wtorek, 24 czerwca 2025

Wesoły wracam ze szkoły

 I wesoły do niej podążam ....i prosze Pana, zawsze zdążam :-)

To już teraz wiadomo, że będzie sporo fotek zrobionych podczas zajęć na studiach. Do tej pory miałem 3 zjazdy terenowe z których jeden był totalną katastrofą jeśli chodzi o aurę. Najowocniejszy i najdłuższy był ostatni , trzeci, z przed tygodnia. W okolicy Pińczowa w dolinie Nidy spędziłem ok 30 godzin w terenie oglądając cudne siedliska kserotermiczne, leśne i łąkowe. Wiedzy tyle , że głowa parowała! Kiedyś byłem tam ze znajomymi od storczyków, ale to było już prawie 20 la temu - kawał czasu minął. Zobaczcie co udało mi się zobaczyć a to tylko ułamek całości. Sporo fot zostało w telefonie. Robiłem nim zbliżenia makro małych i bardzo rzadkich w skali kraju gatunków roślin. Tu pokaże te większe i bardziej "charyzmatyczne".

głowienka wielkokwiatowa 

Ten gatunek pojawia się na ciepłolubnych murawach na wapieniu razem z np : miłkiem wiosennym, zawilcem wielkokwiatowym, spacertą łąkową czy turzycą siną. Te siedliska są jednymi z najbardziej bioróżnorodnych habitatów występujących w naszym kraju. Przekonałem się o tym na własne oczy robiąc tzw zdjęcia fitosocjologiczne. Polega to na dokładnym oznaczeniu występujących w wybranym płacie gatunków i określeniu stanu siedliska. Przecież żeby chronić, trzeba wiedzieć co i jak.
Pszeniec polny - półpasożyt traw z kseroterm.  

Pszeńca miałem kiedyś kilometr od domu- niestety powszechne i masowe stosowanie herbicydów niszczy ten i inne tzw "chwasty segetalne" które także mają swoją ważną rolę w przyrodzie. 
Tym roślinom zagraża właśnie intensywna gospodarka rolna. Za to brak użytkowania muraw kserotermicznych prowadzi do ich szybkiego zanikania bo zarastają krzewami i drzewami.
W rejonie niecki nidziańskiej jest jeszcze sporo niewielkich poletek i małych pagórków gdzie gospodarka rolna się nie opłaca i tam te przebogate murawy jeszcze się trzymają. U nas już tego praktycznie nie ma a to co zostało jest dużo uboższe w gatunki które tam jeszcze próbują przetrwać.

  
rezerwat Krzyżanowice
widok z rezerwatu dolinę Nidy

W rezerwacie udało nam się spotkać pierwszą z dwóch podczas terenówek Cykad. Cykadę podolską.

Piękny owad którego postacie młodociane żyją kilka lat
A tu jeszcze bonusik- dla mnie nowy gatun storczyka w PL. Cudowne znalezisko!
Dwulistnik pszczeli

Drugiego dnia odwiedziliśmy rezerwat Polna Polichno. Zagęszczenie rzadkich gatunków stolców przekracza tam zdolności poznawcze wielu studenckich beretów :-)
Podkolan zielony
Ten storczyk zapylany jest przez ćmy. Ta grupa owadów jest tak samo niedoceniana jak ważna jeśli chodzi o zapylanie roślin z których wiele kwitnie właśnie w nocy a dzienne zapylacze nie są w stanie skutecznie pomóc roślinom w pomyślnym  zakończeniu cyklu rozrodczego.
Storczyk purpurowy
To jeden z okazalszych i piękniejszych krajowych gatunków storczyków.

Buławnik czerwony - kiedyś znaleziony przeze mnie na GŚA

Robiliśmy też w pobliskim lesie ocenę stanu zachowania siedliska - grądu na zasadowych glebach. Podczas zajęć ku mojej wielkiej radości udało mi się w końcu zobaczyć jelonki rogacze. Latały dosć wysoko w koronach drzew -  niesamowite chrząszcze!
Inny odwiedzony rezerwat miał cudowne i rzadkie łąki ostnicowe których kłosy przypominają anielskie włosy - bombowa sprawa choć te zbiorowiska są już mega rzadkie. Ostnice zostały wytępione przez pasterzy bo ich wkręcające się w sierść owiec nasiona powodowały dość poważne urazy u wypasanych kopytkowców :-)
Ostnice w pełnej krasie

W okolicy bujało też prawie 20 żołn! CO za miejsce!
W ostatni dzień zjazdu zajęcia były prowadzone na piaskowych i naskalnych murawach Jury Częstochowskiej koło Olszytna. Tam pokazywano nam siedliska naskalne z mega ciekawymi i wyspecjalizowanymi gatunkami. Większosć z nich to karzełki i nie wygladają jakoś spektakularnie co nie znaczy, że nie zasługują na ochronę.
kwitnąca skalnica
Z zajęć wróciłem z zakwasami zwojów mózgowych, ale  baaardzo zadowolony.
Teraz porcja fotek z moich rejonów: najpierw ulubione Kosorki z przed 2 tygodni i to co tam spotkałem:
Czajka z młodymi przycupniętymi pod podwoziem rodzica


mały rozbójnik - gąsiorek

od dwóch lat perki dwuczube wyprowadzają lęgi na Kosorach
Niestety, ta sytuacja nie potrwa zbyt długo, jeśli wody będzie ubywać w takim tempie....
Tandem Tężnic wytwornych

szarżujący niemiec

Żółtyka ozdobna - bzyg korzystający w swoim cyklu rozwojowy z obecności mrówek
Teraz czas na fotki z pogórza Wałbrzyskiego z początku czerwca: podczas dwóch dni na delegacji miałem troszkę czasu dla siebie. Udało mi się pospacerować po pięknych zmienno wilgotnych łąkach na których mimo mocno wiejącego wiatru sptakałem pierwszego mojego NIestrzępa głogowca.
Były też lśniaki szmaragdki!
Niestrzęp na dzwonku rozpierzchłym

Lśniak to taka jakby brokatem posypana ćma :-)
Jeszcze szybko kilka fociaków z niedawno zakończonego łikendu czerwcowego. Było trochę rowerku i rodzinna wyprawa na "Dolną Morawe" do sąsiadów Czechów. Przez 4 dni trochę baterie podładowałem.
Najdłuższy w europie wiszący most - 721 metrów długości
Polecam odwiedziny w jakiś roboczy dzień - w łikendy i święta jest tam sajgon a za tym nie przepadam. NO ale ważne, że rodzince się podobało. 
zbiornik na wodę
To niestety cena rozwoju turystyki - te tony betonu, kamienia i plastiku są tylko po to by zapewnić wodę do naśnieżania stoków. W tym miejscu były lasy lub fajne podgórskie zbiorowiska łąkowe. 

W sobotę pojechałem odwiedzić dawno nie oglądane Szklarniki leśne w rezerwacie Srebrne źródła. Wyprawa na farcie; widziałem cn 3 osobniki. Jeden nawet dał się sfocić.
Tygrys wśród ważek


Miedziak sosnowiec - rodz bogatkowate
Na koniec piękny okaz Arcydzięgiela rosnącego w mokrawych rejonach łąk między Krzyżową Doliną a Krośnicą. Jego baldachy uwielbiają m.in Kruszczyce i inne owady.
baldachy Arcydzięgiela
I tym podwójnie zielonym akcentem kończę wspominki z bogatego w wyprawy i cudowne gatunki czerwca. Przedemną następne dwie terenówki - zapewne też będą świetne i pełne ciekawych informacji.
No to tymczasem : zieloną łąką i zielonym lasssem :-)

środa, 11 czerwca 2025

jak jest

Każdy ma inną opinię na ten temat, ale na pewno cieszy, że jest mokro a trochę mniej , że zimno. Ostatnie (prawie) 3 łikendy, które pokaże na fotach to terenówki na studiach i trochę fociaków z okolicy. Lecimy bo nie mam czasu - jutro ruszam na 3 dni w okolice Pińczowa więc nie będę przeżywał wyników wyborów ani meczu drewno-piłkarzy.

perek rdzawoszyi z rezerwatu na terenie Rudy Milickiej
W rudzie mieliśmy zajęcia teriologiczne i botaniczne. Duże wrażenie zrobił na mnie wieczorny wylot ponad 400 karlików spod elewacji hotelu gdzie dogadano się z właścicielem obiektu by nie zniszczył podczas remontu dużej kolonii nietoperków. Fot nie mam z oczywistych względów.  No i niestety pogoda zupełnie nam nie sprzyjała. Zimno, wiało i padało.

żery koziorogów na starym dębie
czarnuszek
Następny łikend szlajalem się na miejscu. Odwiedziłem Kosorki, okolice Szczkala i Pidżi.

podlot srokosza

mini kolonia rzeczek - na dwóch wysepkach i jednym pływadle lęgi założyło 10 par rybitw i 1 para śmieszki

Za tydzień dwa, młode rybitwy osiągnął lotność i polecą daaaleko na południe. Tak, tak, za dwa tygodnie ptaki rozpoczną jesienne migracje co niektórych moich znajomych doprowadza do hercklekotów (znaczy, słowo JESIENNE ) :-)
 
krzyżówki na śródpolnym rozlewisku

To co widać na focie to robota i zasługa bobrów. Bez nich wody i ptaków nie było by w tym miejscu. A muszę dodać, że czajki też tam jajczą.

wiąza z Wygody nie raz pokazywałem

Drzewo jakiś czas temu wyglądało bardzo źle. Myślałem , że to jego koniec - wszak wiadomo, że holenderska choroba wiązów dalej niszczy drzewa. A tu proszę jaka miła niespodzianka! Niech żyje jak najdłużej. A też fajnie by było, jakby przy tej wiejskiej drodze dosadzić inne drzewa, nawet owocowe. 

magiczna brzezinka

Niewielkie wydzielenie 60 letnich brzózek w zatorfionej niecce jest po prostu magiczne. Znalazłem tam duże stanowisko listerii jajowatej (storczyk z niepozornymi kwiatami). Poza tym są też torfowce i mchy.
Trza będzie zgłosić do RDOSiu. To może pomóc w ochronie tego miejsca choć tak na logikę nie ma tu za bardzo co ciąć. 
dmuchawce żabawce wiatr....

Na pobliskich niewielkich stawach trwały gody żab wodnych z kompleksu "rana esculenta complex)
Działo się tam, oj działo.

ponton czy płaz? :-)

Kolejny wypad to Pidżi na którym nie byłem od czasu zakończenia polnej MaSaKRy - oprócz kuropatw i zajęcy raczej przeciętnie. Za to bambry dalej niszczą polne zakrzewienia i drzewa....ech kurdeż....
zniknął duży szpaler mirabelek, ałyczy i czarnego bzu a pojawił się kutasi domek

Jak wytłumaczyć tłukom, że w ten sposób zabiją potrzebne i pożyteczne w polnych ekosystemach organizmy? Kiedy zrozumieją, że to co robią powoduje erozję wietrzną gleby i wypłukiwanie próchnicy? Sami sobie po kolanach strzelają ....Łomatko!!!

samiec kuropatwy

ładny chłopak

obok taki widok:
samica gąsiorka w nietypowej scenerii
Apropo scenerii:
skoszona łąka nie obfitowała specjalnie w drapolki - w tle góry Opawskie

pliszka żółta
To gatunek który znika tak samo szybko z polnego krajobrazu jak skowronki, przepiórki i kuropatwy. Przyczyny tego stanu rzeczy opisywałem już niejednokrotnie więc nie będę się powtarzał bo wiecie, że mi się trochę spieszy ;-)
buławniki 

Odwiedziłem duże stanowisko tych pięknych stolców rosnących 3 km od mojej chałupy - akurat kwitły. Obok są też miejsca gdzie z dekadę temu znany opolski "rośliniarz" przesiedlał rzadkie gatunki storczyków z drugiej strony kopalni wapienia. Skutek tych działań jest zerowy. Wszystko poszło na zatracenia a chodziło tam m.in o kruszczyka drobnolistnego - ekstremalnie rzadki gatunek w Polsce. O tym też bym kiedyś musiał napisać jakiś osobny post bo to co tam zrobiono nosi znamiona kompletnego braku nadzoru i olewactwa. A kasa pewnie poszła spora...
Na koniec czerwony jak cegła czyli makiszony z Zakrzowskich maszyn.

w tle Żyrowskie wierchy


portret pana Papaverra :-)
Dwa dni później maki uległy skróceniu o głowę. To ja już nie zawracam gitarry i do następnego.
Może wtedy warstwa pisana będzie bardziej rozbudowana :-)

czwartek, 22 maja 2025

3nadle na luzie ?

 Powspominam sobie rajd z 10go maja:

O przygotowaniach i planie mogę napisać tylko kilka słów: zero, brak, nic, pełny spontan i luzik. Obiecaliśmy sobie w zeszłym roku, że jak pobijemy rekord Opolszczyzny to nie będziem się już napinać i cały rajd bez względu na wynik zrobimy rowerowo. Tak też w tym roku chcieliśmy uczynić, choć były pewne obawy co do aury bo w deszczu to owszem, można rowerem, ale bardziej wodnym. Prognozy zmieniały się mocno od poniedziałku poprzedzającego "bigdeja" - raz pokazywało poł dnia deszczu, raz pare godzin a czasem wcale. Natomiast wszystkie modele pokazywały, że będzie solidnie podwiewać. Dwa dni przed wyścigiem ogarnęliśmy logistykę która obejmowała nocleg na zb Turawskim i dowóz tam rowerów. Na miejsce docieramy koło 19stej i robimy sobie oficjalne samoprzywitanie ;-)

kompozycja przedrajdowa

Budziki nastawiliśmy na 3:20 a o 3:30 dziadersko...a nie wróć, dziarsko rozpoczęliśmy naszą wyprawę. Nie pamiętam dokładnie który ptak nam zaśpiewał przy wyjściu z ośrodka, ale chyba była to naświetlona lampami ośrodka pleszka. Potem usłyszeliśmy z daleka puszczyka. Objeżdżając drogi oddziałowe borów na południowym brzegu jeziora notowaliśmy kolejne budzące się ptaki: znów dopisała nam słonka, lerka, paszkot i dudek, ale niestety zabrakło lelka który w zeszłym roku tam se terkotał. Zrobiliśmy pętelkę która się kończyła na obrzeżach wsi Niwki gdzie na samym skraju dąbrowy zanotowaliśmy sikorę ubogą (dziupla w dębie przy samej drodze) będącą dwusetnym gatunkiem rajdowym. Nie, nie tego dnia oczywiście tylko ogólnie, wszystkich trzynastu poprzednich edycji.  Kapitan tym razem nie miał przygotowanych  zbyt wielu statystyk, ale akurat to policzył przed rajdem :-)  We wspomnianych Niwkach zrobiliśmy sobie pamiątkową "kolarską" fotkę z pochodzącym z Niwek kolarzem ; Joachimem Halupczokiem. Znaczy z pomnikiem gdyż on sam pedałuje od dawna na rajskich torach wyścigowych ;-)

Joachim w wersji ornitologicznej


jadą jadą, ale czy ci bez "wspomagania" dojadą? 

jak widać rower nie wyklucza lunety - wszystko się da pochytać :-)

Na wał zbiornika dotarliśmy koło 6:30  Nad taflą wody latały tysiące jaskółek i jerzyków - to przez dość chłodny początek maja ptaki szukają owadów nad wodą. Nam też zmarzły by skrzydełka gdybyśmy nie byli odpowiednio poubierani; rękawiczki, czapki i kalesonki pozwoliły nam przetrwać baaardzo rześki poranek. Z typowych dla środowiska wodnego gatunków zauważyliśmy rybitwy czarne, mewy małe i dwie "morskie kaczki" - niestety, z powodu odległości nie byliśmy w stanie oznaczyć ich tak by bez wątpienia dopisać gatunek do listy. My uczciwe chłopaki som przecie:-) Obraliśmy kierunek na najbardziej "ptakodajny" teren zbiornika czyli ujście Pałej Manwi :-) Po drodze wpadła nam na listę gajówka będąca nieczęstym ptakiem rajdowym. Wody na Turawie dalej brakuje, ale dla rajdowiczów to akurat dobra nowina bo na błotku szlajają się siewy. Były np brodźce krwawodziobe ( rzadkość podczas naszych startów) , siewnica oraz dwieście pierwszy gatunek "everrajdowy" czyli szczudłaki! Usłyszałem jakiś dziwny, żałosno-jęczący głos którego początkowo nie mogłem dopasować do gatunku ale szybki look przez bino i namierzywszy kontrastowe "pokraki" wydarłem się na chłopków by szybko patrzyli bo ptaki się od nas oddalały. O focie można było zapomnieć w tych warunkach. 
Garść fotek z Turawy i jadziemy dali;
bezdzietne gęgawy 


wlazł totek na błotek i mruga :-)

kolega Jurek wpuścił nas na teren niedostępny dla "ludzi z ulicy sezamkowej" :-)

w kolonii śmieszek dopisały kaczki

kukułki o poranku szalały
Turawe opuszczamy trochę późno i jakby jednak lekko zawiedzeni - szczerze mówiąc liczyliśmy na troszkę więcej. To zapewne wina mocno już w tym momencie wiejącego wiatru. Koło 9-10 rano wiało już naprawdę solidnie a to w nasłuchach to nie pomaga nic a nic. Ale setka koło godz 9 nam pękła. 
W Ozimku uczciliśmy obserwację kawki a jakże; kawką i batonikiem. Ruszmy na Krzyżową Dolinę a po drodze cały czas nasłuchujemy - w lesie wiatr mniej dokucza i jakby lepiej słychać glosy ptaków z tym, że czy to z powodu suszy czy nadciągającego frontu nie ma "ptasiej kakofoni" jaka powinna panować w majowym lesie. Na łąkach koło Krojcvalley :-) wypatrujemy kolejnych gatunków, ale nie idzie to dobrze. Za to uwieczniłem dwa obrazki pokazując wybryki ludzkich mózgów. 
farma PV czyli chora z chciwości pseudo-ekologia

Jak można postawić legalnie fotowoltaikę na takich łąkach? Ano szybko i bez zbędnych papierków typu oceny odziaływania na środowiska gdy powierzchnia farmy nie przekracza hektara. A obok może znów łatwo i szybko powstać kolejna niewielka instalacja itd, itp. Wszyscy bija brawo, kasa leci a my ze swoich rachunków opłacamy cały ten chory system gdzie państwo ponosi koszty magazynowania i dystrybucji energii a łąkowi oprawcy dostają kasę za niszczenie otoczenia. Żeby było jasne - nie mam nic przeciwko PV, ale na pewno nie w takich miejscach i stawianych w oparciu o przepisy które są dziurawe jak sito. 

piecyki akumulacyjne czyli źródełko błogosławionego ciepełka i rozkoszy architektonicznej

Nie wiem czy pamiętacie, ale to miejsce nie raz pokazywałem na blogu - najpierw tylko jakies ozdóbki na wierzbie i kranik z wodą , potem jakieś ławeczki a teraz poszli na grubo - po drugiej stronie zrobili nawet plac zabaw dla dzieci....łobooooszeszumiacy zmiennowilgotny :-(

czarna szmata, beton i żwirek czyli nowoczesność w zagrodzie z przyroda w niezgodzie

Spotkany autochton nabijał się z tego szkaradzieństwa. Mówił, że to robota miejscowego biznesmena który chciał zrobić coś dobrego dla lokalnej społeczności. Do obudowy rowu użył ponoć podkładów kolejowych (Sic!) i betonu. Dla mnie to kolejny przykład, że kasa z rozumem nie zawsze idzie w parze,  a i to, że nie ma systemowych rozwiązań które pilnują prawa. Znaczy może i są, ale zainteresowanych nie obchodzą....
Żeby choć ptaki współpracowały a tu kurde trochę lipa; ani przepiórki, ani derkacza, nie turkawki...no gdzie się to wszystko pochowało? Tylko szczygły wpadły nam tu do rajdowego zestawienia.

Dojeżdżamy do Krośnicy i tu prawie mamy nowy gatunek i to taki, że łopanieeee...prawie :-)

głuszec napłotny :-)

Na prawdziwy nowy gatunek musieliśmy czekać jeszcze kawałek - ortolan nam się odezwał na skraju lasu przy stawach w Utracie. Na samej Utracie pliszka górska, grubas (baaardzo późno) , łabędź krzykliwy. 

na stawach były aż 4 krzykliwce

Nie widać perkoza rdzawoszyjego którego miałem to tydzień wcześniej ani o dziwo bąka! Na osłodę wynajduje skanując po raz czwarty w dużym stadzie grążyc podgorzałkę.
Przez chwilę wydaje mi się, że na wysepce dość daleko od brzegu siedzi pigmej, ale po sprawdzeniu lunetą okazuje się, że to zwykły korek tyle, że w szacie i upierzeniu który nie jest typowy. Te brązy mnie totalnie zmyliły. Za to za chwilę przelatuje mimo zimek - oj, też nam czasem brakowało go w wyprawowym podsumowaniu.

podgorzałka

 
Przemek jako dokumentalista

Apropo -nasz kronikarz to nie tylko dzielny kolarz, ale i zdolny fotograf  - po raz chyba trzeci albo czwarty jego fotka wygrała jedną z kategorii konkursowych  (emocje oddające ducha imprezy). 
A zdjęcia innych ekip i wyniki rajdu możecie sprawdzić tutaj

Po Utracie kierujemy się na kilka zalanych kamieniołomów po drodze robiąc sobie przystanek na szybką zupę i małą "wyprawową" :-) W czasie regeneracji zaczyna popadywać co nie wróży dobrze dalszej ekspedycji. Mamy ze sobą ubranie przeciwdeszczowe, ale ptaki w deszczu nie za bardzo są aktywne. Dalszy plan przewiduje odwiedzenie dwóch zalanych kamieniołomów i Kamień Śl z jego stałymi kolorowymi rezydentkami. Ja się przed nimi zawsze bronię jak pieron, ale przyznaję kapitanowi rację - jak "nie żere" to trza brać co jest a nie grymasić, tym bardziej, że na łomach i przyległościach zero nowych gatunów. Nawet głupia białorzytka nosa nie wyściubiła ze skalnych ścian. W Kamieniu Śl mandarynki są, ale ogólnie ciężko idzie. Kierujemy się zatem na Kosorki. Liczymy na podróżniczka i białorzytkę; dostajemy bęcki....wróć bączki, łozówkę a na skraju lasu raniuszki. Tak to qrde jest z tymi ptaszorami - możesz se planować itp....
Jest już zaawansowane popołudnie a my mamy nieco ponad 120 na liście gatunkowej i prawie 70 km przejechanych. Dobrze, że przeważnie wieje w plecy lub pleco-bocznie bo Przemkowi było by dużo ciężej. My z Waldim mamy "elektrykę" więc troszkę mniej jesteśmy zmęczeni.

rowerowy rzut okiem
Po drodze chcemy zrobić gawrona - chyba jeszcze nigdy ten gatunek nie wleciał na listę tak późno a to też tylko dzięki temu, że po prawie dekadzie nieobecności mała kolonia tego gatunku pojawiała się w Otmęcie. Tam widzimy wystający z gniazda ogon i odhaczamy frugilegusa na liście.
Ciemne chmury pojawiają się na horyzoncie od południa a właśnie tam prowadzą nasze drogi. Zatrzymujemy się na chacie u kapitana i dyskutujemy podjadając słodycze co robimy dalej. Radar jeszcze nie pokazuje zagrożenia ulewą, ale widać, że coś się jednak szykuje. Waldek koniecznie chce odwiedzić "Sowice" gdzie mogą nam wpaść 3 gatunki sów. Wtedy przekroczylibyśmy delikatnie przyzwoitą cyfrę 130. Ja choć nie czuję tych sów w taką pogodę postanawiam nie grymasić i przyjmuję propozycję. Ruszamy koło 20stej choć poziom baterii i morale mamy już na dość niskim poziomie. Na szczęście w dolinie Osobłogi którą wybieramy jako drogę dojazdową do Kórnicy słyszymy strumieniówkę (albo świerszczaka, już nie pamiętam) która jest 129 gatunkiem. Chciało by się jeszcze jakiego derkacza, przepiórkę lub kuropatwę ale lipa.
Do sowiej wioski dojeżdżamy już po ciemku . Tu spotykamy ....nie nie, pójdźkę ale inną rajdową ekipę z Opolszczyzny, składająca się z Taty podlotów i subadultusa :-) Witamy się i pytamy jak im idzie - mówią, że są mega zadowoleni i wracają już do domu. No to strzała. My gwizdamy na pójdźkę która nas olewa. Jedziemy na białego ducha mieszkającego niedaleko stanowiska pójdźki. Stoimy tam z kwadrans gapiąc się na czubek wieży. W pewnej chwili widzimy w świetle reflektorów oświetlających od dołu wieże, coś białego i już chcemy zacieszać gdy okazuje się że to .....lotka, pióro spadające w dół....
Było to dość mistyczne i niesamowite uczucie - obgadujemy co tytka chciała nam w ten sposób przekazać, ale zaczyna padać i kończy nam się zapas optymizmu i żartu. W takich warunkach sowy nie lubią ani latać ani się odzywać. Droga powrotna to raczej niemiłe wspomnienie bo w dość mocno padającym deszczu i wietrze który teraz mamy w twarz czujemy coraz większe zmęczenie. Do tego droga wojewódzka którą ze względów logistycznych wybieramy pełna jest spalinowych wariatów którzy cisną gaz jakby pomylili tor wyścigowy z publiczną drogą. Nie lubię asfaltu, oj nie lubię.....
Ok 22 docieramy do Waldka. Licznik jego roweru pokazuje przejechane105 km. My z Przemkiem mamy jeszcze kawałek. Przemek ok 2, ja 7 km. Docieram do chaty o 22;40 a bateria pokazuje, że na najmniejszym stopniu wspomagania mógłbym przejechać JEDEN kilometr! Jestem mocno zmęczony, ale mega zadowolony, że fizycznie to ogarnąłem. Ja w tym rajdzie ustanowiłem swój rowerowy rekord "dalekodystansowy" czyli prawie 115 km na rowerze. Tyłek boli, ale w duszy się uśmiecham, że daliśmy wszyscy radę i mimo lekkiego pstryczka w nos od pogody i losu było zajefanie! 
Na koniec trawersując klasyka: "za rok wam znowu uciekniemy"  :-)
Tymczasem do następnego i nereczka.
PS. Oprócz nas jeszcze tylko jedna ekipa  zdecydowała się na rowery podczas imprezy - może za rok będzie więcej takich wariatów :-)