Po naszemu Dobry (dzień) hiszpanio :-)
Razem z dwoma kolegami już jakiś czas temu planowaliśmy wyprawę typowo ptasią do bardzo egzotycznego Kazachstanu, jednakowoż obostrzenia wizowe i subiektywnie ciężkie do pochytania tematy zmusiły nas do zmiany na bardziej prozaiczny kierunek jakim jest Hiszpania. Powiem szczerze, że nawet mi to bardziej odpowiadało - palearktyka zachodnia jeszcze nie jest przez mnie jakoś dobrze poznana:-)
Ustaliliśmy wcześniej, że wynajmujemy auto a potem śpimy po kempingach i polach namiotowych i tak też było. Po wylądowaniu w Madrycie ruszyliśmy na SW do PN Monfrague. Już pierwszy stop prawie w granicach administracyjnych Madrytu na stacji benzynowej w celu zakupienia papu i czegoś mokrego (sklepy w niedziele nie pracują) przyniósł taki widok:
|
orzełek odm. jasnej widziany na opłotkach Madrytu |
Tymi orzełkami w rożnych odmianach barwnych paśliśmy oczy nader często - za to błotniaka stawowego czy myszaka spotykaliśmy baaaaardzo rzadziutko.
Podróż z Madrytu do Malpartidy de Placencji minęła bardzo sprawnie i już po 3 godzinach od startu byliśmy u celu. Pole namiotowe prawie na granicy parku narodowego w dehesie (gaiki debów korkowych) miało basen, pralnie, prysznice i bardzo przystępną cenę. Zdecydowaliśmy zostać tam na 3 nocki.
Po zakwaterowaniu się (rozbicie namiotu mianowicie ;-) ruszyliśmy do serca parku narodowego na rekonensans.
Poniżej widok na dehese:
|
mapka parku Monfrague |
Naszym celem było Villareal del San Carlos. Jeszcze dobrze nie wyszliśmy z naszego pojazdu a już lornetki i lunety "zagrzały" sie od różnorakich ptaszorów. Najwięcej oczywiście szponiastych z czego mocno cieszył się doktor Pazurrr - największy drapofil ekspedycji :-)
Ja w ciągu niecałej pół godziny wypatrzyłem kilka nowych dla siebie gatunków:
sępy kasztanowate, ścierwniki, orzełki południowe (jedyna obserwacja wyjazdu). Szczególnie stada sępoli obu gatunków krążące na sporych wysokościach robiły wrażenie i obiecywały fajne obserwacje.
Po powrocie na pole namiotowe skonstatowaliśmy, że pomimo godziny prawie 21 słonko jeszcze mocno przypieka (ok 34 C) i nie ma zamiaru zachodzić.............o co kaman jak czasu w Hiszpanii się nie przesuwa?
No i jeszcze jedna tym razem ptasia surpriza dotyczyła tabunów sójek błękitnych latających stadkami po polu namiotowym :-) Dzień mimo przebytych trudów i niespecjalnie długiego pobytu w terenie uznaliśmy wiec za werrry nice i wielce spragnieni dalszych niespodzianek położyliśmy sie po zapadnięciu zmroku (ok 23) spać. Doktor Pazur już koło 6 rano próbował nas budzić, ale coś nie pasowały mu totalne ciemności panujące za zewnątrz. My z Jorge (czyt. Horhe :-) dzięki temu jeszcze ponad godzinkę mogliśmy se trochę pospać zanim zaczęło świtać.
Szybkie śniadanko w formie suchej buły z "Fiutti di mare del puszkazorla :-)" i koło 8 kiedy słoneczko już naprawdę zaczęło świecić ruszyliśmy szukać drapoli i innych ptaszorków w Polsce nie występujących. Celem westchnień i marzeń naszego "doktora" był orzeł iberyjski i mieliśmy informacje od pani na kempingu która zapytana o tego ptaszorrra pewnym ruchem zakreśliła na mapce parku kółeczko...............lekkie zdziwko, ale cóż i tak mieliśmy cały dzień na znalezienie gagatka :-) No to wio i jadziem................Po kilkustet metrach od wyjazdu na asfalt moje gałki wylukały jakiś ruch z boczku - to góropatwa czerwona z młodzikiem uchodziła truchtem w wyższe chabazie. Później jeszcze wielokrotnie widzieliśmy ten gatuneczek nawet stojąc na autostradzie pod Cadizem w korku pokazał się "kuraczek" ma grobli sąsiadującej z droga saliny.
Jadąc drogą w strone rzeki Rio Tajo (Tag) widoczne były wszędobylskie ogrodzenia z opisami :
|
znaczy w skócie grunt prywatny - obwód łowiecki :-( |
|
Wróćmy jednak do przyjemniejszych rzeczy-po paru kilometrach od naszej "bazy" zauważyliśmy na skale pierwszego tego dnia sępa płowego i ścierwnika.
|
alimoche to po hiszpańsku ścierwnik |
Od głównej drogi skreciliśmy na wschód w strone Portilla del Tietar zatrzymując się co i rusz bo niebo zaczynało już zapełniać się krążącymi drapolkami. Na skalach na rzeka Tietar wpadającą do Tagu w Monfrague co kilka kilometrów widać było opuszczone gniazda sępów i "onych" samych padlinożerców.
|
La Tajadilla - widać pobielone skały wśród których sępy miały gniazda. |
|
|
dirli dirli pazurkami o skałe :-) |
|
dos-cabessos (dwugłowy) buitre leonado (sęp płowy) |
Przystanki trza było robić co kilometr bo jak nie ptaszorrry to widoki powalające. Tutaj na zakręcie rio Tietar robiliśmy pierwsza wspólna fotke i obserwowaliśmy popisy jaskółek rudawych.
|
zakret Tietar |
Pojawił się też hiszpański przewodnik ze swoją grupką turystyczna jednak nasze próby pogadania o orle iberyjskim i miejscu jego występowania nie wyglądały za dobrze choć piąte przez dziesiąte zrozumiałem ze to już blisko. Hiszpanie raczej angielskiego się nie uczą i to niestety norma. Nie dziwota jak hiszpański jest 4 językiem świata ;-) Tak było dość często podczas całej wyprawy ale dzielnie dawałem se rady.
|
Portilla del Tietar |
Pizło już połednie a sępy dzielnie krążyły na niebosklonie. My zajęliśmy miejscówkę przy wybudowanej nad rzeką czatowni i uparcie postanowiliśmy czekać na pojawienie naszego "de speśjal łan". Ja długo w bezruchu nie wytrzymałem i po pół godzince zacząłem wspinaczkę na pobliskie wzgórze coby mieć szersze pole widzenia.
Po chwile słyszę dzwoni Horche i mówi że widzą młodego "iberyjczyka" - dzięki namiarom z dołu też go zauważyłem. Krążył jednak mega daleko i chcąc nie chcąc zlazłem na dół aby przez lunete lepiej napaść nim oczy. Nie zdążyłem , ale nic to sępy latały blisko naszego miejsca i było co obserwować.Jeden nawet jeszcze karmił lotnego już chyba młodziaka w dziurze w skale - poźnawy lęg.
Czekając na iberyjczyka zauważam samca modraka - tysz piknie jak powiedział góral do panny młodej na lotnisku a "samych swoich" :-)
Nie upłynęło kilka minut a doktorek melduje ze widzi dorosłego orła - nie do wiarry! Ptak zbliża się do skał nad wodą i robi przed naszymi oczami kilka rund! Co za widok, szczególnie że sęp dołącza do orła i próbuje go zaczepiać a wszystko to ok 120 metrów od nas!
|
orzeł iberyjski |
|
"albertynka" jak ją ochrzciłem na tle skał |
|
w Hiszpani jest tylko ok 300 par tego orła - mieliśmy więc duuużo szczęścia :_) |
Sorki za jakość zdjęć - większość fot z lustrzanki jakoś dziwnie nieostra - albo sie coś skiepściło w moim obiektywie albo pożyczona lżejsza puszka od kolegi nie zgrała sie dobrze ze słoikiem :-(((
Po takich obserwacjach cali roześmiani wracamy robiąc kółeczko na pole namiotowe a po drodze wjeżdżamy do Plasencji na rozglądnąć się za pustułeczką i zrobić zakupy. Co chwila jednak trza zatrzymywać auto a to z powodu nisko latającego ścierwnika a to orzełek ciemny przemknie..............jaja nomalne :-)))
|
ścierwnika w Monfrague jest ok 35 par legowych |
Po południu po następnej porcji bułki z "morskimi opowieściami" jedziemy na przełom rzeki Tag. Koło godziny 18 krążą tam niezliczone ilości sępów płowych, troche jaskólek skalnych i jerzyki wśród których nie udaje sie dostrzeć "igłostera". Widoczki za to miodne.
|
kawałek całości - ciarki po ciele chodziły jak sie na to patrzyło :-) |
|
niektóre latały tak nisko, że ogniskową trza było zmniejszać |
Niezapomniane wrażenia w tym miejscu przeżyłem a nie tylko ja - jeszcze wieczorkiem na polu namiotowym przy "bronku" i zagryzce wśród cichego skrzeku sójek błękitnych wszystkim nam sie gęby cieszyły :-)))
Rano zapada decyzja o wyruszeniu w góry na jakiś wyżej wyniesiony punkt by znów poobserwować szponiaste.Zanim jednak ruszyliśmy postanowiłem zapolować na sójki - te latały zanim jeszcze słonko wschodziło lub tuż po jego zachodzie. Warunki miałem wiec raczej słabe.
|
sójki błękitne przy wodopoju |
Po drodze stop koło asfaltu wśród pagórków i szybki czes w makii: dostrzegamy góropatwe czerwoną,
|
góropatew rojo (czyt. rocho czyli czerwona) |
Samczyk białorzytki rdzawej jest za szybki na fotke, za to dzierladki co do których mam przypuszczenie graniczące z pewnością że są iberyjskie ładnie pozują. Dzień wcześniej też widzieliśmy stadko dzierladek z mocno kreskowanymi piersiątkami ale dzioby były wyraźnie dłuższe co nie pasowało wg "Collinsa" na tenże gatunek.
|
dzierladka iberyjska? |
|
|
widać wybrzuszoną żuchwę i krótki dziobek, równo ścięty czubek za to kreskowanie jakieś taki niebyt wyraźne - może to młodzik? |
|
Koło 9.30 ruszamy zielonym szlakiem na cerro Gimio. Po drodze słyszymy jakieś pokrzewki ale są tak szybkie i skryte, że oprócz
lutniczki zachodniej nic więcej nie udaje sie oznaczyć.Jeszcze tylko jakiś trznadel siedzi na drzewku w zielonej dolince przy prawie wyschniętym strumyku - po dobrym obejrzeniu go i udokumentowaniu stwierdzamy że to musiał być cierlik
|
cierlik |
Po przejściu ok 3 km jesteśmy na szczycie pagórka skąd mamy piękne widoki na rio Tajo i wpadający do niej Barbaon.
|
Barbaon |
|
na górze po lewej Castiilio de Monfrague, po prawej na skalach kolonie sępoli |
|
na takich skalnych grzbietach zakładają gniazda sępy. |
W czasie ok 2 godzin spędzonych na szczycie obserwujemy oba gatunki sępów, ścierwniki i orła przedniego. Latają także orzełki. Za to ani odrobiny myszaka czy jastrzębia - weery strenż aber ołrajjt fur mich :-)
Na czubku pagórka lata tez jakiś kolorowy motyl - robię mu fotke i wychodzi całkiem przyjemnie - trza tylko fachowca zawołać aby toto oznaczyć.
|
do ID |
Ok 15 wracamy na pole namiotowe na mały basenowy relaks i coś do żarełka. Nawet nad basenem lataja kanie, orzełki i sępy!!! To jest miejscówa! Termometr pokazuje 40 st C w cieniu - dobrze że przed wyjazdem u nas były podobne temperaturrry - zahartowani jesteśmy jak pieron a Horhe to nawet po południu zdejmuje Ti-szerta. Za to wieczorem okaże sie, ze doktor pazur poparzył se łydki podczas górskiej wyprawy i już do końca wyprawy śmiga tylko w długich galotkach obojętne czy jest 38 czy 42 :-)
Po południu uderzamy na zamek po drugiej stronie Rio Tajo. Też cudne widoczki i znów chmarry sępoli na niebie - liczymy na jerzyka widłosternego i tym razem bez rezultatu. Za to ścierwojady latają naprawdę na wyciągniecie reki, no i te "paronamki" :-)
|
widoczek spod zamku |
|
paronamka :-) z mostem - widok na NE |
|
widok na S z dehesą i zakolami rzeki - nazajutrz ruszymy w tą strone. |
Na koniec tego wpisu znaki ostrzegawcze dla na terenie PN Monfrague kierowców - achtung ropuchen :-)
To koniec części UNO, część DOS będzie utzymana w klimatach afrykańskich. Tera ide oglądać jak "nasze" patałachy przegrywają ze Steiłłą awans do LM. No cóż jaki kraj taki futbol :-) A w takiej espanii np: i futbol, i drogi i drapole na poziomie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz