poniedziałek, 21 listopada 2022

Z poza rzek i gór ...

 i co dalej? Jaki rym do gór: kur, wiór, a może chór? Nieeee, po prostu dziurrr , wróciłem do dziur :-) Natomiast pierwszy człon tytułu zapowiada co będzie w najnowszej wpisywajce. Długi łikned spędziłem rodzinnie i frendowsko. Zaliczaliśmy okolice pogórza sudeckiego a konkretniej górki w okolicy Wałbrzycha. Mu i mi humorki ;-) dopisywali setnie. Pogoda wiadomo, skoro zbliża się wielkimi krokami kolpasik (apsik) to "musiało być pięknie" ;-) Chodzenia w sensie przebytych kilometrów niewiele aleć czasu spędzonego poza pensjonacikiem trochę uzbierałem. Niech będzie. Pierwsza wyprawa na górę Borowa w piąteczek miała miejsce. Trza było widzieć naszą ekipę liczącą ponad 60 osób idącą w luźnym szyku i co chwilę robiącą "awaryjne" pauzy.... ufff. Podczas jednej z takich awaryjnych przerw sfociłem grupkę krzyżodziobów. 

samiec i samica

pani z zakrzywionym dziobem

Ptaków generalnie bardzo mało, ale w końcu to liściopad... Apropo liści to warto odnotować, ze nawet w górkach sporo drzew miało jeszcze kolorowe sukienki. No po prostu życie bez przymrozków. Po dotarciu na Borową wleźliśmy na wieże widokową i rzeczywiście bez tej konstrukcji widoków z zalesionego szczytu nie było by żadnych. Czy to znaczy, że trza stawiać więcej wież ? Absolutnie nie! Te konstrukcje przyciągają tabuny ludzi, idą w takie miejsca setki luda a to wiadomo z czym się wiąże....kupy, dużo kup, i syfu. Tak, że dla mnie obecna wieżo-moda nie jest ani niczym potrzebnym ani pożytecznym. Dla otoczenia i natury też na pewno nie. No, ale wiadomo, jak Unia daje "pieniążki" to samorządy biorą bo nie mogą się zmarnować. Co innego natomiast może....ot takie myślenie.

Tu kilka fotek z tej wieży, za to pod wieżą na niewielkiej polance biesiadowało z 250-300 osób. Wśród nich też nasza ekipa. 

widoczek na SW

na drugim planie Karkonosze
Świetnie było widać Śnieżkę - tu ona.

ciekawe jaka to była odległość w prostej linii, pewnie kilkadziesiąt kilosków

Drugiego dnia poszliśmy w kilka osób na 3 górki usytułowane wokół naszego pensjonatu. Nazywały się Wołowiec (tak jak szczyt w Tatrach), Mały Kozioł i Góra Sucha. Niezbyt wysokie te pagórasy, ale strome po pieronie. Można się było kapeckę zmachać, ale w pocie nikt nie pływał. Z ciekawszych zwierząt napotkałem malutkiego padalca- o tej porze roku powinien już hibernować a on wygrzewał się w promieniach listopadowego słońca. 

padalczyk
Na szczycie Suchej Góry my go spotkali. Łotej ło.
dwukolorowa czapka
Od zachodu widać żółć modrzewi a to ciemne to świerki. 
W trakcie spaceru trafiło się stadko raniuszków.
trochu nieostry
Po spotkaniu z raniuszkiem postanowiłem zrobić psikusa ekipie. Gdy oni zatrzymali się na popas ja zagrzebałem się w liściach na skarpie przy samym szlaku. Zrobiłem to tak fachowo, że wyskakując z ukrycia gdy przechodzili blisko mnie mało im się rozruszniki nie spaliły :-) Przez chwilę miny mieli dość niewyraźnie :-))))
 Tu pod tą tablicą się to działo ;-)
 leśny PKS (W) :-)
Z górek wróciliśmy bardzo zmęczeni choć uśmiechnięci. Takie wyjazdy mogły by się odbywać co miesiąc choć prawda , że jak dla mnie to może w troszkę mniejszym gronie ;-) 
Jak RZEK łem w tytule coś związanego z wodą teś będzie. Fakt, nie literalnie, bo fot HaDwaŁo nie bydzie, ale spacerek nad wodą płynącą przez Opole wspominany. Uczestniczyłem w eskapadzie z okazji Dnia Mew organizowanego przez Opolskie Towarzystwo Przyrodnicze którego działalność tak czy inaczej staram się wspierać. Tym razem pokazywałem w lunecie to i owo skrzydlatego podczas naszej wycieczki. Uczestnikom bardzo podobały się ptaki oglądane w dużym przybliżeniu. A ja też lubię spotkać osoby zainteresowane tym samym co ja. Kilka nowych osób poznałem a oni też mieli możliwość posłuchać kilku ptasich opowieści. 
Co do mew to jeszcze słabo - zimowa aura dopiero od kilku dni więc jeszcze zbyt wielu ptaków z północy nie widać. Choć po prawdzie dzień wcześniej na pobliskiej kamionce Bolko widziałem mewę siodłatą, 2 nury czarnoszyje i uhlę.
Za to podczas spaceru hitem była kawka z mleczkiem i uszatki. I to ich podobizny zakończą aktualny wpis.
kawusia spod katedry

