Strzałka.
Wyprawa w Tatry po dwuletniej przerwie przyniosła wiele pięknych obserwacji. Dwa dni i 40 km w nogach oraz kupa uśmiechu na twarzy to coś, co tygrsyki lubią najbardziej. Ekipa ekstra i coż tu jeszcze można napisać..... wszystko (no może poza kolanami) zagrało.
Pierwszy dzień to wyprawa doliną Kościeliską na halę Ornak i przez dolinę Tomanową na Ciemniak.
 |
Kirowski potok |
 |
goryczka trojeśćiowa |
 |
dziewięciesił - jeden z symboli Tatr |
 |
goździk okazały |
 |
pięciornik błotny |
 |
goryczuszka orzęsiona |
Choć czuć już oddech jesieni to dla uważnego oka kwitnących roślin jeszcze całkiem sporo. A i owady aktywne. Udało się zauważyć obecność mega rzadkości: niepylaka apollo. Fota słabiutka, ale widziałem za to aż dwa osobniki! Tatry zawsze mają jakieś niespodzianki i tym razem nie było inaczej.
 |
niepylak apollo w locie |
 |
mirka alpejska |
Jeśli tak, to jest to dla mnie nowy gatunek prostoskrzydłego i do tego występujący wg aktualnej wiedzy tylko w bardzo izolowanych stanowiskach w Polsce.
 |
widok ze szlaku w stronę Kominiarskiego Wierchu |
Na Ciemniak spod przełęczy weszliśmy z kolegą w ekspresowym tempie. Jeszcze nie wiedziałem co mnie czeka przy zejściu.... ;-)
Po drodze szalało kilka siwerniaków a na szczycie przywitał nas pan Kruk.
 |
górski świergotek |
 |
czyż to nie piękne ptaszydło? :-) |
W planach pierwotnie była rundka przez Małołączniak - zmieniliśmy jednak plan by mieć siły na następny dzień: chcieliśmy wejść na Starorobociański. Zawróciliśmy więc najkrótszą drogą do doliny Kościeliskiej.
 |
zerodowana północna ściana Małołączniaka |
 |
panoramka na wysokie Tatry - po prawej Krywań. |
Zejście z Ciemianka było może i szybkie. Szkoda jeno, że kosztowało mnie "zatarcie" więzadeł kolan. Nie pomógł ani ściągacz ani kijki. Starość qrde..... :-/
Nie polecam nikomu tego szlaku w dół, dość nużący, wymagający pełnej koncentracji i mało widokowy. No i zajeżdżający kończyny :-)
Schodząc do poziomu doliny przy potoku natknęliśmy się na wyjątkowo niepłochliwego rudzika - młody to i głupolowaty.
Rozprawiał się z jakimś "robalem" w cieniu starego świerka.
 |
młody rudolf |
Poranek drugiego dnia to weryfikacja ambitnych planów na bardziej życiowe - wiedziałem, że na żaden wyższy szczyt z zajechanymi kolanami nie wejdę. Zrobiliśmy więc rundkę po płaskim. Spacer na Smerczyński Staw i rundka urokliwym wąwozem Kraków to prawie 20 km i fajne akcje. W wąwozie to nawet ludzi nie było w przeciwieństwie do dzikich tłumów w dolinie - no w końcu łikend....
Na pierwszy ogień Smerczyński:
 |
widok na Ornak |
Zamierające wszędzie świerki to efekt zmian klimatycznych - wygląda to dość przygnębiająco. Jednak trzeba sobie uświadomić, że w takich miejscach jak parki narodowe można śledzić naturalne procesy odbudowy i zmian w siedliskach. Tu nie są raczej potrzebne piły i harvestery leśników. Przyroda musi sama zadziałać.
Nad stawem latało kilka wazek: jedną udało się sfocić tak by było widać z kim mamy do czynienia.
 |
żagnica sina |
Następnie lądujemy w wąwozie gdzie jeszcze nigdy żadne z nas nie było. Bardzo urokliwe miejsce z nutką adrenaliny -by przejść szlak i wrócić do doliny trzeba wspiąć się po drabinie i łańcuchach do jaskimi z dość stromym i śliskim podejściem. Na szczęście w jaskini też są łańcuchy.
 |
urokliwy wąwóz Kraków |
Podczas zejścia widzimy duża kolorową dużą gąsienicę zawisaka borowca - ściągamy ją ze szlaku by nikt jej nie zdeptał.
 |
zawisak borowiec jako gąsienica |
Jeszcze nie wiemy, że wkrótce będziemy świadkami ataku jakiegoś nieznanego futrzastego drapieżnika na pania turistkę: ledwośmy uratowali kobitkę przed zaduszeniem ;-)
 |
zamiast misia jakiś lemur ? |
Inna dziwna sytuacja to nocujący u wejścia do naszego gościńca pluszcz. Tu już bez jaj, naprawdę ptak przylatuje każdego wieczora i śpi na lampie za nic mając ludzi przechodzących i stojących przy wejściu.
Raczej niespotykana akcja.
 |
się pieron nauczył wykorzystywać ludzkie wynalazki |
Pożegnalne ujęcie to orzeł przedni wypatrzony w ostatnich minutach pobytu, akurat kupowaliśmy serki przy bacówce w Kirach. Cudowna sytuancja! :-))))
 |
przedniak czyli złociak ( po łacinie) |
I tak się kończą wspominki piknego łikendu. Jutro proza życia miejmy nadzieję, urozmaicona nieco kolorkami nadchodzącej jesieni.
Nerka.