późnym latem kolory to żółcie i brązy spalonych słońcem terenów i przygnębiająca czerń obszarów zniszczonych przez pożary. Widać, że maja tam duży problem.....

sand lilly na tle nadmoskiego lasku piniowego w Punta Umbrii

Odjedźmy jednak na dwa dni od oceanu. Zapraszam na spacerek po Sewilli. Byliśmy tam w akwarium żeby dziecko mogło sobie popatrzeć a kolorowe stworzenia bo w oceanie kolo nas niestety nie było możliwości. Po 2 godzinnej rundce skierowaliśmy swe kroki w stronę starego miasta. Troszkę grzało zatem droga przez park Marii-Luicy i Plaza de Espania wydawała się sensowna. Zanim jednak weszliśmy do parku me uszy zarejestrowały niezbyt miłe dla ucha wrzaski papug. Po chwili kilka z nich objawiło się w locie i usiadło na palmie. (nie mylić z napalmem:-)

mnicha choć na kielicha :-)

W samym parku tych wrzasków było jeszcze więcej. Papug musi być tam zatrzęsienie. Nawet aleksandretty mi mignęły w locie. Obce gatunki może i dla oka ładne, ale na pewno na ich obecności tracą rodzime gatunki choćby te związane z rozrodem w dziuplastych drzewach. By temu przeciwdziałać wiesza się sztuczne siedliska choćby dla nietoperzy które nie mają szans w wyścigu z dużymi i inteligentnymi papugami. 

budka dla nietoperzy na platanie

park bez bruki i betonu za to z dużo ilością potężnych drzew
Rad bym przelecieć wiosenną porą po tym miejscu by posłuchać i popatrzeć na stwory zamieszkujące ten piękny teren. Może przed końcem świata zdążę. Wogóle marzy mi się kilka dni w Hiszpanii właśnie wiosną. ech....
Wracając do hotelu odwiedziliśmy zakątek poświęcony wyprawom Krzyśka Ka na drugą stronę Atlantyku. Co prawda wiemy jakie skutki eskapada przyniosła w później rdzennej ludności i przyrodzie Nowego Świata, aleć dalekim od zrzucania winy na rzeczonego Kristofa... Fotki pod pomnikiem zdobywców (nie lubię tego słowa)  i spacerek w okolicy bajorka zwanego Mulle de tres Caravellas były dość przyjemne nie tylko z powodu możliwości obejrzenia replik okrętów ale i kilku ptaków z tej okolicy. 
nadobna
Hit dnia:
ibis kasztanowaty

na błotnistych brzegach estuariów żerowały masy siewek

Drugiego dnia chcieliśmy zaliczyć Jaskinie Cudów (Gruta de Maravillos) w miasteczku Aracena po drodze zaliczając słynne miasteczko El Rocio przypominające miejsca znane z pojedynków kowboi. Faktycznie jest klimacik. robiony przez piaszczyste ulice i place. Dopełniają tego  "stojaki na konia" prawie przed każdą hacjendą. Na razie nikomu nie przychodzi do głowy "rewitalizować" swojego krajobrazu kulturowego i tradycji. Za to słyszałem, że są problemy związane z zawłaszczaniem chronionych terenów PN Dońiany graniczących z farmerskimi gruntami. Chciwość wielu bambrów i tu doprowadza do zniszczeń i tępienia przyrody. Najwięcej szkód czynią uprawiacze truskawek - przekształcają ziemię parku narodowego w uprawy czerwonych owoców, które w pierwszych miesiącach każdego roku wysyłane są m.in do naszych marketów. W życiu nie tknę już hiszpańskich truskawek choć po prawdzie, żadne to dla mnie wyzwanie. Jedzenie wyprodukowane kosztem dewastacji Paczamamy po prostu mi nie smakuje. 
A teraz czas na kadry z El Rocio.
najbardziej charakterystyczne miejsce w El Rocio

potężne eukaliptusy rosnące prawie w centrum

Drzewa to dla mieszkańców Andaluzji nie wrogowie, ale sprzymierzeńcy. Niestety niezbyt dbają o porządek nawet w takich miejscach. No burdel jest i tyle....Na prowincji widać to aż za dobrze.
Z hiszpańskiego dzikiego zachodu do Araceny wyruszyliśmy koło południa i kierowaliśmy się tam bez pośpiechu wiedząc, że od 13 do 15 jest sjesta. Po drodze był wiec stop na sępa i tapasy :-) Piknie. Ciekawa potrawa z lokalnego baru w centrum miasteczka Valverde del Camino nazywała się jajko (tańczace) flamenco. Zaraz przed Valverde nad drogą latało z 30 sępów płowych i jeden kasztanowaty.
słabe foto jest

Na szczęście naoglądałem się i nafociłem tych ptaków podczas mojej wprawy na ptaki z 8 lat temu. Klął bym jakby to było jedyne foto sępa jakie mam :-) Oprócz ptaków wpadła w oko piekielnie industrialna  (choć nie pobawiona uroku) miejscówka zwana Koplanie RioTinto (Minas de Riotinto). Z poprzedniego wpisu powinniście pamiętać, że nazwa rzeki Tinto pojawiła się w kontekście potężnych ilości wody w przyatlantyckich estuariach. Niecałe 80 km na północ Rio Tinto to nie rzeka a wysychający kanion z resztkami wody o dziwnych odcieniach. Te kolory zapewne spowodowane są działalności przemysłu wydobywczego w pobliskim miasteczku Minas de Rio Tinto. Jedna z odkrywek miała koło 150 metrów głębokości i nie była jedyną na tych wzgórzach.
naście spągów i kawał rozebranej góry

W pobliżu są też zalewy i dużo wody, ale budzi moje wątpliwości jej przydatność....kolory mocno nienaturalne były i w przeróżnych kolorach.
dla oka ładne ale czy zdane do czegokolwiek? 

Po dojeździe do Araceny rundka po jaskini i spacer na wzgórek z twierdzą zbudowaną na pozostałościach budowli arabskich najeźdźców z dawnych wieków. Elementy kultury arabskiego orientu są zresztą obecne nie tylko jako artefakty ale kulturze Espanii. Fotki  Araceny i wzgórka.
pagór z grotą i twierdzą

Jaskinie bardzo polecam choć widać po niej zniszczenia poczynione zanim została "turystycznym cudem". Fajne jest. A tu już widoczek z pagórka i kilka fotek ptaków.
taki typ zadrzewnień nazywany jest dehsą (czyt degesa) to głównie dęby korkowe

tu z poziomu drogi jaskółką rudawą 


a tu dauriki odpoczywające przed upałem w twierdzy

jaskółka skalna w tym samym miejscu

Jeszcze jaszczurka. Gadów widywałem zaskakująco mało. Ze dwa gatunki jaszczurek i gekona na ścianach budynku hotelowego.
tego nie znam, drugim gatunkiem była piaskarka północnoafrykańska

Powrót do domu i jeszcze widoczki z bydlątkami w okolicy gdzie wcześniej latały sępy.
spalone pastwiska
W takim terenie widziałem raz zaledwie i to z jadącego auta czapelkę złotawą. Myślałem , że w głębi lądu (interiorze) będą ich większe ilości.

Kolejnego dnia umyśliłem sobie wybrać się późnym popołudniem na spacer w okolice lasku przy estuarium w Punta Umbria. Miałem chitry plan by dotrzeć do miejsca z którego będą mógł z bliska popatrzeć na flamingi. Na piechotę okazało się to nie do zrobienia, ale były inne fajne niespodzianki. Przez kilka minut mogłem obserwować stadko sójek błękitnych szukających pożywania na dnie piniowego lasku. 
kiedyś to była sroka, teraz je sójka :-)

Drobnicy też trochę było; w lasku dość liczne grasowały czubatki a i raniuszki zachodniego podgatunku się pojawiły. No i najpospolitsza pokrzewka rejonu śródziemnomorskiego czyli pokrzewka aksamitna. 
nie za dobrze ją widać

tego piecuszka fociłem z nadzieją, że to jakaś świstunka iberyjska czy inny zaganiacz szczebiotliwy

Ostatnia wycieczka urlopu zrobiona do Huelvy publicznym środkami transportu (autobus,  prom) też była fajowska. Byliśmy kupić jakieś pamiątki lokalne. Najpierw wiec swe kroki skierowaliśmy na ichniejszy targ. Oglądaliśmy prawie tyle samo morskich istot co w akwarium w Sewilli jeno tu wszystko do zeżarcia a nie konteplowania....No ale jakiś ser i wino zdołaliśmy zakupić. 
Rundka po wąskich uliczkach Huelvy w poszukiwaniu kastanietów była dość nerwowa, bo nigdzie tego suveniru nie mogliśmy znaleźć :-)))) 
Powrót do Punta Umbrii chcieliśmy zrobić promem - udało się znaleźć port i urzeczywistnić pomysł. Przed rejsem Klara jeszcze miała możliwość pobawić się w niewielkim parku na tzw małpim gaju. Zawsze takie miejsca są w otoczeniu wysokich drzew i zieleni. Nie to co nasze "zrewitalizowane patelnie" do nauki przetrwania....
park przy porcie z placem zabaw (niewidocznym)

Powrotny rejs trwał prawie godzinę i było na co popatrzeć. Sporo mew, rybitw, siewek i znów flamingi w odległości pozwalającej zrobić jakieś słabe dokumentacyjne foty.
kuliki mniejsze "poręczynowe" i śmieszki

falowało powietrze w pierony

Zastanawia mnie co robi ta mewa na pierwszym planie...czy ona jeszcze jajczy?

jeszcze jedno foto

Na pożegnanie macham szczypcem i do kolejnego wpisu. Tańczmy i robmy swoje póki jeszcze się da.... tempus fugit.....
adios amigos





środa, 14 września 2022

Wrześniowa Żandaluzja

Strzałeczka.

Bardzo treściwy ( spontaniczny) rodzinny urlopik spędziłem w południowej Andaluzji a dokładnie w pobliżu miasta Huelva.  Podczas 7 dni zrobiłem (razem z rodzinką) ok 600 km samochodem i pod 70 km z buta. Niewielka miejscowość (Punta Umbria) gdzie mieliśmy zapewnione noclegi leżała przy ujściu rzek Odiel i Rio Tinto do Atlantyku. Sam ocean nie zaskakiwał podwodnym życiem w sensie, że piaszczysta plaża, więc nurkowanie z rurką za bardzo sensu nie miało. Natomiast innego życia wkoło było co niemiara. Dodam jeszcze, że w pobliżu był Park Narodowy Marisamas de Odiel, Doniana i jeszcze coś przy samej granicy z Portugalią. Już jadąc z lotniska do hotelu miałem okazje "zaliczyć" flamingi i sójki błękitne. Przyznam, że rozbudziło to mój apetyt na więcej. W pierwszy dzień nie zdążyłem się nigdzie dalej ruszyć bo późno dotarliśmy do hotelu , ale w drugi polazłem do portu w czasie odpływu i już wiedziałem, żem trafił do ornitologicznego raju....Co by opowieść nie była za długa postanowiłem ją podzielić na część około morską i śródlądowo-obyczajową. Zacznę zatem ptakami i innymi sytuacjami znad oceanu i ujścia rzeki. W pierwszy dzień siedząc nad oceanem zauważyłem dwa gatunki mew i sporo różnych rybitw latających nad wodą. Wieczorny rozpoznawczy spacer w okolice portu nie przyniósł sensacji bo potraktowałem go raczej rozpoznawczo. Zresztą zbyt wiele czasu na samotne penetrowanie czasoprzestrzeni też za bardzo nie było. W końcu urlop rodzinny. Na rzece w jej ujściowym odcinku zauważyłem sporo ptaków, ale 99% siedziała nawet poza zasięgiem lunety - takie tam mają przestrzenie! Lecimy z fotkami zatem.

sieweczki obrożnej na kopy było.

tak jak i floty rybackich łódek

Drugi dzień to obserwacje i spacer po plaży nad Atlantykiem i wieczorny wyjazd z rodzinką w okolice portu. Znów dużo czasu na obserwacje nie było, co nie znaczy, żem nie miał na co popatrzeć. Nabrzeża rzeki podczas odpływu zawsze przyciągają ptaki - szczególnie siewki, mewy i czaple. Najliczniej w tym dniu obrodziło kamusznikami. Na ok kilkuset metrowym kawałku nabrzeża naliczyłem ich kilkanaście. Były też kraby i spora meduza.

krabulec

obok dla porównania krab
Meduzy ( a przynajmniej kilka ich gatunków) są jednymi z niewielu gatunków organizmów którym sprzyja rosnąca temperatura wody morskiej i jej zakwaszenie (skutek wzrostu steżenia CO2). Jednak zdecydowana większość morskich organizmów ma przez to kłopoty, że wspomnę tylko o koralowcach.    
kamusznik ucztuje

A wspomniałem, że do południa coś też obserwował z plaży przy Atlantyku a nie pokazałem. Zatem teraz jest na to czas.

stado ibisów sfocone z ok 3 km - krążyły nad wybrzeżem oceanu.

ten obiekt był jeszcze dalej

Tu mała dygresja: kutry wracające do portu okrążane są przez ptactwo w powodu żarełka. Są nim albo resztki patroszonych jeszcze na pokładzie ryb , ale bardziej stworzenia schwytane nieintencjonalnie w sieci  Ładnie nazywa się to przyłowem; oprócz ofiar na które rybacy zarzucają sieci wpada w nie ogromna ilość organizmów "nie chcianych" i kończy tam życie. Warto mieć świadomość, że na każdą rybę która trafia na nasz talerz przypada spora liczba innych organizmów ginąca w rybackich pułapkach. Jest to spory problem który doprawdy ciężko rozwiązać i warto pamiętać o tym kupując w sklepie "rybkę". Przy okazji polecam film "Seasperacy" gdzie jest to szeroko omówione i pokazane. Oczywiście, jak w każdym filmie są tam przekłamania i maniulacje, jednak problem niezrównoważonego rybołówstwa i kurczących się stad ryb jest niepodważalny. Mewy na razie na procederze wyrzucania z kutrów przyłowu korzystają, ale co oprócz śmieci będą jadły gdy człowiek wyczerpie zasoby mórz i oceanów do końca? Zresztą nie tylko ich dotknie ten problem....

A  wracając do mew i rybitw:

nad oceanem najczęściej widywałem właśnie czubatki

Co do dużych mew to na plażach czatowały na resztki od plażowiczów na tzw sępa mewy żółtonogie podgatunku intermedius/graellsi i mewy w typie atlantyckich srebrzaków. Kaśki i romki jakoś mi w oczy nie wpadły. No chyba, że bystre oko mewoholików coś tu jeszcze wypatrzy:

żarcik: szła na gołabki :-)

dwa wspominane wcześniej gatunki mewiszonów

łopanieee, cóż za strychowanie :-)

plażowy wędrowiec
a może to i rzeczywiście romek?

młody ciemniak :-)

Takie coś do ID to już dla mnie trochu za ciężko. Ten pod też zresztą - jeszcze pieron ciemniejszy.

mewska to nie lada wyzwanie
Podczas jednej z przechadzek po plaży zauważyłem byłem mewca w typie siwej. Po bliższym jednak przyglądnięciu się zacząłem mieć wątpliwości i szybsze bicie serca.... Na szczęście ptaszor dał się porządnie obfocić  i choć plażowicze dziwnie mi się przyglądali to na szczęście nikt mnie nie pogonił. No a mógł bom był obwieszon sprzętem "do poglądania" niczym jakiś zboczuś :-)
ta z lewej coś mi śmierdziała....
mewą z hameryki czyli ....

no dla mnie Delawarka!

Czy można tu mówić o siwej? Raczej nie, ale może mnie ktoś poprawi. Jako ciekawostkę napiszę, że rok wcześniej dokładnie tego samego dnia w tym rejonie też była widziana. Ciekawe czy ta sama....
Jeszcze kilka fociaków i kończę mewio-morski wpis. 
parka na nabrzeżu

Na focie kulik mniejszy (dużo ich tam było) i najpospoliciej występująca tam czapla czyli nadobna.
Jeszcze fotki z szerszym kontekstem z widoczną industrialną otoczką. Wspomnę, że południowe rejony Huelvy to mega przemysłowy teren. Potężny port i ładowane chemią masowce czy olbrzymia rafineria na pewno nie wpływają dobroczynnie czy to na stan olbrzymich estuariów czy oceanu gdzie trafiają odpady i syf z zakładów i statków olbrzymów. Cena rozwoju naszej cywilizacji dla dzikiej przyrody jest z pewnością bolesna. 
na tle portowej infrastruktury- spłoszone przez przelatującego dużego drapola

fotki z ostatniego spaceru -widać mewy i ostrygojady
W ostatnim dniu urlopu poszedłem z buta na ujście Odiel - w ciągu 3 godzinnego spacerku zrobiłem uczciwą dyszkę żegnając się z Punta Umbriją i jej przyrodą. Chcę zatem zakończyć pozytywnym akcentem dot. ochrony przyrody ina koniec jeszcze morska niespodzianka.
kilka hektarów plaży wygrodzony pod lęgi sieweczek i rybitw

wschodni brzeg plaży podczas odpływu - potężne przestrzenie
W popołudnie ostatniego dnia poszedłem z rodzinką na plażę by "zaliczyć" kąpiel w oceanie i być może coś wylukać. Udało się i to i to. Jako ciekawostka powiem, że woda w oceanie miała ok 22 st C a w pochmurne popołudnie udało się nad taflą wody dostrzec głuptaki!
i tym foto-koszmarkiem kończę pierwszą wspominajkę z "Żandaluzji"

Do łikendu postaram się wrzucić koleją zapowiedzianą wcześniej opowieść 
Hasta la proxima :-)