Etykiety

pidżi (35) ptaki (30) gęsi (23) motyle (23) Turawa (22) dolina odry (22) niszczenie przyrody (22) ważki (22) bociany (21) drapole (20) mewy (20) stada (19) góry (16) siewki (14) dewastacja (10) owady (10) rajd ptasiarzy (10) stado (10) zmiany klimatyczne (10) gogolin drzewa (9) przeloty (9) księżyc (8) rolnictwo (8) dzierżno (7) las (7) migracja (6) myślistwo (6) plaskowyż głubczycki (6) Utrata (5) osadniki Strzelce Op (5) stawy tułowickie (5) osadniki (4) parki narodowe (4) storczyki (4) łabędzie (4) żołny (4) żuraw (4) biegus zmienny (3) bocian (3) błotniak łąkowy (3) cyraneczki (3) gogolin kamieniołomy (3) las naturalny (3) modliszki (3) piotrówka (3) rzeka (3) sokół wędrowny (3) wróble (3) wycinki (3) zrównoważony rozwój (3) Jesioniki (2) Park Narodowy w Austrii (2) Rogów Opolski (2) biała (2) dziki park (2) dęby (2) kotlarnia (2) mppl (2) nietoperze (2) ochrona przyrody (2) orlik (2) park w Rogowie (2) raniuszek (2) rybołów (2) rzekotka (2) wydmy (2) łączki A4 (2) Białowieża (1) Strzeleczki (1) ambona (1) bagno (1) bewiki (1) blotniak stepowy (1) brzegówki (1) budki dla jerzyków (1) czapla (1) drapolicz (1) erozja (1) gąsiorowice (1) jemioła (1) kotewka (1) krasowa (1) krynica morska (1) kumak (1) kurhannik (1) kwiecień (1) mamidło (1) mochów (1) ochrona (1) ojcowski park narodowy (1) opryski (1) oprzędy (1) postrzałek (1) rozlewiska (1) rybitwa (1) siwerniak (1) stepowienie (1) storczyk blady (1) strach na ptaki (1) szpak (1) słowacja (1) trzmiele (1) uhla (1) wejmutka (1) widmo brockenu (1) zabezpieczenia antykolizyjne dla ptaków (1) zaćmienie słońca (1) znaczki skrzydłowe (1) znaki (1)

niedziela, 23 kwietnia 2017

Karząca ręka pana Kwietnia:-)

Strzałeczka.
Pół europy cierpi przez pogodę za sprawą grzechów ludu "polackiego" co to rżnie bez sensu i opamiętania wszystko co zielone. Nie ważne czy 100 letnia lipa, czy remiza śródpolna z tarniny i głogu, czy przydrożna aleja - piły ryczą a drzewa padają pod nawałnicą huskwarn i inszego zębatego sprzętu do eksterminacji drzew i krzewów.
Ta gwałtowna i mało przyjemna zmiana pogody być może ;-) jest jakimś sygnałem do opamiętania się, do zaprzestania czynienia sobie i przyrodzie zła przez duże "Z"
Ludzie, co z nami? Czy następne pokolenia mają mówić o nas na: "Ka, na Cha i na sp....j "? :-)))
Jestem tym wszystkim strasznie sfrustrowany i wcale nie mam radochy jak jeszcze pogoda dokłada kopniaki po równo wszystkim: przerżniętym spalinowo i tym co próbują ich powstrzymać.
A przecie jeszcze święta były całkiem całkiem:
pod Wróblinem
to wbrew pozorom dwa gatunki a nie jeden :-)
Pod GŚA pięknie zakwitły czereśnie - piszą o tym nawet w ogólnopolskich mediach troszkę na wyrost  nazywając ten rejon polską krainą kwitnącej czereśni - w sumie miło :-)
polna droga pod Oleszką
Jak tylko Święta się skończyły przypomniała se zima że może by tak jeszcze tego-tego..........
no i poszło! Wtorkowym popołudniem zaczął się klajne armagedon:
surreal.....
 W środowy ranek temperatura ledwo powyżej zera ale na szczęście śniegu tylko kilka centów. Za to w innych rejonach i to położonych kilkadziesiąt kilosków od nas ponoć spadło nawet  ponad 30 cm! Szok!
Te zdjęcia poniżej z czwartku a okolic GŚA - nono, ładnie, ale czemu nie w styczniu ?
ej no! Ale jak to tak???
zima w kwietniu?
Na tą okoliczność ukułem nowe przysłowie : KWIECIEŃ PLECIEŃ BO PRZEPLATA, MOC JEST ZIMY, MAŁO LATA ;-)
I to tak, ani rower, ani spacery.....ech!
W tygodniu max temperatury w ciągu dnia w cieniu nie przekraczają praktycznie 10 st C - nawet smog se o nas przypominał i w czwartek normy powietrza były mocno poprzekraczane.
A to zaraz przecie maj..........
Łikend u nas wciąż zimny i wietrzny - nie będę jednakoż ciągle narzekał bo w terenie byłem i parę godzin się pobujałem i w sobotę i niedzielę.
na łąkach kwitnie knieć błotna
idealne miejsce na kszyki i świergotki - skraj borów Niemodlińskich
świergotek
Południowy skraj Borów Niemodlińskich kryje pewnie jeszcze przede mną kilka niespodzianek - chętnie! 
To co poznałem do tej pory pokazuję we wspominkach na blogu.
śródpolna kapliczka koło Nagłowa

to już staw Ławnik
Na nim spotkałem gęgawy wodzące młode - super! To nie częsty widok kiedy norka, jenot i lis tłuką ptaszory aż pierze leci......
łącznie 3 pary wodziły młode

widać 7 młodych, ale one się tylko na chwilę "przykleiły"od innej pary
 A teraz wspominki z dzisiejszego dziona - odwiedziłem stawy na Utracie gdzie tym razem miałem nie miałem wątpliwej przyjemności spotkania stawowego nienawistnika :-)
Co prawda te fotki świstunów nie są z samych stawów jeno z przyległości - stąd widoczne oczka płotu :-)
świstki
rzeczka wypływająca ze stawów
spuszczony staw - myślałem że będzie sporo siew, nie tym razem : tylko 5 kwokaczy
Ogólnie raczej bez szału, ale jak wchodziłem to słyszałem odgłos wystrzału - pewnie psychol robił obchód........
NO i taki obrazek mało radosny odnotowałem, najpierw jednak go wyczuł mój nos. Jak podszedłem bliżej to o mało co nie zwymiotowałem...........błe, kilogramy resztek z jakiejś restauracji i trupy małych rybek tworzyły tzw: nęcisko czyli miejsce kaźni zwierząt. Kto ma pomysł by taki hajziel robić? Ano wiadomo, jakiś pieprznięty amator dziczyzny.......ryja by se wsadził do tego syfu to może by oprzytomniał.
ale gnój.......
cudowne klimaty......oby was durnie przeczyściło!
Poniżej jeszcze dwa przykłady deblilnego zachowania istot niesłusznie nazywanych ludźmi:
resztki ogromnej fojerki na skraju gruntowej drogi- były tam resztki opakowań po aerolzolach itp
kolejne skurwysyństwo - śmieci do wody hops, plum, i niech se frajery robią z tym co chcą
Przykro to pisać, ale naród mamy tak głupi ,tak pozbawiony wyobraźni i szacunku do przyrody i innych ludzi że nawet ciężko mi to nazwać. A śmieci naprawdę nie ubywa, wręcz przeciwnie  - jest ich coraz więcej. Gdzie samorządy? Gdzie straż miejska, gdzie fotopułapki i walenie durni po łapach za to co robią?...
W sobotę był Międzynarodowy Dzień Ziemi - i co z tego, skoro akcja sprowadza się głownie do wykorzystywania młodych ludzi w wieku szkolnym by sprzątali po dorosłych śmierdzielach! Paranoja jakaś.......
Powoli już odlatuję bo złość i bezsilność strasznie mnie psychicznie wykańczają.............zatem lecę jak ten rybołów z pożegnalnego ujęcia. On sobie ładnie zapolował i poleciał z rybką na obiadek, ja w światowym dniu Książki biorę w szpony knigę i lecę się odstresować..............
pandion
Baj i oby do wiosny ;-)





czwartek, 13 kwietnia 2017

Kto (o)chroni Karlika?

Strzałeczka.
Chciałbym podzielić się informacjami i przemyśleniami w temacie prób ocalenia przez mieszkańców Gogolina dęba Karlika i działań tutejszego magistratu w kwestii pomocy mieszkańcom. Na początek dwa dokumenty związane z moim zapytaniem (z  3.04.2017) co zostało zrobione do tej pory w kwestii ustanowienia Karlika pomnikiem przyrody.
Na moje pismo z przed 10 dni dostałem dziś  odpowiedź. Pytałem co zrobiono by ustanowić Karlika pomnikiem przyrody przez ostatni rok. Było to zapisane w "Strategii Rozwoju miasta Gogolin..... z 2016 roku, ale już w 2013 też był zapis by dęba z pod biblioteki chronić.
Czym jest dla Gminy "Strategia" - w kontekście ochrony przyrody? Cytuję pana użędnika ;-): 
"nie wiążą bezpośrednio....." i dalej; " Zapisów w tym dokumencie nie można natomiast bezpośrednio traktować jako wytyczną do ustanowienia pomników przyrody" . To ja zapytam pana Długosza: a pośrednio?
Pinokio pisze......
Pytanie do zastępcy burmistrza: po co w takim razie Rada Miasta i Burmistrz poparli zeszłoroczny protest mieszkańców wypluwając z siebie nawet Uchwałę?
Czy choć zapytaliście właściciela działki (PKP PLK) o zgodę? Pokazywać pismo, już :-))))
Pytanie dwa: przejmowaliście za symboliczną złotówkę plac (na centrum przesiadkowe) po drugiej stronie torów czym chwaliliście się w całym województwie. Nie trza było pomyśleć o przejęciu tych paru arów z działki 918/10 z dębem? NIeeeeee, po co nam drzewa?
Treść odpowiedzi vice zawiera także prawie :-) prawdziwe zdanie "Przepisy dot. bezpieczeństwa transportu kolejowego nie zawierają wyjątków ,które spowodowałyby traktowanie pomników przyrody w sposób uprzywilejowany"
Czyżby panie Krzysiu?
paragraf 11 - Przypadki szczególnie uzasadnione (do występowania o odstępstwa)
Ja wiem, w d...e macie dziedzictwo historyczno-przyrodnicze Gogolina, liczą się wybujałe ambicje paru gości i przerobienie unijnej kasy, reszta mało ważna.
Całą sprawę zwaliliście na Starostę Krapkowickiego którego sprawa w ŻADEN sposób nie dotyczy!
O piśmie do Starosty za chwile a tymczasem chcę pokazać odpowiedź na kolejne z moich pytań z pisma do burmistrza Wojtali w którym pytam czy drugi dąb z Kamionka także wpisany w "Studium.... " został już ustanowiony pomnikiem przyrody. Jaka jest odpowiedź? NO wiadomo , totalna manipulacja. Proszę zerknąć:
widać że w kulki lecą - nie lubią drzew i ich nie potrzebują
Wpisali że będzie pomnikiem ale nikt nie chce wniosku złożyć i zbadać drzewa- no patrzcie państwo, wycinajcie zatem szybko, to potraficie znakomicie co było widać podczas pierwszego etapu rewitalizacji paku na Ligonia! Rewitalizacja po gogolińsku to budowa jak największej ilości bruku i wycinka (w sumie ok 20szt) inwazyjnej robinii akacjowej i kilku pięknych żywotników olbrzymich, tyle!  Kto nie wierzy, zapraszam do parku by zobaczył 27 metrowy ciąg rowerowo-pieszy-korytarz ekologiczny.W okolicy korytarza jest więcej polbruku i znaków niż drzew. Te wycięli bo skoro chciały mordować ludzi..........no cóż.......
po co to komu??? nie mam pojęcia......
 Sceny z serialu Alternatywy 4 przy pomysłach naszych asów to pikuś :-))))

Najlepszy jest punkt 3 :-)))) - oni się chwalą co im do głowy nie przyszło przez ostatnie naście lat!!!
To ja byłem autorem wniosku do budżetu obywatelskiego o inwentaryzację ewentualnych drzew pomnikowych. Jaja na całego czy bezczelność? Skoro Święta to wybieram jaja ;-)
Poza tym zobaczymy czy ustanowicie jakiekolwiek drzewo pomnikiem skoro Karlika od 4 lat nie potraficie zrobić  - nie wiem czy mam się z was śmiać czy.............

W piśmie jest załącznik czyli pismo do Starosty Krapkowickiego. Co w nim wyczytałem między wierszami? Ano to że oprócz Karlika trza by jeszcze wyrżnąć rosnące obok robinie akacjowe.
brak widoku? taaaa, chyba na rozum........
Jeszcze niedawno urzędnik z ochrony środowiska Umig Gogolin przepisywał bezmyślnie (na stronie FB urzędu) treść odpowiedzi PKP PLK na naszą petycję by wskazać na rzekome zagrożenie ze strony drzewa. Teraz jak widać piszą o "ograniczeniu widoczności wynikających z obecności innych drzew w okolicy. czyli co? Co chcecie chłopaki żeby Starosta wyrżnął? :-)))))
Widoczność na przejeździe wygląda tak;
widok na wysokości rogatek, szlak 136 przy ogrodzonym budynku
A tak po prawdzie to jak Karlik może kierowcom zasłaniać widok, jak są rogatki które opuszcza się pare minut przed tym jak pociąg przejeżdża przez Gogolin?
TO może zasłania widoczność maszynistom pociagów ?
no tak, ta jedna mała gałązka która w skrajnie nawet nie wchodzi
 A tu widok od góry;
semafor przy kładce na pewno nie jest zasłonięty przez drzewo
Ludzie, ludzie, takie bzdury opowiadać ze świętą miną.............obooooszeeeee

Wracając do pisma Burmistrza Wojtali do Starosty w punkcie 2 znów mistrz, bo nasz "wielbiciel drzew" pisze co (chyba Starosta) ma zrobić z drzewem by była podstawa cytuję" do przeprowadzenia analiz czy przeprowadzenie dopuszczalnych prac w obrębie korony drzewa nie wpłynie na tyle znacząco na poprawę (UWAGA) WIDOCZNOŚCI oraz  stopień zagrożenia dla urządzeń kolejowych , że możliwe będzie zachowanie dębu.
Tu pytanie - czy urząd w Gogolinie dysponując wybitnym fachowcem dendrologiem zrobił COKOLWIEK by ocenić zagrożenie stwarzane przez dąb i zakres ewentualnych zabiegów minimalizujących ryzyko? Pytam; COKOLWIEK? NO tak, Starosta za nich pewnie zrobił :-)))
Dalej są bzdury o nasypie (schronu) który nikomu oprócz burmistrza nie przeszkadza.
W kontekście tych wszystkich farmazonów napisanych niby to w obronie drzewa nie widzę cienia szansy by Burmistrz poważnie myślał o ocaleniu Karlika.
ładnie , tylko czemu słowem a nic czynem?
Te cyrki podsumuje krótko - gra pozorów i bajdurzenie. Był cn rok (o ile nie kilka lat)  byście coś mistrzowie zrobili. Teraz tylko bojąc się złej sławy pozorujecie działania.
Sądzę że w naszym magistracie już przed nadejściem lex szyszko u co niektórych decydentów istniała choroba nienawiści do wszystkiego co daje ludziom cień, wytchnienie dla oczu i płuc oraz jest częścią historii i symbolem więzi z przyrodą. Piszę tu o prawdziwych drzewach a nie 3-4 metrowych ich substytutach typu tuje czy małe drzewka owocowe. Wiem, że czaicie się na lipy na Ligonia, będzie ostro, ale co tam, nie damy zrobić z Gogolina Brukolina! :-)
Nie boję się was choć zdaję sobie sprawę że szczególnie jedna osoba będzie próbowała zrobić wszystko co w jej mocy by mi zaszkodzić.
Trudno, ja wierze że stoję po dobrej stronie mocy i póki będę miał możliwość, siłę i zdrowie będę uświadamiał społeczeństwu że każdy z nas ma możliwości większego zaangażowania się w sprawy dotyczące nas wszystkich i nie wolno być obojętnym gdy widzi się zło. Że chodzi o zdrowie i życie nasze i przyszłych pokoleń, że smog i spaliny nie służą rozwojowi miasteczka i nie powodują że żyje nam się lepiej i bezpieczniej.
Mam nadzieję, że przyszłe pokolenia jeśli nie daj boże nie uda się (nam, społeczeństwu) ocalić Karlika zapamiętają co kto w tej sprawie zrobił, co obiecywał i jak rzeczywiście działał.
Ja nie ustanę i póki Karlik będzie rósł na jabolowym wzgórzu nie ustanę w próbach jego ocalenia - to jest dla mnie jasne jak słońce!
Dziękuję moim przyjaciołom za wsparcie i pomysły i realną pomoc, sam nic bym nie osiągnął . Brawo MY! Brawo Gogolin, Brawo natura!
Przy okazji życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkiej Nocy!




to rogi mój drogi :-)

Strzałeczka.
Tytulik znów zagadkowy wielce umyśliłem wstawić bo to w końcu tradycja że trochę zamiesznia lubię czasem zrobić :-)
Czas przedświąteczny dla wielu pewnie bardzo pracowity, mnie też lepsza połówka zagania do pomocy, ale najpierw muszę nadrobić zaległości z poprzedniego łikendziku. Udało mi się zrobić pierwsza kontrolę w akcji "Kwadraty" (bez trójkątów) :-), była sobotnie wycieczka w dolinę Odry i niedzielny spacerek rodzinny w Łęgu Zdzieszowickim.
Zacznę od zagadki zabawnie wyglądającej istoty - na pierwszy rzut gały wygląda toto jak misiek czy coś w podobie - po uważnym zlustrowaniu kudłacizny wychodzi jednak zupełnie coś inszego! Proszę o uważną lustrację elewacji kreatury:-)
huemaj?
Prawda, że słodziak? :-) Mamusia i pobratymcy też wyglądają dość ekstrawagancko - tacy hipisi co się  zjamajkowali a bit :-)
najpierw myślałem że to odmiana jaka..........

elem se wygrzebał w necie ze to rasa bydła ze szkocji - tzw "hajlander"
No a łączka na której to się pożywiało i zapijało też wypaśna - mogą być lęgowe kszyki, czajki a w pobliskim trzcinowisku nadawał podróżniczek.
Apropo trzcinowisk to odwiedziłem osadniki w Krasowej koło Zdzieszowic. Z ciekawszych była para gęgaw, błotniaki stawowe i wąsatki. Tym razem udało się sfocić samiczkę tego ostatniego gatunku.
maskujące upierzenie samicy to świetny kamuflaż w trzcinowisku
Na pobliskim składowisku popiołu pliszka siwa znalazła se piękny teren do jajczenia. Też się pierona dobrze maskuje na tle popielatego tła.

siwucha popielata
Na przydrożu w okolicy "refulatu" rósł jak co roku lepiężnik różowy. Szkoda że piękno łanu lepiężnikowego zniszczył kretyn który jak przystało na prawdziwego polaka-buraka śmieci potrafi się pozbyć wszędzie tylko nie tam gdzie powinien. Brak mi już słów na takich durni, ale przysięgam jak kiedyś zobaczę w terenie to pozbieram ten syf i z powrotem do auta wsypię!
lepieżnik
tego nie zrobili uchodźcy ani żydzi........
K...a, co za naród, w rowach gnojówka, śmietnisk dzikich w ciul, drzewa i krzewy wycinają, rzeki prostują, powietrze smogują, brukują, betonują wszystko i jeszcze chcą zdrowo i długo żyć! Niedoczekanie wasze półmózgi, szatan was widłami pogila po pleckach a przyszłe pokolenia mam nadzieję przeklną :-(
Nie mogem już nomalnie, no nie mogem! AAAAAAA!
Naprawdę im dłużej żyję tym bardziej załamuje mnie jak zachowują się mieszkańcy Polski - kiedyś kochałem ten kraj, teraz jestem o krok od znielubienia :-(

Teraz pokaże co się dzieje w Łęgu Zdzieszowickim ale najpierw samiec białorzytki spotkany w polnym krajobrazie Odry.
wraca do domu
Czas kwitnącej kokoryczy i zawilców to niesamowity spektakl kolorów, warto zajrzeć i zobaczyć samemu. Do wrażeń wzrokowych dochodzi zapach czosnku niedźwiedziego a uszy sycą się ptasimi trelami - trza odwiedzić musowo!
moim też się baaaardzo podobało

dziwne nie jest :-)
zaczosnkowana księżniczka kokorycz-ka
kwiatów mnogo - tu pierwiosnek,ale i zawilec, ziarnopłon, kokorycze....
pięknieeeee
sarenka mnie obserwuje
taki las to je lasssss :-)
Naprawdę, kto nie był to proszę w te pędy, malowniczy obszar jest łatwy do przespacerowania a teraz jest na to najlepszy czas!
Powoli zakończę zdjęciem dwóch pierzastych istot- na pożegnanie widok częstego w pobliżu siedzib ludzkich gatunku - szpaka. Drugi już raczej ludzi unika choć nie zawsze. Rożeńca spotkałem na stawie we wsi Krępna i lekko mnie pani "akutowa" zaskoczyła swoją obecnością. Za to kręcący sie w jej pobliżu kaczorowie krzyżacy chyba mieli ochotę na przedświąteczne dzióbki :-)
szpak odblaskowy
maskujący wzorek pani rożeńcowej
I tym kaczystym akcentem zakończę wspominankę i zabieram się za pisanie rewoucyjnego posta o batalii mieszkańców Gogolina z kolejną próbą wycięcia dęba Karlika z Jabolowego wzgórza oraz manipulacjach i krętactwach władzy. Powróżę znów gdyż warto by Gogolinianie uświadomili sobie jaki los gotuje im Brukarz i czym za to zapłacą oni sami i ich dzieci/wnuki.
To na razie, choć nie jest mi wcale do (u)śmiechu to Życzę Wesolutkich i pełnych pozytywnych emocji Świąt.
Nerka.







wtorek, 4 kwietnia 2017

Upside down i dobre wróżby

Strzałeczka.
Troszkę miałem męczący marzec. By odpocząć i oderwać się choć chwile od rżnących głupa i drzewa gogolińskich brukarzy postanowiłem zrelaksować się choć kapecke podczas 3 dniowego zagramanicznego wojażu. Wyprawa zaplanowana była stosunkowo niedawno i uczestniczyć w niej oprócz mnie miało jeszcze 3 kolegów. Niestety, jeden z nich miał nieszczęście i rodzinna sytuacja uniemożliwiła mu wyjazd. Pojechaliśmy zatem we trzech.
Gdzie? Już piszę - po raz trzeci odwiedziłem okolice jeziora Nezyderskiego. Jako, że znałem z poprzednich wizyt troszkę okolicę a i pomoc obiecał frend z Wiednia to nawet się specjalnie nie przygotowywałem - postawiłem na spontan, intuicje i spełnialność moich wróżb :-)
Taaaaaak :-)
Pierwszego dnia rano odwiedziliśmy dropsy - mało brakowało byśmy nie oglądnęli spektakularnych toków przez imprezę powitalną z poprzedniego wieczora - wstać było trochę ciężko :-)
Gdybyśmy dotarli dosłownie pół godziny później było by praktycznie "po ptokach" :-) ok godz 9 ptaki zaczęły się chować przed narastającym wiatrem w wysokim habaziu.
Zdążyliśmy jednak i mogliśmy podziwiać niesamowite popisy olbrzymich i oryginalnie upierzonych samców tego gatunku. Na czy polegają toki dropi?
Proszę zerknąć:
TO białe to drop w fazie toków zwanej jakże trafnie "śnieżna kula"
Widać jaki to olbrzym bo w pobliżu przechodził kogut bażanta. Przy okazji wyjaśnienie odnośnie frazy użytej w tytule wpisu - białe pióra są widoczne bo ptak jakby wywraca się w drugą stronę. Normalnie wygląda normalnie :-))))
fonoscoping -trzy samce
Kolega Norbuś podsumował te wygibasy dropi że niby, cytuję: drołp mnie po plecach ;-) Sprytnie!
Do kolekcji dodaliśmy obserwacje samic w drugim dniu kiedy to ptaszory łaziły ok 150 metrów od drogi i jakby za nic miały tabuny austriackich i niemieckich emerytów z sześćsetkami za grube tysiące ojro. A ja fotki robię telefonem z przyłożenia do lunety, zumikiem NIkona z przed paru lat i dwunastoletnim lustrem :-)))) A uśmiech na twarzy nawet większy niż zblazowane bogactwem materialnym towarzystwo z zachodniej Europy, hihi.
 Wszyscy się gapią na przydrożne panienki ;-)
stadko samic
Mało dropsów to proszę - w locie koleżka co nam prawie nad głowami przeleciał - jak fart to fart !
Dyszał jak lokomotywa :-)
taki RUSŁAN w orni wersji - waga samców sięga 18 kg!!!
O dropiach tyle, choć mógłbym tu jeszcze długo przeżywać emocje związane z ich obserwacjami - powiem tylko, że życzę każdemu ptasiarzowi by choć raz w życiu mógł zobaczyć toki otisów - BAJKA!
Ok, trza jednak ruszać dalej, jak daleko? A jakieś 500m na południe ;-) - tak daleko odjechaliśmy gdy zauważyłem polującego błotniaka nie stawowego. Choć obiekt latał daleko to byłem pewien że patrzę na samicę "zbożaka". Nagle, co to!? Przemek ( nasz lornetkowy) komunikuje podniesionym głosem że widzi coś naprawdę dużego. Przykładamy oczu do sprzętu i co widzimy......................no ja! Toż to młody orzeł tylko jakiego gatunku? Dobre oblukanie przez lunetę pozwala oznaczyć wielkiego drapola jako orła cesarskiego (niedorosłego). O kurka wodna! Chyba zaczęliśmy z wysokiego C!!! :-)
ptaka spłoszyła przelatująca nisko awionetka
dlatego udało się zrobić ujęcie pleców ptoka

Zdjęcie cesarza zrobione przez Przemka
NO genialnie rozpoczęty dzień a to dopiero przedpołudnie!
Jedziemy więc szukać dalej szczęścia w okolicach stepowego jeziora Lange Lacke. Ciekawe jaki będzie poziom wody bo od tego czynnika zależy ilość i odległość od nas ptaków.
Wokół jeziorka prowadzi ścieżka przez step - potem sobie ją przemierzymy i nie będziemy się dziwić że jesteśmy lekko zmęczeni - wyszło ponad 13 km!
Najpierw parę fotek pokazujących okolicę i ciekawsze obiekty ze spaceru:
wchodzimy na szlak i już jest cudnie - pogoda jak marzenie choć obserwacje utrudnia mocno wiejący wiatr

Udajemy żurawia :-)
na stepie zaczynają kwitnąc piękne kosaćce
sama natura - choć niezbyt wielkie to cieszące oko w jeszcze szarej zeszłorocznej murawie
W tym roku na jeziorku miała miejsce mała katastrofa  - mrozy spowodowały powstanie grubszej niż zwykle pokrywy lodowej skutkującej przyduchą - kilkanaście o ile nie kilkadziesiąt ton ryb niestety padło a my mogliśmy oglądać sprzątające (jeżdżące brzegiem jeziora) traktory ciągnące za sobą sieci.
Pewnie dlatego obecności żadnych czapli nie stwierdzaliśmy. Były za to tabuny siewek, kaczek, gęgaw a i "markowy" drapol w postaci raroga objawił się był mocno płosząc towarzystwo.
oharów w dziesiatkach!

