Strzałeczka.
Bardzo treściwy ( spontaniczny) rodzinny urlopik spędziłem w południowej Andaluzji a dokładnie w pobliżu miasta Huelva. Podczas 7 dni zrobiłem (razem z rodzinką) ok 600 km samochodem i pod 70 km z buta. Niewielka miejscowość (Punta Umbria) gdzie mieliśmy zapewnione noclegi leżała przy ujściu rzek Odiel i Rio Tinto do Atlantyku. Sam ocean nie zaskakiwał podwodnym życiem w sensie, że piaszczysta plaża, więc nurkowanie z rurką za bardzo sensu nie miało. Natomiast innego życia wkoło było co niemiara. Dodam jeszcze, że w pobliżu był Park Narodowy Marisamas de Odiel, Doniana i jeszcze coś przy samej granicy z Portugalią. Już jadąc z lotniska do hotelu miałem okazje "zaliczyć" flamingi i sójki błękitne. Przyznam, że rozbudziło to mój apetyt na więcej. W pierwszy dzień nie zdążyłem się nigdzie dalej ruszyć bo późno dotarliśmy do hotelu , ale w drugi polazłem do portu w czasie odpływu i już wiedziałem, żem trafił do ornitologicznego raju....Co by opowieść nie była za długa postanowiłem ją podzielić na część około morską i śródlądowo-obyczajową. Zacznę zatem ptakami i innymi sytuacjami znad oceanu i ujścia rzeki. W pierwszy dzień siedząc nad oceanem zauważyłem dwa gatunki mew i sporo różnych rybitw latających nad wodą. Wieczorny rozpoznawczy spacer w okolice portu nie przyniósł sensacji bo potraktowałem go raczej rozpoznawczo. Zresztą zbyt wiele czasu na samotne penetrowanie czasoprzestrzeni też za bardzo nie było. W końcu urlop rodzinny. Na rzece w jej ujściowym odcinku zauważyłem sporo ptaków, ale 99% siedziała nawet poza zasięgiem lunety - takie tam mają przestrzenie! Lecimy z fotkami zatem.
|
sieweczki obrożnej na kopy było. |
|
tak jak i floty rybackich łódek |
Drugi dzień to obserwacje i spacer po plaży nad Atlantykiem i wieczorny wyjazd z rodzinką w okolice portu. Znów dużo czasu na obserwacje nie było, co nie znaczy, żem nie miał na co popatrzeć. Nabrzeża rzeki podczas odpływu zawsze przyciągają ptaki - szczególnie siewki, mewy i czaple. Najliczniej w tym dniu obrodziło kamusznikami. Na ok kilkuset metrowym kawałku nabrzeża naliczyłem ich kilkanaście. Były też kraby i spora meduza.
|
krabulec |
|
obok dla porównania krab |
Meduzy ( a przynajmniej kilka ich gatunków) są jednymi z niewielu gatunków organizmów którym sprzyja rosnąca temperatura wody morskiej i jej zakwaszenie (skutek wzrostu steżenia CO2). Jednak zdecydowana większość morskich organizmów ma przez to kłopoty, że wspomnę tylko o koralowcach.
|
kamusznik ucztuje |
A wspomniałem, że do południa coś też obserwował z plaży przy Atlantyku a nie pokazałem. Zatem teraz jest na to czas.
|
stado ibisów sfocone z ok 3 km - krążyły nad wybrzeżem oceanu. |
|
ten obiekt był jeszcze dalej |
Tu mała dygresja: kutry wracające do portu okrążane są przez ptactwo w powodu żarełka. Są nim albo resztki patroszonych jeszcze na pokładzie ryb , ale bardziej stworzenia schwytane nieintencjonalnie w sieci Ładnie nazywa się to przyłowem; oprócz ofiar na które rybacy zarzucają sieci wpada w nie ogromna ilość organizmów "nie chcianych" i kończy tam życie. Warto mieć świadomość, że na każdą rybę która trafia na nasz talerz przypada spora liczba innych organizmów ginąca w rybackich pułapkach. Jest to spory problem który doprawdy ciężko rozwiązać i warto pamiętać o tym kupując w sklepie "rybkę". Przy okazji polecam film "Seasperacy" gdzie jest to szeroko omówione i pokazane. Oczywiście, jak w każdym filmie są tam przekłamania i maniulacje, jednak problem niezrównoważonego rybołówstwa i kurczących się stad ryb jest niepodważalny. Mewy na razie na procederze wyrzucania z kutrów przyłowu korzystają, ale co oprócz śmieci będą jadły gdy człowiek wyczerpie zasoby mórz i oceanów do końca? Zresztą nie tylko ich dotknie ten problem....
A wracając do mew i rybitw:
|
nad oceanem najczęściej widywałem właśnie czubatki |
Co do dużych mew to na plażach czatowały na resztki od plażowiczów na tzw sępa mewy żółtonogie podgatunku intermedius/graellsi i mewy w typie atlantyckich srebrzaków. Kaśki i romki jakoś mi w oczy nie wpadły. No chyba, że bystre oko mewoholików coś tu jeszcze wypatrzy:
|
żarcik: szła na gołabki :-) |
|
dwa wspominane wcześniej gatunki mewiszonów |
|
łopanieee, cóż za strychowanie :-) |
|
plażowy wędrowiec |
|
a może to i rzeczywiście romek? |
|
młody ciemniak :-) |
Takie coś do ID to już dla mnie trochu za ciężko. Ten pod też zresztą - jeszcze pieron ciemniejszy.
|
mewska to nie lada wyzwanie |
Podczas jednej z przechadzek po plaży zauważyłem byłem mewca w typie siwej. Po bliższym jednak przyglądnięciu się zacząłem mieć wątpliwości i szybsze bicie serca.... Na szczęście ptaszor dał się porządnie obfocić i choć plażowicze dziwnie mi się przyglądali to na szczęście nikt mnie nie pogonił. No a mógł bom był obwieszon sprzętem "do poglądania" niczym jakiś zboczuś :-)
|
ta z lewej coś mi śmierdziała.... | mewą z hameryki czyli .... |
|
|
no dla mnie Delawarka!
|
Czy można tu mówić o siwej? Raczej nie, ale może mnie ktoś poprawi. Jako ciekawostkę napiszę, że rok wcześniej dokładnie tego samego dnia w tym rejonie też była widziana. Ciekawe czy ta sama....
Jeszcze kilka fociaków i kończę mewio-morski wpis.
|
parka na nabrzeżu |
Na focie kulik mniejszy (dużo ich tam było) i najpospoliciej występująca tam czapla czyli nadobna.
Jeszcze fotki z szerszym kontekstem z widoczną industrialną otoczką. Wspomnę, że południowe rejony Huelvy to mega przemysłowy teren. Potężny port i ładowane chemią masowce czy olbrzymia rafineria na pewno nie wpływają dobroczynnie czy to na stan olbrzymich estuariów czy oceanu gdzie trafiają odpady i syf z zakładów i statków olbrzymów. Cena rozwoju naszej cywilizacji dla dzikiej przyrody jest z pewnością bolesna.
|
na tle portowej infrastruktury- spłoszone przez przelatującego dużego drapola |
|
fotki z ostatniego spaceru -widać mewy i ostrygojady |
W ostatnim dniu urlopu poszedłem z buta na ujście Odiel - w ciągu 3 godzinnego spacerku zrobiłem uczciwą dyszkę żegnając się z Punta Umbriją i jej przyrodą. Chcę zatem zakończyć pozytywnym akcentem dot. ochrony przyrody ina koniec jeszcze morska niespodzianka.
|
kilka hektarów plaży wygrodzony pod lęgi sieweczek i rybitw |
|
wschodni brzeg plaży podczas odpływu - potężne przestrzenie |
W popołudnie ostatniego dnia poszedłem z rodzinką na plażę by "zaliczyć" kąpiel w oceanie i być może coś wylukać. Udało się i to i to. Jako ciekawostka powiem, że woda w oceanie miała ok 22 st C a w pochmurne popołudnie udało się nad taflą wody dostrzec głuptaki!
|
i tym foto-koszmarkiem kończę pierwszą wspominajkę z "Żandaluzji" |
Do łikendu postaram się wrzucić koleją zapowiedzianą wcześniej opowieść
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz