Jadąc na wyczekiwane obserwacje pierzastych migrantów były pewne obawy co do aury. Nikt chyba jednak nie brał tego serio bo wiadomo jak to jest z prognozami na kilka dni naprzód. Nawet jakby "troche" wiało i padało co jest normą nad morzem północnym nikt z nas aferrry z tego robić nie zamierzał.
Dojechaliśmy do Bussum będącym nasza bazą wypadową koło 16. Szybko rozpakowaliśmy nasze manatki i dobrze wyszykowani ruszyliśmy nad nieodległe morie.
Nic sobie nie robiliśmy na razie z grał himelli obejmujących coraz większy obszar nad naszymi głowami bo setne stada berek obrożnych i dziesiątki ostrygojadów absorbowały nasze oczy i aparaty.
|
pierwsze obserwacje |
|
|
|
|
ostrygojady - najpospolitsze siewy wattensee |
|
|
|
obrożne na promenadzie :-) |
|
|
|
i na nadmorskim błotku |
|
|
w locie |
|
| | | |
|
na białym tle |
|
|
Oj, można było tymi sympatycznymi gąskami nacieszyć oczy do woli. Sobie w myślach takie pytanie zadawałem dlaczemu w Polsce gesi uciekają aż się kurzy z odległości ponad 200m a tu je można oglądać jak w ZOO. Nie nie będę sie znęcać nad innymi miłośnikami przyrody ale chyba się domyślacie o co kaman? ;-)
Wracając z powodu nastającej ciemnicy do naszego schroniska wypatrzyłem jeszcze mewe bladą w pierwszej zimie.
|
blada |
|
|
|
|
Dzionek zakończyliśmy w wybornych humorach oblewając "żołądkową wyprawową" lajfery i pyszne obserwacje.
Następny poranek przyniósł fajne światełko i czym prędzej ruszyliśmy nad pobliskie wybrzeże licząc na ciekawe obserwy podczas odpływu.Ptaszory trzymały sie jednak lini brzegowej która cofnęła sie o więcej niż kilometr więc pozostało wrócić po samochód i uderzyć w poszukiwaniu obserwacji na północ.
Wyjeżdżając z Bussum zauważyliśmy na łące obok drogi dwa gesie mixy.
|
kanadyjka x ??? |
|
|
Naszym następnym celem było ujście rzeki Eider.Taki oto znaczek wesoły sfociłem na tle nadbrzeżnej infrastruktury.
W samym ujściu nic specjalnego się nie kręciło, ale za to kilometr dalej przy samej drodze pasły sie inne gąski które i w naszym kraju pojawiają się z roku na rok w coraz większych ilościach.
|
bernikle białolice |
W powietrzu panował niejaki ruch choć o tysiącach gęsi mowy być nie mogło. Co ciekawe najliczniejszymi podczas naszego wyjazdu gatunkami gęsi były właśnie bernikle obu pokazanych gatunków i gęsi białoczelne. Nasze gały ani razu nie odnotowały obecności gęsi zbożowej - najpospolitszej gęsi spotykanej u nas podczas przelotów.
|
białoczółki |
Następnym celem były halofoilne płycizny kolo St Peter Ording. Tu jednak oprócz zapadających ciemności i nadciągającej "paskudy" nasze oczy nie odnotowały obecności prawie żadnych ptaków. Pewnie też z powodu odpływu który jeszcze nie zagonił w pobliże lądu ptaszorów. Za to takie klimaciki panowały.
|
kładka w morze |
|
zagospodarowane płycizny |
Obraliśmy następny cel i ruszyliśmy w jego kierunku. Za miejscowością Hussum na niedużym przybrzeżnym jeziorku ptaków siedziało całkiem sporo, ale co z tego jak Arktyka zaczęła objawiać sie w coraz okazalszym wymiarze. Śnieg i porywisty wiatr niezbyt zachęcał do kontynuowania eskapady choć nikt rezygnować nie zamierzał.
Zauważyliśmy w tamtym miejscu fokę, ale tylko łeb wystawiała obserwując nas z daleka.
Nad naszymi głowami latały za to ohary będące najliczniej spotykanymi blaszkodziobymi podczas tej arktycznej ekspedycji.
|
ohar |
Jak się okazało ostatnim w tym dniu odwiedzonym miejscem był Beltringharder Koog.
|
whats de "koog" means? |
Rezerwat okazał się magicznym miejscem gdzie w ponad godzinnych obserwacjach w bardzo niesprzyjających warunkach parę fajnych ptaszków udało sie wylukać a i widoczki pomimo szalejącej paskudy należały do wartych pokazania.
|
śnieguły przy truchle edredona |
|
|
widok na zamarzniętą lagune od strony moria |
Na tej lagunie mieliśmy najciekawsza obserwancje (jak mówi Czesiu) - na lodzie śmigała pani Zima ciągnięta w lodowym zaprzęgu przez bandę wyziębionych pingwinów :-)
A tak serio to widzieliśmy młodego sokola wędrownego i sporo kaczek typu świstun, rożeniec, cyraneczka, krakwa - w sumie nic specjalnego ale skoro większość wody była jeszcze zalodzona to dziwić sie raczej nie wypada. gdybyśmy mieli trochę szczęścia do pogody to pewnie gotowało by sie tam od wszelkich możliwych gatunków związanych z woda - no cóż, życie...............
Jeszcze pare strzałów widoczkowych z tego dzionka niespecjalnego.
|
początek dnia w Bussum |
|
|
|
|
widok na wszechobecne wiatraki podczas przypływu |
|
|
nadchodzi przypływ |
|
przyprószone "wałki" |
Tak tak, jak sobie wspomnę jak nas potraktowała pani zima ostatniego dnia to od razu kichać zaczynam :-)
Rano po pobudce powitała nas gruba warstwa świeżego białego g....a. Komunikaty radiowe meldowały tylko o "umfalach, ształach i szperrungach" - kurna, o co kaman jak myśmy na wiosenne (no dobra, przedwiosenne) przeloty przyjechali a tu nam sajbirie zapodano!? WTF?
nie chcieliśmy jednak tak od razu z rana uciekać, czekając na lekkie uporządkowanie tematów drogowych przez niemieckie piaskarki i pługi poszliśmy jeszcze do portu i nad morze w nadziei ze coś sie tam przed zawieruchą schowało. Pływało tam tylko parę edredonów (resztą to były jedyne morskie kaczuchy wyjazdu) a na wale pasły się bidnie wyglądające berki obrożne. Za to rzeczy wyczyniane przez śnieg i wiatr wolałbym wymazać z mej pamięci tym bardziej że zima sie zaparła i śledzi nas do dziś :-) A to cholerrra!!!
Kończąc śnieżnymi klimatami ostatniego poranka pokuszę się o pozytywną jednak ocenę ptasiej wycieczki.
Miejscówka naprawade zacna, towarzystwo jeszcze bardziej a dzięki dropiowej przygodzie wyjazd suma sumarum będzie myślę nie tylko przeze mnie zapamiętany jako ciekawa przygoda.
No i polecam niemieckie schroniska młodzieżowe - są interesująco położone, niedrogie, z dobrym wyżywieniem i naprawde sympatyczna obsługą. Z tym, ze nasza paczka na razie północy ma już dosyć i następny wyjazd bardziej na południe planuje :-))))))
nereczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz