W sumie w ostatniej chwili dostałem propozycje spędzenia majówki z dawno nie widzianą rodzinką w okolichach Liptowskiego Mikulasza. Baaaaardzo lubie Słowacje i ichniejsze górecki, hej! Moi też nie protestowali mimo, że górecek specjalną sympatią nie darzą. Obiecane moczenie ciała w Tatralandi sprawiło jednak iż byli skorzy do wspólnego majówkowania.
O korkach i 6-ścio godzinnej męce związanej z podróżą lepiej zapomnieć szybko, za to me oczka już przy wysiadaniu z samochodu na parkingu pod naszą halupą oglądały krążącego orlika. Taki początek zawsze wzbudza wielkie nadzieje na potem...............
|
sylwetka pomarinki w locie |
Co ciekawe ptaka tego widywałem codziennie w tej okolicy ale jakoś nie miałem okazji aby sfocić go porządniej.
Prognoza pogody spowodowała , że plan na piątek to zdobycie Hopoka (Niskie Tatry) . Plan optymistyczny zakładał zdobycie szczytu z buta, ale swędzące trampki tym razem musiały ustąpić przed demokratycznie przegłosowanymi wspomagaczami wyciagowymi :-)
Jedną jeno stromizne w kilkuosobowej grupce przeszlim aby nie czekać na podjazd śmiesznym wagonikiem pod kolejny wyciąg gondolowy na sam szczyt.
Podczas podejścia słyszałem śpiewające drozdy obrożne.
Sam szczyt Hopoka ( 2024) i jego okolica bardzo malowniczo wyglądały a to za sprawą sporych jeszcze ilości śniegu i ciemnych burzowych chmur nadciągających ze wszystkich stron.
|
tam gdzie widać ludzkie sylwetki tam jest szczyt Hopoka, dalej widok na wschód |
|
widok ze szczytu na zachodnią strone Tatr Niskich |
|
focenie ogniskową 70mm (od tego zaczyna sie mój zoom na ptaki) krajobrazów to łatwe zadanie |
|
jeszcze raz patrze na wschód |
A se tak pacze apacze ;-) a tu mnie przelatują mimo jakieś 3 małe skurczybyki odzywając sie jakoś tak płochaczowato. No i co widzę za chwile? Ano "halniaka" jak malowanego. Kurde, jeno światełko by na chwile zapalili, ale prawo "Marfiego" w takich razach świetnie obrazuje przewrotność losu :-)
|
jak puknął tą nóżyną w skałe to cała zadrżała :-) |
|
rozwiany płochacz |
|
ładnie widać białą plamkę na gardle |
Tego dnia już więcej terenu nie było, ale obiecałem sobie, że rano następnego dnia zaglądnę na chwile na Liptowskie morze (jak słowacy zwą tą wode hej!) bo migracja ciągle trwa. Wcześniej oblukałem sobie na guglach gdzie najlepiej wbić się na niecke zbiornika i na szczęście nie błądziłem wcale. Godzina wolnego zanim cale towarzystwo doprowadziło się do stanu "wyjściowego" wystarczyło mimo lekko padającego deszczyku na pooglądanie paru fajnych ptaszków. Jak wygląda zbiornik od wschodniej strony widać na poniższej fotce:
|
za jeziorkiem widok na góry choczańskie - fotka z wietrznej niedzieli |
Teraz kolej na skrzydlaki:
|
mew małych bylo cn 25 |
na niewielkiej łaszce gdzie odpoczywały mewy siedziało też stado kilkudziesięciu hylonidasków, większość stanowiły rybitwy czarne ale było także cn 10 białoskrzydłych.
|
kawałek stadka w deszczowej aurze |
Cóż oprócz tego? Ano na kamienistych wyspach widoczne były wysiadujące śmieszki, mewy siwe i białogłowe oraz naprawdę sporo rybitw rzecznych co prawda jeszcze nie wysiadujących ale szykujących się do tego etapu. Dużą niespodziankę sprawił mi widok 4 nurów zapewne czarnoszyich, ale dystans uniemożliwił dokładne ID. W każdym razie ptaki w upierzeniu spoczynkowym pływały razem i były moimi najpóźniej widzianymi na wiosnę nurami.Tys piknie :-)
Jeszcze pocztówka z jeziorka:
|
pływadło z tatrami w tle |
Po południu jeszcze raz tym razem wspólnie byliśmy cala paczką na północnym brzegu zbiornika i troszke mnie zdziwił podlot kwiczoła głośno pyskujący w nadbrzeżnych szpalerach drzew. Nawet tam jak widać w tym roku wszystko wcześniej o 2-3 tygodnie się odbywa a to przecie górki...............
Niedziela to znów zbiornik o poranku , ale oprócz kilku batalionów nic nowego nie zauważyłem. Tyle że strasznie wiał chłodny wicher i nad tafla latały setki jerzyków i jaskółek.
Ostatnim punktem naszej eskapady były odwiedziny jaskini Demanovskiej położonej w dolinie o tej samej nazwie.
Jakby ktoś chciał to powiem, że warto mimo, ze już tam kiedyś byłem z familiją swą.
|
kalcytowe "fiutki" odgórne i oddolne dają rade :-) normalnie gadają na to stalaktyty i stalagmity. |
|
związki żelaza barwią białą skalę wapienną na takie ochy i pomarańcze |
|
cuda sufitowe - chyba se takie wyprodukuje w livingrumie :-)))) |
Na koniec szczerze polecam Słowacje "kochacielom" gór i aktywnego odpoczynku na tzw łonie. Na pewno tam jeszcze kiedyś wrócę ale już na pewno nie w przedłużone łikendy które powinny być nazywane "korkowymi łikendami" ;-)
Nazraziówka!
PS. pozdrowionka dla ekipy częstochowskiej z którą odpoczywaliśmy familijnie, hej! uqlele rzadzi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz