Tytuł może zwodniczy, ale czemu taki to w dalszej części opowieści :-)
Po lipcowej wyprawie w nasze najwyższe pasmo górskie przyszła pora na riplej tym razem z dużą ilością wody po drodze. Razem z 4 frendami od zeszłej niedzieli do poniedziałkowego popołudnia męczyliśmy nasze nogi na szlaku Palenica Białczańska-Morskie Oko-Szpiglasowa przełecz - Schronisko w dolinie 5 stawów (nocleg) -Kozi Wierch - żleb Kulczyńskiego- Staw Gąsiennicowy - Schornisko Murowaniec- Kuźnice. W sumie 28 km i przewyższenia rzędu 1300m w góre i doł (na dobe).
Pogodę mieliśmy super jak na październik, co prawda od południa w oba dni wędrówki cumulusy trochę ograniczały widoczność a raz lekko popadało, ale nie ma co narzekać.
Czas zatem na fotki i opis "stawowej przygody" :-)
|
pierwszy krótki przyystanek - już jiedaleko do schroniska pod Morskim |
Po drodze obserwowałem zaprzęgi z ceprami bom jeszcze tego zjawiska nie widział i pojęcia nie miałem o co kaman w góralskiej aferze transportowej. Mam takie obserwacje i są to fakty a nie impresje:
- 12-13 osób (50 zł za os) w furze to ok tona plus ciężar wozu - czyli kolo 1,5-2 ton dla dwóch koników
- prawie 9 km non stop pod góre
- tempo rzędu 5-6 km/h - my doszliśmy minute po zaprzęgu który startował razem z nami!
- zapaszek ciągnący się za takim zaprzęgiem mocno daje sie we znaki.
- chmura z parujących koni odpoczywających po takiej "przejażdżce" naprawdę imponująca - to musi być dla nich olbrzymi wysiłek!
Nic więcej nie napisze, do przemyślenia dla zdrowych byków wożących swe tyłki jakby nóg nie mieli.
Zostawiam na razie ten śliski temat i lecę do schroniska a po drodze jeszcze jakieś ujęcia wstawiam.
|
coś ala tajga |
|
w październiku zaczynają się kolorrres |
|
podczas przerwy śniadaniowej nad Morskim takie widoczki |
|
orzechówka w pełnej krasie, te pierony normalnie kradną żarcie ze stołów :-) |
Po 3 kwadransikach w pięknym otoczeniu ruszyliśmy w strone Szpiglasowej. Po drodze takoż nastrojowo choć krótko po południu zaczęły nadciągać niskie kłębiaste chmurki.
|
okolice Morskiego jeszcze |
|
z tego stawu wyżej spływa potocek do Morskiego |
|
ekspedycja "stawowych" na szlaku |
|
na drugim planie Szpiglasowy |
Tu już naprawdę widoczność spadła bardzo, dlatego zostałem z plecakami, aparatem i płochaczmi a koledzy poszli se zdobyć wiersycek.
|
podrasowany płochacz |
Zejście w dół z przełęczy było leciuteńkim przedsmakiem tego co następnego dnia miało nas spotkać podczas zejścia spod Koziego Wierchu - strome i śliskie ściany wymagały 100% koncentracji i uwagi.
Na szczęście każdy z nas dotarł do schroniska w dolinie 5 stawów bez żadnych kontuzji choć troszkę zmęczony. Już o 21 poszliśmy jak małe dzieci w kimono :-) mimo, że w jadali schroniska chóralne śpiewy i gitarka zachęcały do włączenia sie do gry :-)
|
już blisko schroniska |
|
w chmurach - na drugim planie po prawej dach naszej bazy na 1 noc |
|
filip z konopi :-) |
.W schronisku sprawdziliśmy se prognozy na następny dzień - były więcej niż dobre. Chcieliśmy wystartować jak najwcześniej, ale kucharze nam trochę plany pokrzyżowali gdyż kuchnie otwarli dopiero o 8 - no nic, jajeczniczka dodała sił i przed 9 szlak nas powitał pięknie oświetlonymi szczytami.
|
Kozi wierch za nami |
Podejście pod sam szczyt należy do dosyć stromych, ale na szczęście jest łatwe technicznie. No i te piękne panoramki ukazujące się z każdym pokonanym w gore metrem - max czad.
|
najbardziej stroma część podejścia dopiero przed nami |
|
co tu pisać - widoczki miodzik :-) |
|
Wysokie Tatry szczerzą swe nagie turnie |
Podczas krótkiego odpoczynku jakieś 200 od szczytu oglądaliśmy wspólnie ładnego capa kozicy.
|
nie polubił nas - fuknął coś pod nosem i nieśpiesznie pomaszerował za skałki |
|
arivederczi capie luby :-) |
Pod szczytem szlak prowadzi w stronę Granatów, ale my chcieliśmy jeszcze zaliczyć samą szpice Koziego. Podejście w tym miejscu już trudniejsze technicznie, ale to w końcu cześć Orlej Perci.
Na czubie poleciały achy i ochy i 150 fot :-) Polecam widoczki - jedna z fotek zmieniła tapete na moim kompie :-)
|
widoczny kawałek Zadniego stawu |
|
Czarny Staw Gąsienicowy- tam będziemy sie kierować |
|
Orla Perć biegnie szczytami z pierwszego planu |
|
szlak od południowej strony |
|
za chwile się zacznie! widok w dół na Kozią Dolinke |
Po zaliczeniu Koziego Wierchu czas był wrócić na szlak a stronę Granatów. Podczas przejścia kilkuset metrów od południowej strony nic nie zapowiadało tego co nas spotkało. Wejście na żleb Kulczyńskiego było już samo w sobie dość niebezpieczne (lód, śnieg), ale to co przeżyłem podczas samego zejścia zapamiętam na pewno długo :-)
Zresztą zejście to sumie zbyt eufemistyczne określenie, bo czy pełzanie na tyłku podpierając się cały czas wszystkimi możliwymi kończynami można tak nazwać? ;-). Do tego jeszcze plastikowa butelka która wypadła mi z kieszeni i uzmysłowiła jak mógłby wyglądać człowiek podczas "lotu" w dół jakby jakiś błąd techniczny popełnił - uff, naprawdę, byłem mocno wydygany i nie wstydzę się do tego przyznać. Zresztą nie tylko ja przyznałem potem, że gdybym wiedział jak wygląda zejście tym żlebem to chyba bym się wycofał.
Po drodze też klamry i łańcuchy, oczywiście focenie w takich warunkach nie jest zbyt komfortowe i aparata wyciągałem ledwie kilka razy, ale wierzcie mi proszę, że foty nie oddają nawet 1/10 tego jak to wygląda naprawdę.
|
Jacek na tle skał - tylko niewielkie fragmenty szlaku pozwalały aby stanąć wyprostowanym |
|
jeszcze kawał drogi w dół |
|
Gabryjel na ketach............. |
.............czyli Gabuś na łańcuchach :-) Trza chwalić (co niniejszym czynie) dwóch kolegów co pierwszy raz w ogóle w Tatrach byli czyli Garyjela i Dominika - takich "żółtodziobów" na tatrzańskich szlakach ze świecą szukać! :-)
Po wejściu na normalnie ukształtowany kawałek gór :-) jeszcze wspólna focia - szkoda, że nie widać za nami całego zejścia trwającego ok godziny ( a to raptem ok 400-500m!!!)
|
cali i zdrowi :-) |
Po północnej stronie szczytów jak widać zimno i szaro, więc czem prędzej ruszyliśmy szukać słonka i ładnych widoczków. Jeszcze tylko przystanek koło Zmarzniętego Stawu a potem już witał nas Gąsiennicowy.
|
Zmarznięty |
|
i strumyk wypływający z niego do Gąsienicowego |
|
za naszymi plecami Kozi |
Przed nami jeszcze trochę dreptania ale w takich okolicznościach to ja mogę kilometry na licznik nawijać, a jak jeszcze w Murowacu "kurzą suppe" i piwko se dziabnąłem to już wogóle haj-lajf :-)
|
czerwień na tle zieleni |
Szlakowe ujęcia którymi się żegnam i dziękuje moim kompanom za wspaniałą górska przygodę -to było coś! Yoyo chłopaki!
|
P&P czyli pożegnalna pocztoweczka |
Tymczasem tyle i do zaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz