środa, 5 października 2016

Magura Małastowska

Strzałeczka.
Tytuł wpisu to nazwa pasma w Beskidzie Niskim gdzie znajduje się wioska o nazwie Nowica- tam znajdowała się nasza kwatera. Teren onegdaj zamieszkany m.in przez Łemków. I teraz znajdują się tam ślady wysiedlonych w ramach akcji Wisła mieszkańców, ale bardziej niż historia i etnografia mnie i kilku ludzi z 8 osobowej ekipy zeszłołikendowej interesowała najbardziej przyroda. Oczywiście nie jest tak, że oprócz tego na nic innego nie zwracam uwagi dlatego najsampierw pare fotek z Nowicy - wioski gdzie na dość sporej powierzchni  mieszka niecałe 150 osób :-)
widok z okna kwatery na wieś :-)
Z dna tej dolinki co dzień rano darły dzioby orzechówki, ale bardziej prawdopodobne, że ktoś ze złośliwych mieszkańców puszczał tylko głosy z MP3ki by nas wkurzyć - no jak inaczej skoro nikt z nas przez te 3 poranki orzechówek nie widział :-)
oryginalny domek a przy nim studnia, jak zresztą przy większości domostw

z cmentarza- o krzyżu słowiańskim można poczytać w wikipedi
czudotowrnje dżerieło :-)
świątek (Jezus frasobliwy) w przydrożnej kapliczce
Pogoda jak widać rozpieszczała nas na maxa i aż nie do wiary, że parę dni później pisząc te słowa temperatura maksymalna w ciągu dnia nie przekraczała 6 st C ,że o deszczu i wietrze potęgującym odczucie zimna nie wspomnę - no cóż, taki mamy klimat ;-)
Skoro słoneczko przygrzewało to można było bez stresu i z rogalem na twarzy spacerować po bliższej i dalszej okolicy. Na pierwszy ognień poszedł pagór Magur :-) -  na określenie "góra" toto nie zasługiwało. Zdobycie tego grzbieciku połączone zostało z odwiedzinami jednego z wielu w tej okolicy cmentarza ofiar I WŚ i degustacją bronka w niedalekim schronisku co w sumie zajęło nam prawie cały dzionek.
Teren piękny i na pewno warty ponownych odwiedzin szczególnie wiosenką!
Podczas pierwszego spacerku najciekawszym obiektem zachwytów i foto-strzałów została wypatrzona przez kolege Piotra salamandra. Piotrek aż sobie zakrzyknął z wrażenia kiedy dostrzegł kroczącego środkiem leśnej drogi bałamutnie jaskrawo ubarwionego płaza.
pierwszy mój salamander
Zdziwił mnie rozmiarowo salamander - ponad 15 cm! I jak żwawo człapał po tej ścieżce - trza było za ogon do głazu przywiązać by nie uciekł :-)
Następne focie to już zielenina i grzybki. Nie było zbyt wiele starodrzewia, ale te pojedyncze "starocie" miały dość bajkowe kształty i formy.
soplówka bukowa?
stado"huby-buby" ;-)
taki próchniak to świątynia życia dla tysięcy stworzeń
A poniżej miejsce pamięci żołnierzy poległych w walkach w tych rejonach - krwawe bitwy toczone na froncie austriacko - rosyjskim pochłonęły ok 200 tys ofiar! Nie słyszałem o tym wcześniej - sziok!
cmentarz w lesie
 Wieczorkiem tego samego dnia wyprawa do sklepiku w Wysowej - po drodze stop przy zakręcie rzeczki Ropy - tu odezwał się raz byk jelenia.
po zachodzie słonka
Poranek następnego dnia znów powitał bezchmurnym niebem i kilkoma ptaszętami w rozłożonych przez Waldka siatkach.
chmurna fantazja
Ptoki z łapanki będą pokazane na końcu a tymczasem szybka zbiórka i ruszamy zdobyć najwyższy po polskiej stronie szczyt Magury czyli Lackową. Ja ten kolejny pagór ochrzciłem lekceważąco mianem Laćkowej choć przyznam, że Beskid choć Niski jest momentami dość Stromy :-)))
No to ruszmy zielonym szlakiem od Wysowej w poszukiwaniu przygód i przyrody.
prosto to tędy?
taka para mieszana na tle pagórków i budynku sanatorium zdrojowego