gęgaw setki
totek w locie - krwawodzioby to jedne z liczniej lęgnących się na Nojzidlerze siewek! A u nas na śląsku lipa! :-(
pierwsze szczudłaki - wcześniej nie mieliśmy pewności czy już wróciły z zimowisk
samiec batona
Tu małe spostrzeżenie - tylko białe samce ( niektóre) miały już prawie całą kryzę. Ciemne i rude zaś nic a nic , hmmmm.
parka sieweczek morskich
Tych siewek na dwóch zatoczkach naliczyliśmy ok 20 os - widzieliśmy ( o my świntuchy) :-)
kopulacje i budowę gniazda! :-) Que suerte!
jeszcze morskie bez morza :-)
płaskonosy oprócz świstunów były najliczniej reprezentowanymi przelotnymi kaczkami
Okej, rundka wokół Lange Lacke została zakończona późnym popołudniem a ostatni punkt programu to trzcinowiska i brzeg jeziora od SE strony, tam widzimy kormorany małe w niskim przelocie nad wodą. Niestety mocny wiatr i falujące ostro woda uniemożliwia lepsze wyczesy. Na pocieszenie widzimy pojedynczą warzęchę w zamaskowanym i doskonale utytułowanym punkcie obserwacyjnym blisko głównej drogi.
Po blisko 12 godzinach spędzonych w terenie mały bronek by uczcić piękny dzionek i obgadać plany na następny dzień kiedy to kolega Artur ma dojechać do nas z niedalekiego Wiednia.
Ranek wita ns piękną pogodą i tak będzie przez cały dzień choć od południa mocny wiatr telepie w odkrytych miejscach lunetami niemiłosiernie.
Jedziemy zatem tym razem we czwórkę na stawy po węgierskiej stronie. Jest pięknie: ptastwo rozśpiewane, świeża zieleń i dzikie krajobrazy sycące nasze oczy.
Wcześniej jednak zahaczamy o stepowe jeziorka gdzie dzień wcześniej nie mieliśmy okazji dotrzeć.
Artur zna tu każdy zakamarek więc jest okazja popatrzeć na fajne tereny.
jest radość i o to chodzi!
TO już stawy po węgierskiej stronie:
malownicze drzewo na środku stawu
Potem walimy na inne stepowe stepowe jeziorka   - podróż trwa ok 30 minut i troszkę przysypiamy bo raz że zmęczeni a dwa, zmęczeni? ;-))))
Ja czasem zalukam gdzieś w bok i w ten sposób dostrzegam tablicę na pastwiskowym płotku z sylwetką cesarza. Za parę sekund moje gały rejestrują jakieś duże ciemne kształty na topolowej alei ciągnącej się w poprzek drogi het w pastwiska. Mówię do Artura żeby się zatrzymał bo "coś mi tu śmierdzi". Rzeczywiście po rozłożeniu lunety wyraźnie widzę 3 duże gniazda a na jednym jakby coś siedzi, hmmmmmm. To niesłychane bo po kolejnych kilku minutach Przemek i Artur dostrzegają jakiś kształt latający nad drzewami. Nieeeeno, niemożliwe przecież to dorosły cesarz który po kilkuminutowych powietrznych harcach ląduje na gnieździe! Jak se przypomnę moją rozmowę dzień przed wyjazdem kiedy wypytywałem czy kolega z KOO nie zna jakiejś lokality na cesarza-nie znał....
Rozmowę z nim skończyłem tak:  "...wiesz, jak sam se człek znajdzie to lepiej smakuje". No to żem se wywróżył ;-) i choć cesarz był już dzień wcześniej to samodzielne znalezienie strefy jest czymś po prostu CREJZI!:-)
na cesarzu (by Przemo)
Krajobraz pastwiskowy dla cesarza mega zdrowy:-)
cesarska aleja
Następnym punktem programu są znów środowiska wodne - tu aż kipi od siewek, najliczniejsze są batony, ale rycyków tez pod 150, są szczudłaki, szablodzioby i ze 2 kwokacze. Szkoda że przegapiamy prawdopodobnie brodźca pławnego - wieczorem oglądając foty widzę siewkę bardzo przypominającą ten gatunek. W sumie to nie nasza wina :-) a telepiącego sprzętem wiatru i chmary batonów wśród których skitrał się (być może) stagnatilis.
czy to pławny? tego się już nie dowiem
masy ptaków
to zachęta dla obrączkarzy - widać wacki postawione na błotku
Ale widać też 2 melki w towarzystwie siew: łuhu!
2 mewy czarnowgłowe w głębi kadru
Gdyby ktoś był ciekawy jak po madziarsku nazywają się ptaki spotykane w okolicy to mała podpowiedź:
czapla biała to NAGI_KOCIAK ,  fajnie brzmi! :-)
Jeszcze focia rowerowej infrastruktury - warto nadmienić, że okolice pogranicza austriacko-węgierskiego i słowackiego to raj dla "pedałów" do których i ja należę! - mają to od zarąbania pięknych trasek! Nic tylko kręcić coć czasem wiatr w oczy !
stojaki rowerowe w kształcie gesich głów (symbol parku narodowego)
 Choć mamy dużo radości z różnorodnych obserwacji to nie samym uśmiechem człek żyje, głód doskwiera i trza by pomyśleć o aprowizacji. Decydujemy się na powrót do Austrii i tam robimy zakupy w markecie - późny obiad w postaci (bi)buł spożywamy oczywiście w terenie - śpiewają nam dzierlatki a wokół spacerują i latają gęgawy.
bronek do obiadku? czemu nie, w końcu mamy kierowcę ;-)
Oprócz nas obiad spożywa również bociek mieszkaniec Apleton.
zjadł kretyna , ja też bym ich zjadł, tych naszych lokalnych :-))))
Po jedzonku Artur wiezie nas na pobliski kemping by koledzy mogli zapoznać się z "cizlami" czyli po naszemu susłami moregowanymi. Sympatyczne gryzonie są raczej niepłochliwe i dają się obserwować z kilku metrów. Ludzie nie robią im krzywdy to i nie mają się powodu bać - czy i u nas by tak było? Śmiem wątpić widząc zawziętość jaką niektórzy nasi krajanie prezentują w prześladowaniu przyrody! Nawet drzewom wielu durni nie chce odpuścić a co dopiero gryzoniom kopiącym nory na polu namiotowym - jeszcze kto by se nogę złamał...........ech, szkoda słów na nasze buractwo i brak wrażliwości na nature.
Zatem zostawmy to z boku i wróćmy do susła:
jego kuzyni żyją w pobliskim rezerwacie w Kamieniu Śl
Potem po raz drugi odwiedzamy brzeg jeziora i czatownie obok - niestety tym razem bez spektakularnych obserwów choć blisko orni-ukrycia pływają chroniące się przed wiatrem "helmuty".
Kolejny piękny dzionek zaliczony - chłopaki szczęśliwe a Przemek to chyba rejestruje już na liczniku "fajferów" dwucyfrówkę :-) Pięknie.
Żegnamy się z Arturem profesjonalnie nas oprowadzającym po dzikich ścieżkach parku i jego otuliny.
Wieczorkiem przy piwku znów sobie wróżymy co by tu jutro - "przydała by się wisienka na torcie" mówię - no to prosimy Dżia że chcielibyśmy przez te ostatnie kilka godzin niedzieli wytropić "syryjczyka" i tamaryszkę. Trzcinowa myszka może już przyleciała z zimowiska a i pogodę zapowiadają bezwietrzną - trza próbować! Może choć śpiewać będzie?
Nie zrywamy się jakoś mega wcześnie a i sprzątanie chałupy zajmuje nam z pół godzinki - to zostaje wynagrodzone bo gdy wychodzę na podwórko kwatery o dźwięcznej nazwie - ferienwohnungsisi ;-) me uszy słyszą coś jak głos krzyżodzioba - niby się zgadza. Świerk jest na podwórku tylko czemu nie widzę samych ptaszorów? Nagle jakiś ruch , szum skrzydeł i widzę lądującego na czubku drzewa SYRYJCZYKA !!! OŻESZ!!!! Ale jajca - jedno życzenie już się spełniło wiec może będą dwie wisienki? Oby.
Po pożegnaniu z sympatyczną kierowniczką obiektu ;-) jedziemy w trzcinowiska nad jeziorkiem.
Tutaj spotykamy jeszcze rzeszę drzemiących helmutów, budującego gniazdo remiza i wąsatki.
trzcinowisko nad jeziorem
pan wąsatka
zorro na kwaterze
fonoscoping
Idąc wzdłuż trzcinowiska nasłuchujemy i od czasu do czasu puszczamy niezbyt głośno piosenkę tamaryszki - nawet nie po 200m słyszymy odzywającego się z trzcin ptaka! Co prawda ma nas w nosie i nie chce podlecieć bliżej, ale głos słychać wyraźnie choć piosenka jest cicha. Może dopiero co przyleciał i jeszcze zmęczony? Kto to wie? Kilka razy porównujemy to co słyszymy z nagraniem i nie możemy się mylić - to TAMARYSZKA! Jessss ! Ekstra.
Przybijamy po piąteczce i ruszamy już definitywnie do dom. Ostatni pożegnalny stop po drodze mamy w miejscu gdzie dzień wcześniej jedliśmy terenowy obiad - tylko rozkładam lunetę i od razu widzę rybitwę, dziwną rybitwę bo dziób jakiś ciemny, nogi też......ale odległość i ostre światło nie pomagają w identyfikacji. Mam podejrzenie że to nie rzeczna czy popielata ale nie wiem czy można głośno wymówić nazwę NILOTICA! A kij tam ,wymawiam i pędzimy z buta by z bliższej odległości potwierdzić nasze przypuszczenia. TAK! Tojesto! Rybitwa krótkodzioba jak malowana - znów ciarki na ręcach i innych narządach :-))), przybijane piąteczki i głośne śmiechy - mamy prawdziwą wisienkę na pożegnanie. ŁI LAW JU NOJZIDLER!
krótkodzioba  - dla kolegów kolejny lajfer!
a i ja widziałem ją ostatni raz z dekadę temu więc cieszy jak pieron!
Nadszedł czas na podsumowanie wyjazdu . Słowa mogące to opisać są a bit emocjonalnie nieprzyzwoite więc poprzestanę na: zajebójczo! Trza wrócić i poczuć ten stepowy zapach soli i wiatr we włosach w nosie :-)))
ukwiecony szafirkmai step
na dobranoc zachodzik na jez Nezyderskim
 Dziekuję kolegom za piękną eskapadę i mam nadzieję na kolejne wspólne owocne wojaże!
Nerka i do następnego.