zamaskowana uszatka wypatrzona w okolicy parku Nadodrzańskiego

wzajemna obczajka

Jedna z trzech uszatek. Wypatrując tych ptaków warto spoglądać na grunt pod drzewami z gęstą koroną. Jeśli są tam ślady pobieleń i wypluwki ptaki muszą siedzieć nad głową poszukiwacza. Teraz zimą uszatki gromadzą się na zbiorowym "dziennym wypoczynku" w zacisznych (choć nie zawsze) i obfitujących w gryzonie miejscach. Lubię sowy i mógłbym je oglądać częściej. Teraz na zimę mam ambitny plan by się pokręcić na dużych otwartych przestrzeniach i spróbować namierzyć jakieś polujące sowy. Bardzo bym chciał samodzielnie wytropić np taką uszatkę błotną. Piękny byłby to prezent świąteczno-noworoczny. Może się spełni....kto wie. 
Trzymajcie się ciepło i do następnego. Hu-huuuu :-)

poniedziałek, 7 listopada 2022

Fiki-bieliki

Szybki wpis z kilku wypadów "w dzikie" na przełomie wyjątkowo ciepłego października i listopada. Odwiedziłem rejony dr Szpona, Kosorki i dolinę Odry. Zacznę od wizyty na olbrzymich stawach na S od Pokoju. Nie trudno zgadnąć, że celem wyprawy były bieliki. Tych zresztą w tym poście nie zabraknie. 

bielas na dębie

Z innych ptaków raczej słabo, troszkę gęgaw i kilka żurków, do tego ze 100 mew, czaple i jakieś kruki.

krucze pieśni

toaleta żurków
Kolejne chronologicznie Kosory- znów były bekasiki, jakiś błotniak zbożowy i troszkę kaczuch. W tym czernica z ciemną obrożą na szyi. 

czernica
kosorowickie "klify" 

Ciepło sprawia, że cały czas są aktywne motyle i ważki. Rekordy ciepła padają. W kontekście ewentualnego kryzysu energetycznego to dobrze, choć dla przyrody i naszego zdrowia bardzo źle.
żagnica jesienna

Teraz czas na kolorki Tempelbergu - urokliwe to miejsce odwiedzam każdego roku kilka razy.
Chcę jeszcze wspomnieć o tym, że spora ilość drzew ma jeszcze sporo liści. Szczególnie u miejskich lip to widuję. 
fosa dawnego grodziska

dywany z liści grabu
Ostatnia porcja fotek z okolic Rozwadzy gdzie znów niemiło mnie zaskoczyło praktycznie puste lustro obu zbiorników wodnych. Nadrobiły za to obserwacje bielików i bekasika.

tropy i ślady żerowania bekasa

Mam w tym sezonie do tego gatunku szczęście. Przy okazji przydreptywania błotka fiknąłem małego koziołka. Podczas lotu w błotnistą mazię z mych ust uszedł w przestrzeń soczysty "polski przecinek".  Oprócz zawalonych błotkiem ubrań udało mi się jeszcze całkowicie "zatkać" jeden okular lornetki i lekko usyfić aparat ... No, ale takie przygody w terenie od czasu do czasu się zdarzają i tyle.
Jakby w nagrodę pokazał mi się nisko krążący bielik. Na szczęście obiektyw aparatu nie był brudny więc fotki nawet wyszły.
 
dorosły bielix

biały ogon to znak rozpoznawczy dorosłego  ptaka tego gatunku

A jeszcze zanim "złapałem zajaca" to pani sarnowska mnie wyszła z trzcin i sprawdzała kto zacz. Zanim się kapnęła , że ja nie z jej rodu pochodzę cyknąłem jej pamiątkowy portrecik. Une są prawie ślepe i jak nie czują naszego zapachu czy nie słyszą nas to można mieć z nimi tet'a tet.

portrecik z języczkiem

Pożeglane ującie żurków znad mojej chaty sfoconych tego samego dnia 

Tymczasem żegnam się kolorowo i do następnego.