Dramatyczny tytuł w co może ciężko uwierzyć jest z relacji z tygodniowego rodzinnego wyjazdu na Zakhyntos. Nie będę ukrywał tego, że wiedziałem o pożarach trawiących śródziemnomorskie okolice, i głośno wyrażałem swe obawy - cóż jednak mogłem zrobić skoro przegłosowano mnie i miałem do wyboru tylko rozwód albo wyjazd :-) Czemu nie wybrałem tego pierwszego zastanawiam się mocno ;-) A tak serio to musiałem po prostu wziąć na klatę obawy a w razie czego pomagać w trudnych sytuacjach do których na szczęście nie doszło -choć było blisko. Niedaleko naszej miejscowości wybuchł pożar, ale dwa samoloty gaśnicze i naziemni strażacy zdołali go szybko ugasić. Widzieliśmy nawet te dwa samoloty lecące na akcję a dwa dni potem dowiedziałem się, że jeden z nich się rozbił podczas akcji (pilot przeżył). Podkreślam jednak, że mimo lekkiej niepewności starałem się robić dobrą minę i jednak coś tam poza hotelem poodwiedzać z rodzinką. I teraz przechodzę do foto-wspomnień z urlopu który mi w miarę szybko zleciał. Pierwej ptaki widziane z hotelowego okna.
 |
przyhotelowa pokrzewka aksamitna na ściekach spuszczanych z hotelu
|
Tą zdążyłem sfocić, dorosłe samce były jednak zbyt płochliwe i oprócz lornetkowania i rejestrowania głosu nie za bardzo mam się czym pochwalić. Pokrzewki lubiły wlatywać z krzaczory z jeżyn i na nich żerować. Z ciekawszych prawie co wieczór odzywały się 2 syczki i atenka. No ale znów, tylko nagrany głos - bez fotek choć syczka szukałem z latarką i próbowałem pierona choć dostrzec. Nadaremno.
Za to sierpówek było mase.
 |
zacieniał czy sprzedawał klapsa? :-)
|
Następne kadry z wyprawy na pobliską górkę. Po małej kłótni z moją kobiałką (ach ten stres) polazłem na 10 km wędrówkę na górkę o wysokości ok 400 m. n.p.m. Może to nie był jakiś wielki wyczyn, ale na butelce wody, bananie w ponad 30 st upału i dużej wilgotności powietrza trochę się jednak zmachałem. Przy wejściu na szutrową traskę pod górkę zapytałem grzecznie młodego strażaka czy w ogóle można se tak spacerować podczas dużego zagrożenia pożarowego. Pozwolił, ale kazał uważać.....Za to kładowcy i inni miłośnicy offrołdu mimo powodowania bezpośredniego powstania pożaru mają wszędzie otwarte bramy- masakra. To jest najmniej fajna forma turystyki i strasznie jej nie lubię zresztą tak samo jak jazgoczących na wielu plażach motorówek i skuterów. Ech, co ludzie w tym widzą fajnego.
Ale górki, górki teraz.
 |
strażacka wartownia w cieniu pinii
|
 |
widok na południe
|
My mieszkaliśmy w miejscowości Argassi i stad zaczynaliśmy i kończyliśmy nasze wędrówki.
 |
skutki pożaru przy szlaku
|
 |
białorzytka rdzawa w mocno wyblakłej szacie późnoletniej
|
Focenie w falującym powietrzu to szalenie ciężka sprawa szczególnie na dużych przybliżeniach, dlatego oprócz fotek krajobrazowych ujęcia ptaków lekko chyba rozczarowują. Teraz czas na fotki z dominatą niebieskiego, białego i piaskowego koloru. Rejsik dookoła wschodniej i północnej części wyspy na tzw "zatokę wraku" to głównie piękne pejzaże choć i ptaki jakieś się pokazały.
 |
do takich miejsc można się dostać tylko od strony morza
|
 |
zatoka wraku to dość malownicze miejsce, ale tak skażone turystycznym ruchem, że nie warto tam zbyt długo przebywać.
|
Sam statek to jakaś mała handlowa jednostka która ok 40 lat temu próbowała przemycić na wybrzeże Zakhyntos fajki, ale siem rozbiła była a fajki zajumali obrotni autochtoni. No cóż,jakie czasy, tacy piraci. Bardzo fajne było pływanie w skalnych grotach - można było się poczuć dość niezwykle w takich miejscach. Fajeczka i maska zawsze na takich wyprawach mamy w plecaku.
 |
oświeceni grecy
|
 |
morskie jaskinie mają klimat a ponoć i jeszcze jakieś mniszki się tam gdzieś ostały
|
 |
wyglądały mnie te korki na czubate
|
 |
jak wieje to na burzyka zawsze jest szansa - proszę też zwrócić uwagę na horyzont na focie
|
Kolejne dwa dni w samochodzie na objazdówce zachodniego i południowego wybrzeża. Na start wizyta w pegieerze gdzie produkują olej z oliwki i mają jakieś mini muzeum sprzętu do takich prac. Mnie jak zwykle bardziej interesiło co się czai w gaju i co lata na niebie. NO tak już mam i tyle.
 |
jaskółka rudawa
|
 |
kilka jerzyków latających na dużej wysokości nie ułatwiało mi odróżnienia zwykłego jerza od bladziocha
|
 |
ależ tam cykady nadawały, hoho...
|
 |
tu złamałem siódme przykazanie, niech spłonę za to :-)
|
W drodze do Porto Roxa było dużo wspinaczki pod i z górkę, ostre serpentyny. Po zjeździe z grzbietu 700 metrowych górek opony i tarcze hamulcowe waliły spalenizną ostro. Zapomniałem bowiem, że w karocach z automatyczną skrzynią jest specjalne przełożenie do takich typów szlaków. Potem pamiętałem i już tak nie śmierdziało :-) To parę fotek z górskich przejażdżek i pięknych widoczków jakie można obaczyć na klifach zakhyntoskich od zachodniej strony.
 |
fajne, ciekawe miejsca i walajacy się tam syf świadczy o podobnej do polskiej mentalności greków - smutno.
|
 |
młoda rudogłówka spotkana koło tego kamieniołomu
|
Porto Roxa - tu skakalim na łeb z takiej fajnej skoczni 4 metry nad wodą - kaskadeska dusza jednak nie daje o sobie zapomnieć :-)
 |
droga do kolejnego urokliwego miejsca Porto Limnionas
|
To tu pokazały mi się jakieś sokoły w typie kobuza/skalnego alemć nie miał szczęścia do dobrego ich uchwycenia. Podczas powrotu za to Dżia dał możliwość powtórki i udało się dwa sokoły sklane obfocić. Niewątpliwie dla mnie najciekawszy ptak z UWAGA z ok 20 gatunków jakie zauważyłem na wyspie podczas kanikuły.
 |
można się pomylić, co nie
|
 |
ciemne pokrywy podskrzydłowe jednak rozwiewają wątpliwości
|
Drugiego dnia pojechaliśmy na plaże od południowej strony bo tam ponoć są miejsca lęgowe żółwi karetta. Samych żółwi nie widziałem, ale skutki ich ochrony na części plaży cieszą mnie równie mocno. Czas był na wykluwanie się młodziaków i o ile w ciągu dnia można było tam się kąpać ( w tak nagrzanym się jeszcze nie moczyłem) o tyle po zmroku proszono o opuszczenie plaży by młode żółwiki bez przeszkód mogły się dostać do morza. Fajnie.
 |
Laganas i plaża gdzie naliczyłem kilkadziesiąt konstrukcji zabezpieczających lęgi żółwi
|
 |
pełna informacja
|
Potem pojechaliśmy na inne super fajne miejsce - Plakaki Beach, Zamiast plaży znaleźliśmy esktra mini ferratke prowadząca stromo w dół. Dobrze, że żona z Klarą zostały w okolicach parkingu bo to wybitnie nie była trasa ani na klapki, anie na małe dziecka. Tylko ja z Szymonem napawaliśmy się zejściem w dół i widokami.
 |
balans bieli mnie się rozjechał
|
 |
tak sobie wyobrażałem kredowe wybrzeże południowej Anglii a tu na Zakhyntosie takie rzeczy?
|
Plaża była na dnie tej skarpy wiec można se wyobrazić jak wyglądała droga w dół. A samo słowo plaża w odniesieniu do miejsca docelowego też lekko "oszukane" ale na pewno mnie nie rozczarowało - raczej oczarowało. Super po prostu.
 |
aż by się chciało skoczyć w dół
|
to ta plaża :-) w górnym lewym rogu widać koniec ferratki - rzekłbym o tej konstrukcji "grecka prowizorka" :-)
Pożegnalne ujęcia makii czyli formacji roślinnej pospolitej na śródziemnomorskich skałach - kłujące toto jest i odporne na susze, no i pachnie pięknie.
 |
pachnące krzuny
|
Wracając z Plakaki natknęliśmy się na piękny gaik oliwny i pole winorośli. Jeszcze większy entuzjazm wzbudziła we mnie znaleziona studnia z chłodną wodą z której na pamiętającym 19 wiek kołowrocie wyciągnąłem sobie ajmerek zimnej wody do polania łepetyny - cudne to było i dla takich chwil warto eksplorować nowe tereny. Tymczasem ostatni kadr struktury pnia kilkusetletniej oliwki. Piękne są te drzewa i mają coś w sobie z mitycznych entów.
Kończąc przyznam się, że do Grecji, Turcji itp już raczej w letnich miesiącach nie polecę - to zbyt niebezpieczne i trochę jednak męczące a upały owszem można przeżyć, ale trzeba pamiętać, że może stać się to trudne jak kiedyś prądu zabraknie z powodu lucyferiańskich upałów.
To by było tyle wspominek - teraz czas na nasze krajowe wycieczki i spotkania.
Nerra.