środa, 14 września 2022

Wrześniowa Żandaluzja

Strzałeczka.

Bardzo treściwy ( spontaniczny) rodzinny urlopik spędziłem w południowej Andaluzji a dokładnie w pobliżu miasta Huelva.  Podczas 7 dni zrobiłem (razem z rodzinką) ok 600 km samochodem i pod 70 km z buta. Niewielka miejscowość (Punta Umbria) gdzie mieliśmy zapewnione noclegi leżała przy ujściu rzek Odiel i Rio Tinto do Atlantyku. Sam ocean nie zaskakiwał podwodnym życiem w sensie, że piaszczysta plaża, więc nurkowanie z rurką za bardzo sensu nie miało. Natomiast innego życia wkoło było co niemiara. Dodam jeszcze, że w pobliżu był Park Narodowy Marisamas de Odiel, Doniana i jeszcze coś przy samej granicy z Portugalią. Już jadąc z lotniska do hotelu miałem okazje "zaliczyć" flamingi i sójki błękitne. Przyznam, że rozbudziło to mój apetyt na więcej. W pierwszy dzień nie zdążyłem się nigdzie dalej ruszyć bo późno dotarliśmy do hotelu , ale w drugi polazłem do portu w czasie odpływu i już wiedziałem, żem trafił do ornitologicznego raju....Co by opowieść nie była za długa postanowiłem ją podzielić na część około morską i śródlądowo-obyczajową. Zacznę zatem ptakami i innymi sytuacjami znad oceanu i ujścia rzeki. W pierwszy dzień siedząc nad oceanem zauważyłem dwa gatunki mew i sporo różnych rybitw latających nad wodą. Wieczorny rozpoznawczy spacer w okolice portu nie przyniósł sensacji bo potraktowałem go raczej rozpoznawczo. Zresztą zbyt wiele czasu na samotne penetrowanie czasoprzestrzeni też za bardzo nie było. W końcu urlop rodzinny. Na rzece w jej ujściowym odcinku zauważyłem sporo ptaków, ale 99% siedziała nawet poza zasięgiem lunety - takie tam mają przestrzenie! Lecimy z fotkami zatem.

sieweczki obrożnej na kopy było.

tak jak i floty rybackich łódek

Drugi dzień to obserwacje i spacer po plaży nad Atlantykiem i wieczorny wyjazd z rodzinką w okolice portu. Znów dużo czasu na obserwacje nie było, co nie znaczy, żem nie miał na co popatrzeć. Nabrzeża rzeki podczas odpływu zawsze przyciągają ptaki - szczególnie siewki, mewy i czaple. Najliczniej w tym dniu obrodziło kamusznikami. Na ok kilkuset metrowym kawałku nabrzeża naliczyłem ich kilkanaście. Były też kraby i spora meduza.

krabulec

obok dla porównania krab
Meduzy ( a przynajmniej kilka ich gatunków) są jednymi z niewielu gatunków organizmów którym sprzyja rosnąca temperatura wody morskiej i jej zakwaszenie (skutek wzrostu steżenia CO2). Jednak zdecydowana większość morskich organizmów ma przez to kłopoty, że wspomnę tylko o koralowcach.    
kamusznik ucztuje

A wspomniałem, że do południa coś też obserwował z plaży przy Atlantyku a nie pokazałem. Zatem teraz jest na to czas.

stado ibisów sfocone z ok 3 km - krążyły nad wybrzeżem oceanu.

ten obiekt był jeszcze dalej

Tu mała dygresja: kutry wracające do portu okrążane są przez ptactwo w powodu żarełka. Są nim albo resztki patroszonych jeszcze na pokładzie ryb , ale bardziej stworzenia schwytane nieintencjonalnie w sieci  Ładnie nazywa się to przyłowem; oprócz ofiar na które rybacy zarzucają sieci wpada w nie ogromna ilość organizmów "nie chcianych" i kończy tam życie. Warto mieć świadomość, że na każdą rybę która trafia na nasz talerz przypada spora liczba innych organizmów ginąca w rybackich pułapkach. Jest to spory problem który doprawdy ciężko rozwiązać i warto pamiętać o tym kupując w sklepie "rybkę". Przy okazji polecam film "Seasperacy" gdzie jest to szeroko omówione i pokazane. Oczywiście, jak w każdym filmie są tam przekłamania i maniulacje, jednak problem niezrównoważonego rybołówstwa i kurczących się stad ryb jest niepodważalny. Mewy na razie na procederze wyrzucania z kutrów przyłowu korzystają, ale co oprócz śmieci będą jadły gdy człowiek wyczerpie zasoby mórz i oceanów do końca? Zresztą nie tylko ich dotknie ten problem....

A  wracając do mew i rybitw:

nad oceanem najczęściej widywałem właśnie czubatki

Co do dużych mew to na plażach czatowały na resztki od plażowiczów na tzw sępa mewy żółtonogie podgatunku intermedius/graellsi i mewy w typie atlantyckich srebrzaków. Kaśki i romki jakoś mi w oczy nie wpadły. No chyba, że bystre oko mewoholików coś tu jeszcze wypatrzy:

żarcik: szła na gołabki :-)

dwa wspominane wcześniej gatunki mewiszonów

łopanieee, cóż za strychowanie :-)

plażowy wędrowiec
a może to i rzeczywiście romek?

młody ciemniak :-)

Takie coś do ID to już dla mnie trochu za ciężko. Ten pod też zresztą - jeszcze pieron ciemniejszy.

mewska to nie lada wyzwanie
Podczas jednej z przechadzek po plaży zauważyłem byłem mewca w typie siwej. Po bliższym jednak przyglądnięciu się zacząłem mieć wątpliwości i szybsze bicie serca.... Na szczęście ptaszor dał się porządnie obfocić  i choć plażowicze dziwnie mi się przyglądali to na szczęście nikt mnie nie pogonił. No a mógł bom był obwieszon sprzętem "do poglądania" niczym jakiś zboczuś :-)
ta z lewej coś mi śmierdziała....
mewą z hameryki czyli ....

no dla mnie Delawarka!

Czy można tu mówić o siwej? Raczej nie, ale może mnie ktoś poprawi. Jako ciekawostkę napiszę, że rok wcześniej dokładnie tego samego dnia w tym rejonie też była widziana. Ciekawe czy ta sama....
Jeszcze kilka fociaków i kończę mewio-morski wpis. 
parka na nabrzeżu

Na focie kulik mniejszy (dużo ich tam było) i najpospoliciej występująca tam czapla czyli nadobna.
Jeszcze fotki z szerszym kontekstem z widoczną industrialną otoczką. Wspomnę, że południowe rejony Huelvy to mega przemysłowy teren. Potężny port i ładowane chemią masowce czy olbrzymia rafineria na pewno nie wpływają dobroczynnie czy to na stan olbrzymich estuariów czy oceanu gdzie trafiają odpady i syf z zakładów i statków olbrzymów. Cena rozwoju naszej cywilizacji dla dzikiej przyrody jest z pewnością bolesna. 
na tle portowej infrastruktury- spłoszone przez przelatującego dużego drapola

fotki z ostatniego spaceru -widać mewy i ostrygojady
W ostatnim dniu urlopu poszedłem z buta na ujście Odiel - w ciągu 3 godzinnego spacerku zrobiłem uczciwą dyszkę żegnając się z Punta Umbriją i jej przyrodą. Chcę zatem zakończyć pozytywnym akcentem dot. ochrony przyrody ina koniec jeszcze morska niespodzianka.
kilka hektarów plaży wygrodzony pod lęgi sieweczek i rybitw

wschodni brzeg plaży podczas odpływu - potężne przestrzenie
W popołudnie ostatniego dnia poszedłem z rodzinką na plażę by "zaliczyć" kąpiel w oceanie i być może coś wylukać. Udało się i to i to. Jako ciekawostka powiem, że woda w oceanie miała ok 22 st C a w pochmurne popołudnie udało się nad taflą wody dostrzec głuptaki!
i tym foto-koszmarkiem kończę pierwszą wspominajkę z "Żandaluzji"

Do łikendu postaram się wrzucić koleją zapowiedzianą wcześniej opowieść 
Hasta la proxima :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz