Nie, nie podnieca mnie byle co, tym razem wpisywanka nie o tym będzie jeno o dużej ilości wody jaka spadła na południowe rejony Polski w ostatnich dniach. Już we wtorek wieczorem zrobiło się bardzo chłodno i wilgotno. Zimna zocha zawsze se o nas przypomni a Serwacy i Pankracy swoje dołożą - łobuzy nomalne!
Regularność z jaką te ekscesy co rok są powtarzane wprawia mnie w nieliche zdumienie.
Najpierwej zapodam dwa obiekty sfocone podczas spotkania z paniami herpetolożkami z UW podczas badania "dziury" górażdżańskiej.
najładniejszy krajowy płaz - rzekotka |
tężnica wytworna |
Życzyłem se w zeszłym tygodniu pogody na sobote - i trza było gębę na kłodke trzymać!
Kurde, to co "niżu malusieńki" nawyrabiał od piątku to zaś letka przesada! My z ekipą mamy Rajd Ptasiarza a tu na sobote ekstremalenie zła pogodę nam wyczarowali.
Start o 4.30 rano czyli w sam raz - zadziwiała natomiast ilość ptaków które pomimo mżawki i ok 10 st C czyli aury raczej listopadowej dawały popisy wokalne.
Do godz 8 mieliśmy już odwiedzonych kilka miejscówek i dosyć pokaźną listę ptaków widzianych bądź słyszanych. Najbardziej zaskoczyła wszystkich dziwonia odzywająca się na starorzeczu w Rogowie. Generalnie każda odwiedzana miejscówka jakby próbowała nam wynagrodzić niedostatki pogodowe - dobrze i choć tyle.
Taki jeszcze obiekt napotkaliśmy podczas poszukiwań ptakenów:
ślimaki lubią wilgoć ale ten winniczek w swej miłości zabrnął za daleko chyba :-) |
jakie było warunki do focenia? do bani!!!! |
Zaśpiewywał takoż zmoknięty potrzeszcz - po co i dlaczemu w taki ziąb i deszcz te samce drą jape to nie wiem. Ja jakby rajdu nie było na pewno grzał bym tyłek w łóżku do południa :-)
wielbiciel zimnej zochy :-) (czyli WZZ) |
Nysa, Nysa
kawka łysa...............
Tak tak, podczas przejazdu na zbiornik przez miasto w deszczu odhaczaliśmy widziane srokę, kawke i gołębia miejskiego, że o mewie białogłowej latającej przy moście gdzie musieliśmy stopnąć na znalezienie drogi (polska w budowie :-))) nie wspomnę.
Kierunek Buków zatem gdzie od strony koloni mew chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej nowych gatunasków.
Wody przez opady wyraźnie przybyło, ale na szczęście zostało jeszcze kapeckę miejsca na wyspach i dopisały siewy i mewska. Najbardziej szkoda mi "marchew" i teminków bo te siedziały całkiem blisko i naprawdę gdyby nie masakrujący nas i nasz sprzęt deszcz fajnie uwiecznić by je można na fotach - no cóż nie zawsze jest maj :-)))
2 godziny łażenia w deszczu nie były jednak straconymi! Ponad 10 gatunków to super wynik i nawet woda przenikająca wszystkie warstwy ubrań nas nie zraziła do dalszych poszukiwań. No oczywiście w planach mieliśmy już obowiązkowa wizytę w domu po suche ubrania - no i też prawda że mięcha trochę poleciało w strone ZŁEGO co nas zlewał litrami wody i chłostał podmuchami zimnego wiatru (na nyskim było tylko 9 st C!).
Tak wiec przez PiDżi do dom wracalim gdy "kerownik" zarządzili jeszcze wizyt w jednej piaskowni że niby żołny w taką pogode opalają swe kororowe ciała na leżaczkach wyłożonych pod skarpami :-)
Nie no wiadomo, nici z tego, ale i tak dobrze nam się poukładało bo gdybyśmy nie byli pod Kotkowicami akurat o tej konkretnej godzinie to wędrowniaka na bank byśmy nie widzieli - a tak piękny i niespodziewany drapol mógł zostać dopisany do listy! Z tym, ze łąkówek i pójdźki w pewnych miejscówkach ani widu ani słychu!
Kierownik miał tez zamówionego znajomego ortolana i twierdził że na 100% nie trza będzie wychodzić nawet z auta aby go usłyszeć (szyberdach w aucie to dobry wynalazek dla orni-frika). Pierwsza ortolanowa miejscówka troszke jednak rozczarowała choć próbowaliśmy nieudolnie wygwizdywać melodię o której pewnie wołany w życiu nie słyszał :-)))
Za to drugie podejście faktycznie odbyło się w obiecany przez wodza sposób - obiekt naszego zainteresowania darł jape kilka metrów nad naszym pojazdem, kerownikowi ulżyło pewnie :-)
Teraz szybko każdy po kolei miał zmieniać ciuchy w miejscu swego zamieszkania. Pierwszy Valdi uczynił to błyskawicznie i można było jechać do Krapkowic pod miejsce gniazdowania pustułki bo inaczej w taka pogodę nie mieliśmy nadziei tego gatunku zobaczyć - zmoknięty pan pustułka siedział na widoku i niech mu bozia w dzieciach że tak powiem........! I fakt - nigdzie więcej ten ptaszek potem nie latał.
Waldek znał też miejsce gdzie dzięciol zielony karmił swe młode w dziupli niedaleko rzeki Osoblogi - niestety występująca z brzegów rzeka uniemożliwiła odpowiednie ustawienie sprzętu aby zajrzeć do dziupli. Waldek pojechał zatem z naszym skrybą Przemkiem aby i on mógł założyć coś suchego na grzbiet a ja z koleżanką zostaliśmy w popadującym deszczu próbować coś wylukać - i znów wielkie szczęście bo para pliszek górskich starym zwyczajem (zawsze je mieliśmy podczas rajdów) parę razy przefrunęła nam pod nosem.
wylewająca Osobłoga - po drugiej stronie latały "góralki" |
Jakież nasze oczęta zrobiły się okrągłe gdy dojeżdżając do zbiornika ok 18 chmury zaczęły rzednąc i jakby słoneczko próbowało ukazać nam wreszcie swe oblicze............
Faktycznie słoneczko podczas penetracji zbiornika lekko przyświecało a my korzystając z okazji zrobiliśmy sobie wspólną pamiątkowa focie.
Opolskie3_nadle w drodze na 3-cią nomen omen górke |
dudi najpierw był usłyszan a dopiero potem uwidzian a bylo już po 20-tej |
Wracając rozgorzała wielka dyskusja nad dwoma ostatnimi punktami programu - nie będę się rozpisywał o tym zbyt wiele ale suma sumarum jakoś uzgodniliśmy co robić.
Napiszę tylko o ładnie tokującej po godz 21 słonce w lesie pod moją dziurą :-) Apetyty jednakoż jeszcze się zaostrzyły bo mając do tej pory tyle fartu chcieliśmy spróbować usłyszeć na koniec bączka na pobliskiej żwirowni. Ten jednak nie był skłonny zaszczekać na zakończenie i ok godz 22 po przejechaniu prawie 350 km i spędzeniu 18 godzin w terenie rozwiązaliśmy impre którą podsumowałbym krótkim stwierdzeniem odnośnie pogody: WORST EVER! a ptaków: BEST EVER!
Warto było dać se trochę w kość bo wynik 134 (wpisze po ostatecznym zatwierdzeniu wyników- już zatwierdzone ) mocno pozytywnie zaskoczył i dał nadzieję że w przyszłości przy dobrej pogodzie i odpowiednim zaplanowaniu trasy nawet 140 jest do zrobienia na pięknej Opolszczyźnie. W tabelce zamieszczonej tutaj widać nas dobrze :-) ÓSME miejsce to wynik który więcej niż cieszy, przed rajdem uznałbym go za misssion imposssible :-)
A żeby nie być tylko takim "opisywaczem" to zapodam na dobranoc kilka fociaków z dzisiejszego (niedzielnego znaczy) wietrznego popołudnia spędzonego w okolicach doliny Odry kolo Przywór Op.
parka budująca gniazdo? |
jak mi coś zapiszczało w krzakach zaraz wiedziałem kto tam na mnie czeka :-) |
widać trójeczkę uszatek a czwarty młodziak niewidoczny |
żegnam też niża! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz