poniedziałek, 8 lipca 2013

Ada Bojana, Szkoderskie jezero i okolice Ulcina

Jak obiecałem tak i pisze zanim wrażenia sie zatrą a leń znów pokaże swe pazurry :-)
Zacznę od wyprawy rowerowej w ujście granicznej rzeki Bojany. Miejscówke polecił mi spotkany w pobliżu hotelu serbski lekarz z lornetką (czyli nasz zawodnik znaczy :-) z którym chwilkę pogadałem oczywiście o ptokach :-) Pytał też o naszego ornitologa Macieja Szymańskiego: czy znam ? No osobiście to nie, ale pan Maciej jako autor bogatej przyrodniczej galerii w necie i były ambasador w Serbii znany jest nie tylko w Polsce jak się okazuje :-)
Serbski Orni powiedział, że w okolicach lasów przy rzece Bojanie znajdę na pewno krogulca krótkonogiego. Oj, chętnie by moje oczy popatrzyły na ten gatunek, ale ile razy 100% pewny gatunek nie chciał się ukazać za to inne zaskakiwały swą obecnością! Toż niczego w tym "biznesie" nie można być pewnym............
Jadąc w stronę rzeki natrafiłem na mini-stepik w którego rejonie bujały setki żołn.
jedna z wielu





Skoro tyle kolorowych meropsów tam było to gdzieś w pobliżu musiała być kolonia tych ptaków, ale gdzie skoro wszędzie płasko - a proszę spojrzeć na zdjęcie bo ja nie mogłem wyjść ze zdziwienia gdzie to sie koleżanki zaległy...........na takim "płaskostopiu" im sie nory kopać chciało............no no, niezła surpriza :-)
a pod norką ślady stóp mew.........
 Prawdopodobnie wylot młodych żołn zwabił też mewska szukające łatwego łupu - co prawda samego polowania nie widziałem, ale myśle to możliwe tym bardziej że 2 grupki dużych mew siedziały w tamtym miejscu.
W pożółkłej trawie siedziało też 8 kulików. Nie zdążyłem jednak dobrze się przyjrzeć, siewy dały drapaka. Na szczeście diagnostyczne głosy pozwoliły mi je oznaczyć jako kuliki mniejsze. I znów się zdziwiłem bo to był dopiero 1 lipca!Coś wcześnie na te północne gatunki.
kuliki
 I za chwile znów serducho zabiło mocniej - jakiś mały drapolek krążył nad stepem lekko nękany przez jaskółki i żołny. Lornetka szybko do oczu i znów cały ucieszony celowałem obiektywem w pięknego samca "brevipesa" - ale miałem fuksa!
krogulec krótkonogi
 Jak się potem okazało aż 4 razy widziałem w różnych miejscach tego dnia ten gatuneczek - niestety zawsze ciut za daleko na dobra fote.
Poniżej parę różnych ujęć z okolic granicy Czarnogórsko-Albańskiej.
najpierw w strone ujścia rzeki Bojany, potem w kieruknu Sv Nikolaja gdzie dotarłem pod sam posterunek graniczny :-)
 Ada Bojana to wyspa "golasów" - największe ponoć centrum NJUD-owe na Adriatyku.  Pisze ponoć bo tam nie dotarłem więc na 100% ne znaju :-)
Przy rzece takie klimaciki sfociłem w tym jedna rogatą koleżankie.
w takim środowisku śpiewała wierzbówka

kargulowa mućka to nie była na pewno :-)
Przy drodze we wsi Sv Nikolaj małe ślimoki obsiadły masowo słupki ogrodzenia.

skolonizowane kołki :-)
Jeszcze znak z nazwą ulicy - chyba ma coś wspólnego z lelkiem?
ulica lelkowa?
Wyprawa zakończyła się kolo południa po przejechaniu ok 30 km co lekko dało sie we znaki mojej "końcówce pleców" ale fajnych wrażeń było niemało a troche potu na urlopie jeszcze nikogo nie zabiło :-)
Teraz o wyprawce chronologicznie dzień wcześniej odbytej na jez Szkoderskie. To najpotężniejszy zbiornik na bałkanach o powierzchni ok 350 do 500 km kw. Teren jeziora objęty jest ochroną w formie paku narodowego gdzie gnieżdżą sie duże ilosci ptaków wodnych jak np: kormorany małe, czaple z kilku gatunków, rybitwy ale także do 20 par pelikana kędzierzawego! Na to ostatnie cudo nie liczyłem wiedząc jak poteżną powierzchnią dysponują ptaki i gdzie położona jest kolonia.
Ok godz 9 przybyliśmy do Virpazaru - miasteczko z dostępem do jeziora i przystanią z łódkami do wynajęcia jest malutkie i jeszcze nie za mocno skażone komerchą. Takich miejscówek jest zresztą w Montenegro jeszcze sporo co dla mnie jest dodatkowa atrakcją.
Jak tylko zaparkowliśmy naszą małą "tojotkę" podszedł do nas młody chłopak o imieniu Marko i zaproponował rejs po jeziorze. Ja oczywiście mógłbym popłynąć na cały dzień, ale większość z naszej 5-cio osobowej paczki nie wytrzymała by na wodzie tyle czasu. No w każdym razie stanęło na 2 godzinkach i wypływaliśmy niedużą łódką pyrkającą swoim spalinowym silnikiem.
Takie widoczki mieliśmy przed oczyma:
kormorany małe
Póżniej spotkanie z mewą romańską z widocznym wzorkiem na lotkach pierwszorzędowych. Miałem wrażenie, ze płaszcz mewiszcza jest o pól odcienia ciemniejszy niż naszych "kasiek".
start "romka"
 Jak tylko wpłynęliśmy w kanał pokazało sie więcej czapli. Było sporo nadobnych ale też pięknie wybarwiona czapla modronosa.
ale kanał :-)