kolory wczesnej jesieni
widać laćkową :-)
Na szlaku znów Piotr jako awangarda i znów jego niemłode przecie ale bystre oko zauważa jakiś futrzasty kształt leżący na ściółce przy szlaku - spoglądam i pewnie bym robił salta do tyłu z radości przez parę minut, ale znalezisko jest ku nie tylko mojej rozpaczy nie żywe :-(
popielica - jak szkoda że martwa!
Największy gatunek pilchowatych występujący w Polsce jest w rejonie Magury i Bieszczad spotykany regularnie ale na pewno nie łatwo go wypatrzeć.
NO nic, co zrobić, trza iść dalej. Po następnych 2 godzinkach niespiesznego marszu zdobywamy szczycik - tu wspólna grupowa focia oraz różne inne dziwne ujęcia i złazimy w dół zbaczając ze szlaku zielonego na zółty by nie wracać tą samą drogą.
laćkowa braderszip :-)
Fajny miał ktoś pomysł by postawić skrzynkę z pamiątkową pieczęcią - jeśliś wędrowcze kolekcjonerem szczytów do korony gór Polski to masz niezaprzeczalny dowód na zaliczenie Laćkowej :-)
Wracając pstrykam sobie czasem zieleninę i plenerki bo ptaszory i insza gadzina pokazywać się nie za bardzo chciała :-/
na zrębie
Potężny iglak którego nie mogłem zidentyfikować
jabłoń na polanie - pewnie kiedyś w pobliżu stało jakieś domostwo
focimy plenerki
 Po dotarciu do samochodu a raczej na odwrót (prawda Przemek? :-)) podjechaliśmy na festiwal Rydza i późny obiadek. Kusiło troszkę by odwiedzić położoną kilka kilosów dalej cerkiew z której przed zachodem słonka miały wylatywać na żer podkowce, ale my takoż żeru spragnieni nie mniej niż one jednak wybraliśmy lokalne przysmaki.
Wracamy do bazy już po ciemku. W tle drą się puszczyki ale na poszukiwanie upragnionego urala nikt oprócz Piotra nie ma szwungu. Towarzystwo mocno rozluźnione, ale widocznie tak miało być...
Za to każdy poranek to kilka ptaszków w sieci - w sumie Waldek złapał 21 osobników z bodajże 6  czy 7 gatunków. No to proszę bardzo paru kolorowych modeli - żaden z pokazanych poniżej nie ucierpiał w wyniku akcji i proszę się nie martwić - kolega to profesjonalista z wrażliwością artysty :-)
wracając z obchodu - w woreczkach ptasiory
modraszka, samka
jeden z 3 złapanych kwiczołów, wpadły w sieć na moich oczach
nakrzyczał na nas, miał prawo, choć my w przeciwieństwie do smakoszy z francji nie chcieliśmy go zjeść :-)
Rudolf z Magury dziobem w mózgu robi dziury :-P
Oprócz pierzaków przy kwaterze można było obserwować masy motyli - te gagatki przylatywały do kwitnącej jeszcze butlei. Oprócz pospolitych i dość niepłochliwych rusałek pojawiał się przypominający kolibra i (co nie dziwne, choć kolibrów u nas nie ma) mylony z nim fruczatek gołabek.
polski "koliber" z trąbką :-)
pokrzywnik
pawik
Podsumowując: towarzystwo, gospodarze  ( i ich kuchnia!) zrekompensowali wszystkie "braki" przyrodnicze a Magura to naprawdę dziki i piękny obszar który jak mniemam jeszcze przyjdzie odwiedzić inna porą roku:  MAGURA =  ma góra :-) Auuuuuł!!!
Tyle na teraz - nie wiem czy czekać na zimę, czy jeszcze jakiś ciepły epizod jesieni zaszczyci nasz Śląsk opolski ale ja baterie trochę naładowałem! - tymczasem życzę kolorowych snów i do zoo :-)

1 komentarz: