sobota, 16 lipca 2016

Majorka na różne sposoby

Hola!
Kolejny wpisik z urlopu traktuje o różnościach spotkanych podczas wycieczki rowerowej (ok 30km) i rodzinnego rejsu na obserwacje delfinów.
Wypożyczalnie rowerów miałem przy samym hotelu i co ważne akurat na ten dzień kiedy zamierzałem popedałować pogoda mi darzyła co znaczy, że po prostu nie było zbyt gorąco. W pewnej chwili nawet trochę zwątpiłem bo jak startowałem to popadywało z lekka :-) To już tradycja - wszędzie gdzie jedziemy do tej pory nawet w lipcu spotykaliśmy choć symboliczny ( albo wręcz przeciwnie) deszcz.
Co do trasy to na cel wybrałem sobie skalisty półwysep w południowo zachodniej części wyspy:
traska na rowerek której celem był : sa cala de s'art
Teren do momentu wyjazdu ze strefy hotelowej to raczej nic specjalnego ale sama ścieżka rowerowa superex-słyszałem że Majorka ma świetną infrastrukturę dla rowerzystów i na pewno potwierdzam :-)
w oleandrach
na środku szlaku rosną drzewa i co dziwne nikt ich nie ścina - u nas nie do pomyślenia :-)))
Dotarcie do miasteczka El Torrro gdzie chciałem znaleźć wejście na skalisty półwysep trwało dłużej niż planowałem gdyż jak tylko wyjechałem ze strefy turystycznej mogłem podziwiać obiekty mego zainteresowania:
stadko góropatw spotkałem zanim jeszcze minąłem ostatnie zabudowania miasta
Potem były chwastówki, rudogłówki i nawet orzełek w obu formach barwnych mi się pokazał.
pyskata chwastówka nadawała ze szczytu drzewka przy szlaku rowerowym
rudogłówka raz
i dwa :-)
ciemny orzełek
 W miasteczku El Torro (czyli chyba byku ;-))) jadąc na azymut bez problemu dotarłem na skraj zarośniętego piniowym lasem terenu. Zanim jednak tam wjechałem z daleka zauważyłem modraka - drań pokazał się tylko na chwile jak czytałem tablice informacyjną traktującą o rezerwacie morskim otaczającym ten skrawek lądu.
modrak symbolicznie :-)
Miałem trochę stracha bo okazało się, że teren wybrany do eksploracji to strefa militarna - na szczęście pani dżogerka biegnąca kamienistym duktem przede mną pokonała walące się ogrodzenie bez emocji. Skoro ona mogła to znaczyło że nic tam do bania się nie ma ;-)
W lasku przywitał mnie niesamowity hałas czyniony przez cykady oraz co rusz płoszący się dudek - tych ptaków było tam sporo. Niestety żaden z nich nie chciał przycupnąć w eksponowanym miejscu na tych parę chwil kiedy mógłbym mu zrobić jakieś fajne foto. Za to widoczki na cypelku wynagrodziły wszystko!
zona militar
pocztóweczka w byłej wojskowej bazy
widok z dachu bunkra
coś dla miłośników militariów
i przyrodników :-)
Czas nieubłaganie mobilizował do powrotu - trza było spadać, ale wycieczka rowerowa baaaardzo fajna i założę się o beczkę rumu, że niewielu turystów dotarło w to miejsce.
Wracając jeszcze jakieś rośliny fociłem:
pachniało jak czosnek i trochę tak wyglądało
kwitnące drzewo bez liści - co je to? :-)
Okej, spadka z roweka i czas na el barco i rejsik z tłumem turystów na pokładzie niewielkiej typowo wycieczkowej jednostki. Co do samych delfinów to wcześniej zapewniano nas że są 100% pewne i rzeczywiście tak było. Tam działa rybacko turystyczny 'UKŁAD" ;-) polegający na tym że o określonej godzinie płynie niewielki statek rybacki za którym podąża grupka łaknących rybich filecików ssaków morskic.
Zanim pojawiały się na horyzoncie delfiny to próbowałem udokumentować spotkania z burzykami: żółtodziobe trochę łatwiej się fociło, mniejsze balearskie jako bardziej żwawe już takie milusie nie były.
burzyk żółtodzioby w towarzystwie 2 romków
w locie
moim zdaniem burzyk balearski (ten w locie) - dla mnie nowy gatunek!
Delfiny wypatrzyła moja bystrooka kobiałka - ma Ci ona intuicje i wie gdzie lukać! Jeśli zaś chodzi o same delfiny to napatrzyłem się na nie do woli - cudne te stworzenia zrobiły mi piękny dzionek! Mam nawet nagrany filmik jak przepływając przed samych dziobem wydały z siebie ze 2 razy charakterystyczne piski! BAJKOWA SYTUACJA!
rodzinne stadko - był jeden młodzik
mamusia ze swoim hijo (czyt icho)
wygłupy na żywo ale to nie delfinarium- dzikie zwierzęta nie powinny być więzione dla naszej radości!
Takeśmy całą rodzinką napaśli oczy i uszy delfinami ale powrót to oprócz kąpieli w szmaragdowej zatoczce pare strzałów do innych morskich ptaków i pejzarzyki.
śródziemnomorskie skaliszcza
szag na skale miał się wspaniale...........
....jak zresztą widać :-)  istny pozer i zarządca
Pod kormoranem czubatym widać mewą śródziemnomorską - po powrocie kiedyśmy jeszcze zażywali "plażingu" czekając na powrót busa poczyniłem lepsze ujęcie tego gatunku.
raz jeszcze sródziemnomorska
Fajna niespodzianka czekała na mnie przy skraju plaży i niewielkich piniowych zadrzewień. Tutaj w pewnej chwili usłyszałem bardzo egzotycznie brzmiący głos i chwile potem zauważyłem 2 ptaki wyglądające mocno papuzio lądujące na pobliskiej palmie. Podchodzę bliżej uzbrojony w aparat i lornetke ( o sandałach już zapomniałem) i rzeczywiście widzę siedzące nade mną 2 mnichy! Que sorpresssa! Super! Tylko czemu w nogi parzy mnie nagrzany jak piekarnik chodnik :-))))
obcy ale u mnie plusy za zieloną "postawę życiową" :-) 
ta dopiero jest zielona do boolu :-)
nie tylko łabędzie są chlebopoztywne :-)
i taka sytuacja: hmmm, krzyżówka lub łamiglówka :-)
Znalazłem też olbrzymie gniazda miniszek - niestety tych już nie zdążyłem fotnąć :-(
Z nie ptaków i nie delfinów ;-) jeszcze gada i płaza mam udokumentowanego, niestety tylko w marnej jakości. Lustra nie brałem a kompakcik z zoomem jednak jakościowo mocno odstaje od lustrzankowego standardu choć rzeczywiście nadrabia przybliżeniem.
gekon
Żabcia sfocona komórka kiedy graliśmy w mini golfa - darło się tam pare samców glosami raczej nie naszych "ran".
żaba do ajDi.
Finał wpisu dość "ludzki" ale to zapowiedź kolejnego wpisu traktującego już bardziej cywilizacyjnych sprawach choć przyrodnicze akcenty z naszej zatoczki gdzie nurkowaliśmy w poszukiwaniu ciekawych stworzeń też będą.

la isla bonita
To adios hombres!


1 komentarz:

  1. Zazdroszczę delfinów to marzenie mojej siorki by je zobaczyć:)A mnichy bardzo rozdarte papugi:)gekon mi się podoba:)pozdro

    OdpowiedzUsuń