najpospolitsza czapla na szkodrze
czapla coś burczała pod swym modrym nosem
z odbiciem
i fruuuu ardeolla

Czas na łódce upływał milo. Dwóch braci z którymi płynęliśmy zaproponowało poczęstunek "paliwem do rakiety" czyli rakiją. Jak sie zdziwili gdy praktycznie nikt z nas nie wykazał większego entuzjazmu do kostproby :-) Nasza nacja chyba jest tu znana z innych zachowań............. :-) Za to czarnogórcy pędzą naprawdę przyjemne trunki : warto choć spróbować na zaliczenie :-)
Jeszcze widoczki przy powrocie:
twierdze na brzegu jeziora wybudowali turcy
 Podczas zawrotki do portu ukazał sie daleko ponad szczytami gadożer - fotka taka ze strach wstawiać, ale przez lornetkę było widać co trza.Była jeszcze kąpiel w wodzie jeziora i trochę śmiechu przy próbach dostania sie z powrotem do łódki - niezłe akrobacje nam wychodziły :-)
chmary pigmejów
  Będącblisko końca podróży zauważyłem dosłownie tabuny  "pigmejów" - takie stado robi wrażenie!

kormorany małe w locie
 I jeszcze kilak strzałów maluchów:
"top predator" :-)

gadzinowy jizz pigmeja
 Obiecałem jeszcze przesympatycznemu Markowi z którym dużo rozmawiałem podczas wycieczki, że zapodam linka do jego tworzącej się strony i namiary na niego gdyby ktoś z rodaków będący w pobliżu chciał zrobić sobie kameralną i nastrojowa wycieczkę po Szkodrze. Te wycieczki które proponują biura podróży na miejscu to bardziej Turcją i innymi mocno zatłoczonymi kierunkami "śmierdzą" a i cenowo sporo taniej gdy się płynie na 2-3 "budżety".
Oto namiary na rodzinną firmę Marka:
tel 068551919 -Marko Vukmanović. Można gadać po angielsku, ale po polsku też daje rade :-)
Niestety adres strony coś nie funguje  :-( leciało to www.lakeexperience.com
Jakby co mam też namiary na inne mniejsze łódki byłych rybaków organizujących rejsy.
Jeszcze na koniec ptasiory spotykane w pobliżu naszego miejsca zamieszkania na obrzeżach Ulcinja.
W pierwszy dzień nad starym miastem latało sporo jerzyków wśród których bujały "alpejczyki"
jerzyk alpejski

 A ten pan co dostał lampa po oczach (sorry gregoryy) to jeden z dwóch syczków co wieczór ostro nadający dosłownie pod naszymi oknami! Takie rzeczy tylko w Ulcinie :-) Moja żona sobie z nim gadała - ja widocznie za głośno gwizdałem bo ewidentnie ode mnie uciekał a do niej przylatywał dosyć zdecydowanie :-)
Co dzień wcześnie rano odzywała sie z nadrzecznych trzcin wierzbówka - raz ją wypatrzyłem ale o focie nie ma co marzyć - za szybko znikała w habaziach. Zaganiacz blady tez w tym samym miejscu podśpiewywał.
Kilka razy widziałem i słyszałem dzięcioły białoszyje - też super bo już dawno ich u siebie nie widziałem/słyszałem.
Na terenie hotelu widywałem także:
wróble hiszpańskie, dzierzbę rudogłową, jaskółki rudawe. Poza tym co wymieniłem na porośniętych stromych zboczach przy morzu podśpiewywały bardzo jednak nieśmiało jakieś pokrzewki. Raz widziałem aksamitną z pokarmem w dziobie, ale to jeden jedyny raz - reszta za chińskiego boga nie raczyła wyściubić dzioba z kolczastych zarośli.
Na pewno Czarnogóra oferuje rasowym ptasiarzom kupe fajnych ptaków i mase ciekawych i jeszcze nie zmienionych mocno przez przemysł turystyczny miejsc. Ja byłem typowo rodzinnie i w następnym wpisiku pokaże co oprócz ptaków zaliczyliśmy podczas krótkiego acz intensywnego urlopiku.
Tymczasówka i zachęcam do odwiedzenia Montenegro. Jakby co mogę służyć jakimiś poradami praktycznymi.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz